Elektrownie naciskają na podwyżki

Jak zmieni się prawo? Co z otwarciem rynku i KDT? Regulator i dystrybutorzy nie wiedzą, jak ułożyć cenniki energii na 2007 r.

Jak zmieni się prawo? Co z otwarciem rynku i KDT? Regulator i dystrybutorzy nie wiedzą, jak ułożyć cenniki energii na 2007 r.

Urząd Regulacji Energetyki (URE) i spółki dystrybucyjne przyznają zgodnie: takiej niepewności w procesie przygotowywania i zatwierdzania taryf na energię elektryczną jeszcze nie było. URE i dystrybutorzy mają w tym roku wyjątkowo trudne zadanie, bo w 2007 r. energetykę czekają wielkie zmiany. Jednak na czym dokładnie będą polegały i jakie będą ich rynkowe konsekwencje, wciąż nie wiadomo. Tymczasem cenniki dystrybutorów muszą być zatwierdzone do połowy grudnia. Do jutra spółki muszą przedstawić regulatorowi swoje propozycje taryf na energię elektryczną.

Reklama

Więcej za prąd

Według Włodzimierza Czwórnoga, dyrektora ds. handlowych w Lubzelu, lubelskim dystrybutorze energii, po raz pierwszy URE - zamiast od razu dać spółkom wytyczne, jak mają kształtować przyszłoroczne cenniki - poprosił, by najpierw przedstawiły swoje oczekiwania. Dopiero w ostatnich dniach października pojawiły się szczegóły będące wynikiem uzgodnień z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi (PSE). Cena energii w tzw. MIE (puli pochodzącej z kontraktów długoterminowych między PSE, a wytwórcami, która obowiązkowo trafia do dystrybutorów), została ustalona na 128 zł/MWh. Taką samą cenę z kontraktów rynkowych zawieranych przez spółki dystrybucyjne zgodził się zaakceptować w taryfach regulator. To aż o 8 zł więcej niż przed rokiem, ale i tak o wiele mniej, niż oczekują producenci.

- Presja wytwórców na wzrost cen jest w tym roku wyjątkowo silna - mówi Grzegorz Matejko, kierownik ds. taryf i obsługi klienta w Lubzelu. Potwierdza to Rajmund Gral, członek zarządu ds. ekonomicznych w Enei, skonsolidowanej grupie dystrybucyjnej zaopatrującej w prąd Wielkopolskę. Jego zdaniem, producenci mogą uwzględniać w proponowanych na przyszły rok cenach spodziewane rozwiązanie kontraktów długoterminowych (KDT). - Być może w grę wchodzą też inne przyczyny - np. zmiana relacji między popytem a podażą energii na korzyść wytwórców. Zapotrzebowanie rośnie o kilka procent rocznie, a mocy nie przybywa - wyjaśnia Rajmund Gral. Zdaniem innego przedstawiciela sektora dystrybucji, nie można też wykluczyć, że w swoich oczekiwaniach cenowych producenci antycypują już spodziewaną konsolidację pionową sektora. Według członka zarządu jednej z dużych firm wytwórczych, presja na wzrost cen ma inne źródła, choć nasz rozmówca przyznaje, że w sektorze są potrzebne inwestycje w nowe moce wytwórcze, a impulsów cenowych do ich realizacji wciąż nie ma. - W tym roku mocno wzrosły oczekiwania branży górniczej. Podaż węgla nie zaspokaja popytu, bo przez wiele lat - z powodu zamrożonych cen krajowych - nie realizowano inwestycji. Węgiel drożeje też na rynku międzynarodowym. Trudno się dziwić, że krajowe kopalnie oczekują podwyżek. Na wzrost średniej ceny energii wpływa również spodziewane w przyszłym roku zwiększenie kosztów czerwonej i zielonej energii (produkowanej w skojarzeniu z ciepłem i w źródłach odnawialnych - red.) - mówi nasz rozmówca.

Same zagadki

Zmiana regulacji prawnych dotyczących czerwonej i zielonej energii to jeden z czynników niepewności towarzyszącej przygotowywaniu przyszłorocznych taryf. Wciąż dokładnie nie wiadomo, jak wzrosną obciążenia związane z jej zakupem. Niewiadomą pozostaje też termin rozwiązania kontraktów długoterminowych i skutki tej operacji dla rynku energii. W chwili ich likwidacji PSE mają stracić prawo do pobierania tzw. opłaty wyrównawczej, która - w myśl założeń do taryf na 2007 r. - ma wynosić 24,59 zł/MWh (w tym roku było to 31,26 zł/MWh). Kolejną zagadką jest proces liberalizacji rynku, który formalnie ma nastąpić 1 lipca 2007 r. Tego dnia wszyscy odbiorcy energii uzyskają swobodę wyboru sprzedawcy. Czy będzie to równoznaczne ze zwolnieniem spółek obrotu (które mają powstać na bazie obecnych dystrybutorów) z obowiązku stosowania taryf zatwierdzonych przez URE? Nie wiadomo. Na razie URE oczekuje od spółek skalkulowania cenników na cały rok. - Można sobie wyobrazić odejście od obowiązku ich stosowania w połowie roku. Być może pojawią się też inne możliwości rozwiązania problemu - mówi Tomasz Kowalak, dyrektor departamentu taryf w URE.

Kosztem sieci

Co to oznacza dla odbiorców energii? Czy presja cenowa ze strony wytwórców spowoduje, że uwolnione ceny pójdą w górę? Zdaniem dystrybutorów - raczej nie, choć materiał informacyjny rozesłany niedawno przez Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej (PTPiREE), zrzeszające spółki z sektora, pokazuje, że w Polsce ceny dla odbiorców nie są zbyt wysokie (średni poziom europejski) i pola do ich obniżania raczej nie ma. Mimo to, zdaniem Rajmunda Grala, w pierwszym okresie po uwolnieniu rynku można spodziewać się obniżki (podobnie jak po liberalizacji w Niemczech). Nie potrwa ona jednak długo. - Rząd z pewnością nie będzie chciał dopuścić do wzrostu cen dla odbiorców końcowych, bo to źle świadczyłoby o dokonanej przez niego reformie sektora. Z drugiej strony prawdopodobnie postara się zaspokoić oczekiwania cenowe wytwórców. W rezultacie cały ciężar finansowy poniesie pozostała część branży, a skutki dotkną infrastruktury przesyłowej. Obniżenie wartości tych aktywów będzie można skutecznie ukrywać przez kilka lat, bo i tak nie jest planowana ich prywatyzacja - komentuje prof. Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej, ekspert w dziedzinie energetyki.

Agnieszka Berger

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: URE | elektrownie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »