Elektryk w mieście? "Pewnie nie ma lepszego samochodu". W trasie robi się problem

Samochody elektryczne na razie nie cieszą się zbyt wielką popularnością wśród Polaków. - Myślę, że będzie się to zmieniać stopniowo - uważa Emil Dembiński, prezes Volvo Car Poland. Co jest największą przeszkodą? Sieć ładowania - wskazuje bez wahania Dembiński. Firma, którą zarządza, ma pomysł jak poprawić sytuację.

Z Emilem Dembińskim rozmawialiśmy podczas konferencji Impact'24 w Poznaniu. Firma Volvo Car Poland ogłosiła na niej program rozbudowy sieci szybkich ładowarek do aut elektrycznych w Polsce. Do końca przyszłego roku firma planuje postawić około stu nowych stacji ładowania tego typu. 

- W Polsce mamy 7,5 tysiąca stacji benzynowych. Jak jedziemy normalnym samochodem, to się nie zastanawiamy, czy na starczy paliwa czy nie. Zawsze gdzieś ta stacja będzie. Jeżeli chodzi o sieć ładowania, to w tej chwili mamy 1000 ładowarek - zwraca uwagę Dembiński. - Tylko to nie są ładowarki wystarczająco szybkie, żebyśmy mogli się w kilkanaście minut załadować. Takich szybkich ładowarek o mocy ponad 150 kilowatów mamy w Polsce tylko 250. 

Reklama

Z tych paruset stacji, które pozwalają na naładowanie baterii do 70-80 proc. w ok. 20 minut, 32 to ogólnodostępne stacje ładowania sieci Volvo - podkreśla Dembiński. Firma, którą zarządza, chce uruchomić duży program rozbudowy tej sieci. - Na konferencji Impact'24 ogłaszamy nasz nasz program EV City Park Volvo. Do końca następnego roku będziemy mieli 130 tych szybkich ładowarek - podaje nasz rozmówca.

Program ma być rozwijany we współpracy z samorządami. - Mamy program grantowy dla miast - wskazuje prezes Volvo Car Poland. Jak dodaje, stawką jest nie tylko wygoda kierowców, ale także poprawa jakości powietrza w samorządach, które skorzystają z programu. Volvo w Polsce zamierza rozmawiać na temat współpracy przy programie z kilkudziesięcioma samorządami - dowiedziała się nasza redakcja.

Za Volvo udany rok w Polsce. Chętnie kupujemy zwłaszcza jeden model

Z prezesem polskiego oddziału motoryzacyjnego giganta rozmawialiśmy także o wynikach Volvo w ubiegłym roku. Ogólnie rok 2023 był rekordowy dla koncernu, jeśli chodzi o globalną sprzedaż. Firma zanotowała także rekordowy udział w polskim rynku. - Jeżeli chodzi o w ogóle o całe Volvo, to sprzedaliśmy dosyć dużo - ponad 700 tys. samochodów. Jeżeli chodzi o Polskę, to też mieliśmy rekord - 12,5 tys. sprzedanych aut - podaje nasz rozmówca.

W Polsce numerem jeden jest konkretny model. Odpowiada on niemal za połowę (49 proc.) wszystkich aut Volvo sprzedanych w ubiegłym roku w naszym kraju. To XC60 - wskazuje Emil Dembiński. I dodaje: - To jest ponad 6 tys. zarejestrowanych samochodów. W ciągu ostatnich piętnastu lat to był zawsze numer jeden z modeli premium w Polsce. 

Elektryk w mieście? "Pewnie nie ma lepszego samochodu". Problem robi się w weekend

Zdaniem naszego rozmówcy Polacy za to niespecjalnie chętnie kupują elektryki. - W tym roku, jeżeli chodzi o cały świat, to 40- proc. sprzedaży Volvo to są samochody zelektryfikowane. Jeżeli chodzi o Polskę to jest 16 proc. - obrazuje Dembiński. - Żeby jeszcze było śmieszniej, to te 16 proc. to jest 10 proc. w całym rynku samochodów zelektryfikowanych. W tym roku jesteśmy na drugim miejscu.

- Myślę, że będzie się to zmieniać stopniowo, powoli. W Polsce mamy zarejestrowanych 20 milionów samochodów. Elektryków jest 115 tysięcy. Czyli mamy stosunek 1:200. Więc jeszcze to to trochę zajmie - uważa prezes Volvo Car Poland.

Naszego rozmówcę pytamy, co sądzi o programie dopłat do elektryków, ogłoszonym niedawno przez rząd. Przypomnijmy, że chodzi o finansowanie związane z realizacją KPO. Program o wartości 1,5 mld zł ma ruszyć jeszcze w tym roku. 

- Myślę, że to jest krok w dobrą stronę. Na pewno jest to początkowo potrzebne - wskazuje Dembiński. Jednak jego zdaniem nie rozwiązuje to sedna problemu. - Kiedy rozmawia się z klientami, to tym, co ich najbardziej boli, jest to, czy dojadą w to miejsce, gdzie chcą dojechać. Bo elektryki są super, jeżeli się jeździ w mieście i można się załadować w domu. Albo przy biurze. Jak ktoś ma takie szczęście, to wtedy nie ma pewnie lepszego samochodu - mówi Dembiński. - Ale jak mam wyjechać na weekend, to pojawia się problem. Oczywiście w tej chwili mamy wiele przykładów ludzi, którzy mają elektryki i sobie z tym radzą. Ale człowiek nie chciałby za każdym razem planować więcej niż normalnie. Jesteśmy wygodni - uważa rozmówca Interii.

Rewolucji nie będzie, ale nie ma odwrotu. W tę stronę idzie transport

Co można z tym zrobić? - Najważniejsze to wesprzeć budowę stacji ładowania - odpowiada Dembiński na pytanie, czego oczekuje branża od sektora publicznego. I dodaje: - Wesprzeć w ogóle produkcję energii czy np. sieci przesyłowe, które, jak wiemy, w Polsce są mocno przestarzałe. Tak samo, jeżeli chodzi o samą produkcję energii, to również jesteśmy już przez dosyć długi czas importerem energii netto. 

- Nie mamy specjalnie wyjścia, tylko musimy robić rzeczy inaczej niż robiliśmy dotychczas - podsumowuje Emil Dembiński. I wskazuje: - Volvo jako Volvo samo tego nie zrobi. Musimy to zrobić wspólnie. Państwo musi się do tego dołożyć, samorządy muszą się dołożyć, tak samo jak inne firmy, dla których to jest podstawowym biznesem.

I mimo, że w Polsce wciąż jeszcze nie kupujemy aut elektrycznych tak często, jak klienci na innych rynkach, zdaniem Emila Dembińskiego kierunek transformacji transportu jest jasny - to odejście od samochodów spalinowych. - Moim zdaniem nie ma odwrotu. Ale, jak zaznacza: - To nie będzie rewolucja, to będzie ewolucja.

Rozmawiała Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Volvo | samochody elektryczne | transport | motoryzacja | auta elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »