Eksport zwolni w połowie roku?
W ubiegłym roku konsumenci zza granicy za polskie towary zapłacili aż 152,8 mld euro. To eksportowy rekord. Bieżący rok zapowiada się równie dobry. Na potęgę wysyłamy za granice owoce i warzywa, jachty luksusowe, obuwie, biżuterię z bursztynów, kosmetyki, sprzęt AGD i telewizory. Europejczycy pokochali polskie meble, autobusy, tramwaje i rowery, okna i drzwi.
Na szeroką skalę eksportujemy miedź, minerały i produkowane w Polsce części do samochodów. Cieszy to, że lwią część udziału w tej rekordowo wysokiej kwocie eksportu mają firmy przemysłowe, także te chemiczne...
W roku ubiegłym polskie produkty chemiczne należały do tych, których eksport z Polski wzrósł najbardziej. Fakt ten nie powinien dziwić, bowiem polskie spółki należą do największych w Europie Środkowo-Wschodniej, a polska branża chemiczna ma ogromny potencjał rozwoju. Produkcja sprzedana całego sektora rośnie niemal nieprzerwanie od prawie dwóch dekad. Jej wartość przekroczyła grubo 130 mld zł. W ostatnich 20 latach zwiększyła się ponadpięciokrotnie.
Sektor tworzy ponad 11 tys. firm, w których zatrudnienie znajduje blisko ćwierć miliona osób. Szacuje się, że branża chemiczna ma już blisko 10-proc. udział w polskiej produkcji przemysłowej. Rośnie w siłę, ponieważ produkty i półprodukty chemiczne towarzyszą w produkcji w każdej z dziedzin naszego życia. Dzisiejsza gospodarka nie może funkcjonować bez szeroko rozumianych tworzyw sztucznych. Bez nich nie funkcjonowałoby: nowoczesne budownictwo, przemysł rolno-spożywczy, odzieżowy, IT czy wiele innych.
Za największą pod względem przychodów uchodzi Grupa Azoty SA. Jako grupa kapitałowa w ostatnim roku obrachunkowym wykazała 9,8 mld zł sprzedaży. W porównaniu z rokiem ubiegłym stanowi to 38-proc. wzrost. Uwagę zwraca ponad 126-proc. wzrost zysku. Jak czytamy na stronie internetowej spółki, produkty Grupy Azoty w?latach 2009-2012 znajdowały nabywców w?ponad siedemdziesięciu krajach świata. Największym kierunkiem eksportowym były kraje Unii Europejskiej, gdzie ogółem trafiło 37,68 proc. produkcji. Ważnym dla Grupy okazał się rynek Ameryki Południowej i krajów azjatyckich. Pod tym względem pola nie oddaje spółka Synthos, która w opublikowanym rocznym raporcie za 2012 rok podaje, że 42 proc. ogółu przychodów ze sprzedaży pochodzi właśnie z eksportu. Jeszcze większy, blisko 73-proc. udział eksportu w całkowitej sprzedaży w swoim sprawozdaniu z działalności spółki za 2012 r. deklaruje Boryszew SA. Najistotniejszym kierunkiem zbytu są kraje Unii Europejskiej. Na największych rynkach sprzedaż wzrosła odpowiednio o 18 proc. dla rynku niemieckiego oraz 13 proc. dla rynku brytyjskiego.
KGHM z rocznymi przychodami Grupy Kapitałowej na poziomie ponad 24 mld zł i 3 mld zł zysku netto za rok 2013 od lat znajduje się w czołówce największych polskich firm. W porównaniu 2012 r. zwiększyła swój przychód o 321 proc. To koncern o zasięgu globalnym. Swoją strategię biznesową realizuje na terenie Polski, Niemiec, Kanady, w Stanach Zjednoczonych, Grenlandii, a także w Chile. KGHM jest największym producentem srebra na świecie, miedzi natomiast ósmym. Wydobywa i produkuje także: ren, ołów, złoto, molibden, nikiel i platynowce.
W 2013 r. 80 proc. przychodów KGHM pochodziło z eksportu. To stawia spółkę w gronie największych eksporterów w kraju. Blisko cała produkcja, łącznie 1 200 ton srebra, trafia za granicę, podobnie jak cała wydobyta miedź z własnych źródeł. W zeszłym roku było to w sumie pół miliona ton.
Niekwestionowanym liderem polskiego eksportu jest przemysł motoryzacyjny. W 2013 r. wartość wysłanych za granicę samochodów i komponentów do aut pochodzących z polskich fabryk wyniosła 75 mld zł i była nieco wyższa niż rok wcześniej. Z tego ponad 80 proc. trafiło na rynki krajów Unii Europejskiej, przy czym jedną trzecią całkowitego eksportu sektora motoryzacyjnego stanowią kompletne samochody produkowane w Polsce. Najważniejszym rynkiem dla fabryk w Polsce, z 30-proc. udziałem, pozostają Niemcy. W ubiegłym roku wyeksportowaliśmy tam części i komponenty do produkcji oraz gotowe samochody warte prawie 5,4 mld euro. Drugim rynkiem są Włochy ze względu na fabrykę Fiata w Tychach.
W niedługiej perspektywie polski eksport mocno zwiększą nowe inwestycje. Jesienią we Wrześni planowane jest rozpoczęcie budowy nowej fabryki Volkswagena. Według przyjętych założeń zatrudnienie znajdzie tam blisko 2,3 tys. osób. Zakład ma produkować nową generację Volkswagena Crafter. Pierwsze auta z nowej fabryki wyjadą pod koniec 2016 r. Według założeń nowa fabryka produkować ma blisko 85 tys. aut rocznie, a sama placówka będzie oddziałem spółki Volkswagen Poznań. Nowy zakład we Wrześni stanie się, obok Volkswagena Poznań, drugim ośrodkiem produkcyjnym marki Volkswagen Samochody Użytkowe w Polsce. W Poznaniu od 10 lat produkowany jest miejski samochód dostawczy Volkswagen Caddy. Pod koniec 2013 r. zatrudnienie w Volkswagen Poznań wynosiło 6,5 tys. pracowników. W roku ubiegłym wyprodukowano tam ponad 170 tys. lekkich samochodów użytkowych.
Rekordowy pod wieloma względami rok odnotowała spółka Solaris Bus&Coach SA. W 2013 r. wykazała się 1,5 mld zł sprzedaży. W porównaniu z rokiem ubiegłym stanowi to 16-proc. wzrost przychodów i blisko 50-proc. wzrost zysku. To najlepszy wynik finansowy w blisko dwudziestoletniej historii działalności spółki. Z fabryki w Bolechowie w 2013 r. w świat wyjechały 1 302 auta: autobusy, trolejbusy i tramwaje. Wysoka sprzedaż w minionym roku to w dużej mierze efekt eksportu.
Ogółem za granicę sprzedano 1 010 pojazdów. Największym odbiorcą są Niemcy, gdzie sprzedano blisko 210 pojazdów.
Na tamtejszych drogach jeździ już ponad dwa tysiące Solarisów. Bardzo ważnym odbiorcą autobusów z Bolechowa była również Serbia. Przewoźnik z Belgradu zakupił aż 200 przegubowych maszyn. Oprócz Europy Solaris sprzedał w roku ubiegłym 116 miejskich międzymiastowych autobusów do Izraela. Równie ważną i dochodową gałęzią działalności firmy jest produkcja tramwajów. Tylko w najbliższym roku Solaris dostarczy do Brunszwiku łącznie 18 pojazdów szynowych. A to nie koniec ambitnych planów polskiej firmy. W 2014 r., zgodnie z zapowiedziami, Solaris ma dostarczyć 100 autobusów do Izmiru, a w następnych latach łącznie 300 pojazdów do Rygi. Tak duże kontrakty bardzo dobrze rokują na przyszłość.
Również Pesa, podobnie jak Solaris, nie zwalnia tempa rozwoju. Dowodem tego jest rosnąca z roku na rok sprzedaż. W 2013 r. równa była 1,6 mld zł, co w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego stanowi 7-proc. wzrost sprzedaży i 11-proc. wzrost zysku. Duży w tym udział eksportu. Sprzedając tramwaje, Pesa zwiększyła swój zasięg terytorialny o Bułgarię i Rosję. W Berlinie spółka podpisała umowę z DB na dostawę pierwszych 36 z zakontraktowanych 470 pojazdów szynowych. We Włoszech rozszerzono umowę o kolejne 40 pojazdów spalinowych. Przy tej okazji warto wspomnieć, że Pesa i rosyjski koncern Uralwagonzawod podpisały list intencyjny w sprawie powołania w Rosji wspólnego przedsiębiorstwa. Porozumienie zakłada uruchomienie centrów montażowych i serwisowych na terytorium Federacji Rosyjskiej oraz powstanie wspólnego przedsiębiorstwa produkującego tramwaje, lokomotywy, wagony i inne pojazdy elektryczne. Pesa w czerwcu 2013 r. zawarła kontrakt z Uraltransmaszem na dostawę do Moskwy 120 tramwajów Fokstrot. Pierwsze z zamówionych tramwajów wyjechały na ulice stolicy Rosji na początku czerwca. Do końca roku Pesa ma przekazać łącznie 70 pojazdów, a pozostałe do marca przyszłego roku.
Równie mocną pozycję, jak poszczególne gałęzie przemysłu w eksporcie ma polski sektor owocowo-warzywny. Nad tym w ostatnim czasie pojawiły się czarne chmury. Wszystko za sprawą nałożonych przez Rosjan sankcji gospodarczych. W wyniku tych, najbardziej poszkodowanym sektorem rolno-spożywczym w Unii Europejskiej będzie polskie sadownictwo. Rosjanie jako oficjalny powód wstrzymania importu polskich produktów podają "systematyczne naruszanie przez stronę polską międzynarodowych i rosyjskich wymogów fitosanitarnych przy dostawach polskiej produkcji roślinnej do Rosji".
Wraz z początkiem sierpnia br. Rosja nałożyła sankcje gospodarcze. Te objęły zakaz wwozu na terytorium Federacji Rosyjskiej blisko połowy produktów rolno-spożywczych Unii Europejskiej. Ich wartość szacuje się na ponad 5,2 mld euro. Z danych Europejskiego Urzędy Statystycznego wynika, że unijny eksport produktów rolno-spożywczych do Rosji wyniósł w roku ubiegłym ponad 11,3 mld euro. Najwięcej wysyłali: Niemcy, Holendrzy, Litwini i Polacy. Jednak w przypadku Polski jest to blisko 80 proc. całego eksportu rolno-spożywczego, wliczając w to także starty wynikające z embarga na wieprzowinę czy polskie owoce i warzywa.
Paradoksalnie te trudności mogą stanowić szansę rozwoju dla naszych rodzimych producentów na nowych rynkach. W tym samym czasie, kiedy Rosjanie ogłaszali światu zatwierdzone sankcje, w Stambule eksperci Światowego Stowarzyszenia Producentów Jabłek (The World Apple and Pear Association, WAPA) ogłosili swoje wstępne prognozy dotyczące tegorocznych zbiorów owoców na świecie.
Wstępne badania wykazują, że w Polsce sadownicy mogą zebrać ponad 3,5 mln ton jabłek. To nawet 12 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Prognozy nie są aż tak optymistyczne dla innych europejskich krajów. Szacunkowe dane mówią, że zbiory na Bałkanach mają być aż o jedną trzecią mniejsze. Podobnie w krajach nadbałtyckich. W Chinach, w których zbiory stanowią połowę światowych zbiorów jabłek, przewiduje się zbiory mniejsze prawie o jedną dziesiątą. Producenci owoców mniejsze zbiory i wynikające z tego starty będą chcieli sobie zrekompensować wzrostem cen. Rosjanie do tej pory importowali ponad połowę jabłek z Polski. Wprowadzony zakaz skutkuje koniecznością szukania alternatywy, jaką wedle zapowiedzi będą owoce z Chin. W efekcie wprowadzone sankcje, plus zapowiedziane mniejsze zbiory jabłek na rynkach światowych, jak również brak opcji wymiany handlowej, mogą uderzyć w samych Rosjan. Już teraz eksperci Federacji prognozują wzrost cen jabłek o 40 proc.
To oczywiście tematu nie wyczerpuje. Dużo mówiło się w ostatnim czasie o eksporcie polskich owoców do Stanów Zjednoczonych. Wydaje się to mało realne, biorąc pod uwagę fakt, że Stany Zjednoczone od lat nie dopuszczają świeżych owoców z krajów Unii Europejskiej na swój rynek. Tłumaczą to standardami sanitarnymi. Jednak bardziej prawdopodobne jest to, że te nadzwyczajne środki ostrożności mają na celu ochronę amerykańskich producentów i rolników. Wyjątkiem są Włochy, które jako jedyne spośród państw Unii Europejskiej mają możliwość wysyłki do Stanów Zjednoczonych włoskich jabłek i gruszek. Polska może eksportować brokuły i paprykę.
Wyjściem z patowej sytuacji dla każdej ze stron może okazać się reeksport polskiej żywności do Rosji przez Białoruś lub Kazachstan. Teoretycznie polska żywność mogła by trafić na rynek rosyjski okrężną drogą (wysłana na Białoruś lub do Kazachstanu i tam przepakowana). W praktyce jednak także i to wydaje sią mało prawdopodobne. Doświadczenie uczy, że Rosjanie potrafią dość wnikliwie sprawdzać pochodzenie eksportowanej żywności.
Premier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew ogłosił na początku sierpnia, że jego kraj wprowadza zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału ze Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Norwegii. W ten sposób Rosja odpowiedziała na sankcje zastosowane wobec niej przez Zachód w związku z rolą Moskwy w konflikcie na Ukrainie. Rosyjski zakaz począwszy od 7 sierpnia ma obowiązywać przez rok.
W ostatnim czasie pojawił się także problem z eksportem na rynki wschodnie polskich produktów mlecznych. Przykładem jest wprowadzenie embarga na produkty Mlekovity, które zaczęło obowiązywać od 17 kwietnia 2014 r. Powodem miało być wykrycie podczas badań laboratoryjnych w produktach polskiej firmy bakterii z grupy pałeczek jelitowych. Temu ostro sprzeciwiła się polska strona. Mlekovita nie jest pierwszą firmą objętą rosyjskim embargo. Wcześniej Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego zabroniła eksportu do Federacji Rosyjskiej produktów ROTR Spółdzielni Mleczarskiej w Rypinie. Sprzedawać swoich wyrobów do Rosji nie może też spółka Hochland Polska Zakład Mleczarski w Baranowie. Tamta decyzja jest konsekwencją kontroli przeprowadzonej w listopadzie 2013 r. przez Rossielchoznadzor w firmach w Polsce zainteresowanych eksportem do Rosji. Uprawnienia do eksportu do Rosji ma około 30 zakładów mleczarskich z Polski.
Niewiele lepiej jest w sektorze przetwórstwa mięsa i wyrobu wędlin - bowiem od kwietnia br. obowiązuje zakaz importu wieprzowiny z Polski i Litwy. Powodem jest wykrycie w Polsce i na Litwie ognisk afrykańskiego pomoru świń. Ta tropikalna choroba jest niezwykle groźna dla trzody chlewnej. Zgodnie z przepisami sanitarnymi, aby móc eksportować mięso do Rosji, nie może ona wystąpić w ciągu trzech lat na terenie całej Unii Europejskiej.
W związku z tym wstrzymany został transport wieprzowiny z polskich zakładów mięsnych. Utrzymanie trzyletniego zakazu wiązałoby się z poważnymi kłopotami dla polskich producentów mięsa. Należałoby szukać nowych rynków zbytu, a to jest coraz trudniejsze. W ostatnim czasie także władze Białorusi zdecydowały się na wstrzymanie eksportu mięsa. Paradoksalnie zarówno w Polsce, jak i na Litwie, zakażone dziki zostały zlokalizowane w niedalekiej odległości od granicy z Białorusią, gdzie już wcześniej stwierdzono ogniska tej groźnej choroby. Najprawdopodobniej chore zwierzęta przywędrowały do Polski i na Litwę właśnie z Białorusi. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że cały problem z eksportem polskiej żywności na rynki wschodnie ma podłoże czysto polityczne. Stanowi próbę wbicia klina pomiędzy Polskę a pozostałe kraje Unii Europejskiej. To wyróżnienie jednych kosztem drugich. Nałożenie kary za ingerencję w sprawy Ukrainy i Rosji.
Wszystko wskazuje na to, że do tej pory polscy eksporterzy mogli spać spokojnie. Eksport w pierwszych dwóch kwartałach tego roku rósł dwucyfrowo. Nic dziwnego, że rozbudziło to bardzo pozytywne nastroje w gospodarce. Niestety, najwyższy czas się przebudzić, ponieważ od połowy roku to tempo najprawdopodobniej zacznie hamować. Wszystko za sprawą zawirowań politycznych i zakazu wwozu towarów na terytorium Rosji, co szczególnie mocno odczuli już polscy producenci owoców i warzyw, mleka i mięsa. W obecnym kontekście polityczno-gospodarczym bardzo ważnym ratunkiem dla Polski jest eksport do krajów Unii Europejskiej.
Tomasz Starzyk
Autor jest ekonomistą, specjalistą ds. analizy danych ekonomicznych, ekspertem D&B Polska