Elon Musk potrafi spełniać swoje wizje
"Fajnie byłoby umrzeć na Marsie, oby tylko nie rozbić się przy lądowaniu" - o tym marzy Elon Musk, który zasługuje na miano człowieka mocno osadzonego w rzeczywistości, jakkolwiek skutecznie nie zmieniałby jej realizacjami swoich kolejnych odważnych wizji. Do jakiego stopnia jeden człowiek może zmienić świat? Czy największe z jego marzeń i celów nie rozbiją się w trakcie lądowania na twardej, ziemskiej powierzchni?
Budzisz się rano, idziesz do kuchni, nastawiasz kawę. Dzieci jeszcze śpią, za oknem wita cię piękny dzień, wolny. Jesteś zdrowy, masz rodzinę, pracę, dom, samochód i święty spokój. Cóż więcej trzeba od życia? Jak potrzebujesz adrenaliny, to uprawiasz sporty ekstremalne, albo idziesz do kina obejrzeć film, aby na bezpieczną chwilę wczuć się w spektakularną akcję. Proste, doskonałe życie.
O sprawach ostatecznych i naszej historycznej roli w dziejach ludzkości marzymy po cichu, z zamkniętymi oczami, zazwyczaj nie ryzykując frustracji, czy upokorzenia z powodu niemożności ich realizacji. Są jednak tacy, którzy na poważnie wierzą w to, co z pozoru wydaje się niemożliwe, pragnąc zmienić świat. Na przekór "szarej rzeczywistości", już od najmłodszych lat, są przekonani o swojej rewolucyjnej powinności, przeznaczeniu, które odciśnie się piętnem, znacząc nowy rozdział w ewolucji człowieka.
Elon Musk urodził się stosunkowo niedawno, w 1971 r., w egzotycznej, biało-czarnej Pretorii, stolicy RPA. Był najstarszym z trojga dzieci inżyniera i dietetyczki, niejako genetycznie predestynowanym do rozwijania cech gwarantujących mu status istoty technologicznie i ekologicznie zaawansowanej.
Jak głoszą legendarne, rodzinne, opowieści był typowym małym geniuszem, o czym ma świadczyć anegdota o pięciolatku, który zamiast bawić się z młodszym rodzeństwem pochłaniał pasjami encyklopedię Britannica i inne, równie szacowne "ceglaste" tomy z dziedziny wiedzy wszelakiej.
Gdy parę lat później ojciec kupił mu na gwiazdkę pierwszy komputer, zaczął precyzować swoje zainteresowania pod kątem informatycznym.
Mając lat dwanaście miał już na koncie swoją pierwszą grę - "Blaster", której kod źródłowy odsprzedał za pół tysiąca dolarów. Zrozumiał wtedy, że nie potrzebuje marnego kieszonkowego od rodziców. Po ukończeniu liceum południowoafrykański czar prysł, bo nadszedł czas powołania do wojska.
Elon nie zamierzał edukować się w krwawej profesji, mając świadomość wątpliwej dla niego moralnie sytuacji politycznej RPA, gdzie zaostrzone były napięcia między światem ludzi, dla których różnica w kolorze skóry uniemożliwiała porozumienie. Emigrował do Kanady, ojczystego kraju matki. W dzikich lasach Kolumbii Brytyjskiej znalazł pracę w tartaku, gdzie przez dwa lata nabierał krzepy fizycznej, czyszcząc kotły i biorąc udział w wyrębie drzew.
Czas pod znakiem siekiery stał się dla niego przełomowy ze względu na życiowe refleksje. Zdał sobie sprawę, że jego miejsce na tej planecie jest w kraju, gdzie "wielkie rzeczy są możliwe". Wyjechał do Stanów Zjednoczonych.
Genialne pomysły roiły mu się w młodej głowie, dojrzewały, ale wciąż dla świata pozostawały tajemnicą. Będąc człowiekiem pragmatycznym, postanowił zgłębić w pierwszej kolejności tajniki ekonomii, zanim ujawnił swe marzenia w postaci konkretnych, planów biznesowych. Po uzyskaniu licencjatu z ekonomii na Uniwersytecie w Pensylwanii, chciał kontynuować edukację, dostając się na prestiżową uczelnię w Stanford, gdzie rozpoczął studia z dziedziny fizyki.
Elon Musk chce być jak Tony Stark!
Studentem był tam zaledwie dwa dni. Rzucił uczelnię na własne życzenie, czując, że nadszedł czas by rozpocząć dorosłe życie samodzielnego przedsiębiorcy. Na fali internetowego boomu w USA założył razem z bratem firmę Zip2, która była swego rodzaju wirtualnym, miejskim przewodnikiem. Wiedział, że początki nigdy nie należą do łatwych. Biuro było zarazem jego mieszkaniem, a raz na trzy dni brał prysznic w lokalnym ośrodku YMCA. Survival biznesowy trwał do końca lat dziewięćdziesiątych. Sytuacja radykalnie zmieniła się w 1999 r., kiedy firma Zip2 została wykupiona przez korporację Compaq za ponad 300 mln dol.! Dziesiąta część tej sumy wylądowała na koncie Elona Muska, którego wreszcie było stać na wynajęcie zacnego apartamentu.
Nie zamierzał jednak marnotrawić pieniędzy na komfortowy styl życia. W myśl, że świeża fortuna nie może gnuśnieć, ale musi dynamicznie rozwijać skrzydła, zainwestował w kolejny interes, który okazał się złoty. Portal o profilu finansowym, który przekształcił się w platformę elektronicznych płatności - PayPal - był strzałem w dziesiątkę. Minęło parę lat i znowu nadszedł idealny moment sprzedaży - PayPal został kupiony przez amerykański portal aukcyjny - eBay, wzbogacając konto 31-letniego Muska o okrągłą sumę 170 mln dol.. Taki zastrzyk finansowy pozwolił mu już bez obaw sformułować rzetelny plan realizacji najskrytszych marzeń.
Niektórzy twierdzą, że życie ludzkie na przełomie ostatnich dwóch stuleci uległo rewolucyjnej zmianie dzięki wynalazkom w dziedzinie urządzeń AGD, jak choćby pralka, ale więcej racji zdają się mieć ci, którzy zwracają uwagę na zmiany, jakie nas dotknęły przez internet i eksplorację przestrzeni kosmicznej. Właśnie gwieździsta przestrzeń najbardziej pociągała Elona Muska. Przyczyna jest prosta - przetrwanie gatunku ludzkiego. Zagłada życia na Ziemi jest dla niego wielce prawdopodobna, jak twierdzi: Mogą nas zniszczyć zagrożenia, których dinozaury nigdy nie doświadczyły: wirus, nieumyślne wykreowanie czarnej dziury, globalne ocieplenie, albo nieznana technologia (...). Prędzej, czy później musimy rozprzestrzenić się poza tę zielono-niebieską kulę, albo wyginąć".
Musk nie należy on do tych, którzy z maniakalnym przeświadczeniem wieszczą rychłą apokalipsę. Inwestycję w eksplorację kosmosu traktuje, jako "polisę ubezpieczeniową", która jest świadectwem zdroworozsądkowego myślenia.
Nie zwlekając, tuż po sprzedaży PayPal w 2002 r. założył firmę SpaceX, której bazową, ekonomiczną ideą było stukrotne obniżenie kosztów lotów kosmicznych. Ambitne zamierzenia Muska nie poszły na marne. Wystarczyła dekada, żeby stworzyć giganta. SpaceX stała się jedynym prywatnym przedsiębiorstwem na Ziemi, któremu udało się podołać technicznym wymaganiom ze strony NASA, co przypieczętował pierwszy w historii Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej kontrakt z prywatną, pozarządową firmą.
Przedmiotem umowy opiewającej na ponad 1,5 mld dol. jest zorganizowanie przez SpaceX dwunastu bezzałogowych misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną. 8 października 2012 r. z przylądka Canaveral na Florydzie wystartowała rakieta Falcon 9, która wyniosła na orbitę kapsułę Dragon wypełnioną zaopatrzeniem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Dragon powrócił na ziemię - wodując na Pacyfiku, po tym jak bezpiecznie dostarczył na orbitę kosmiczną wodę, podstawowe artykuły spożywcze, wymienne instrumentarium badawcze, oraz nader symboliczny ładunek - prochy Jamesa Doohana - aktora, który wcielił się w rolę Scottie'go w legendarnym serialu "Star Trek". Październikowy lot był pierwszym lotem kontraktowym. Po spełnionej misji kapsuła powróciła do rodzimych hangarów firmy SpaceX w Teksasie, gdzie została serwisowana i wypolerowana, gotowa do następnej akcji. Podstawową zaletą usług oferowanych przez SpaceX jest radykalne obniżenie kosztów kosmicznych wojaży, dzięki temu, że Dragon jest urządzeniem wielokrotnego użytku.
Twórca PayPala chce skolonizować Marsa
Musk wierzy, że pieniądze zainwestowane przez NASA pomogą mu w rozwijaniu technologii lotów towarowych, a w niedalekiej przyszłości obsługi transportu astronautów. Następnym krokiem, na przestrzeni najbliższych dwudziestu lat, będzie załogowy lot na Marsa i stworzenie podwalin dla międzyplanetarnej cywilizacji.
Zaangażowanie w kosmiczny biznes wcale nie oznacza, że Elon Musk wycofał się z interesów w ziemskiej, zagrożonej atmosferze. Ekologiczna świadomość zawsze była dla niego najsilniejszym bodźcem do działania. Będąc zdecydowanym wrogiem dwutlenku węgla, w 2008 r. założył firmę Tesla Motors, produkującą samochody elektryczne. Pierwszy model - Tesla Roadster jest sportowym autem dla bogatej klienteli (kosztuje ok. 100 tys. dol.), jednak kolejny (sprzedawany od 2012 r.) - Model S jest już prawie o połowę tańszy. Priorytetowym celem Tesla Motors jest wypuszczenie na rynek przed 2020 r. taniego samochodu elektrycznego Tesla BlueStar, który będzie produkowany na masową skalę i dzięki opatentowanej przez Muska sieci ładowania baterii podbije Stany Zjednoczone, wraz z Europą. Entuzjaści elektrycznej motoryzacji często porównują Muska do Henry'ego Forda, który zastąpił konia samochodem spalinowym.
Branża motoryzacyjna nie jest jednak jedynym sektorem, w którym Elon Musk stara się rozwijać ekologiczne rozwiązania. Jako członek zarządu oraz główny inwestor firmy SolarCity, produkującej ogniwa fotowoltaiczne, stara się doprowadzić do wyparcia przez energię słoneczną wszelkich źródeł kopalnych, które zabójczo degradują środowisko naturalne.
Wyrazem zastosowania w pełni przyjaznej środowisku energii jest kolejny spektakularny projekt jego autorstwa z 2013 r. - Hyperloop, czyli kompleksowa sieć ultraszybkiego transportu. Sześcioosobowe kapsuły, długie na ok. pięć metrów i ważące maksymalnie do 200 kilogramów, będą wystrzeliwane w próżniowe rury dostosowane do warunków technologii Maglev (lewitacji magnetycznej, wykorzystywanej do tej pory w szybkim transporcie kolejowym). W pierwszej kolejności zapowiedziane zostało poprowadzenie takiego "lewitacyjnego" orurowania dnem oceanu, umożliwiając połączenie między Nowym Jorkiem i Kalifornią. Rury mają zagwarantować wygodną i ultraszybką podróż (6500 km/h) bez tarcia, ani żadnych wypadków.
Specjalnie konstruowane na potrzeby Hyperloop rury próżniowe będą mogły być zastosowane również do transportu naziemnego, niewykluczone jest powstanie w dalszych fazach projektu sieci rur zawieszanych w przestrzeni. Hyperloop wymaga dziesięciokrotnie mniejszych nakładów finansowych od kolei i czterokrotnie niższych w porównaniu do budowy autostrad, nie wspominając o niewątpliwych walorach ekologicznych urządzenia w pełni zasilanego energią słoneczną.
Nikt się już nie śmieje z fantastycznych pomysłów Elona Muska.
Według wszystkich sondaży jego nazwisko mieści się w czołówce najbardziej wpływowych i bogatych ludzi XXI wieku. Często porównywany jest z genialnymi wynalazcami, takimi, jak choćby Nicola Tesla. Inni widzą w nim komiksową postać, która na pstryknięcie decyduje o losach świata. Reżyser kasowego hitu "Iron Man" - Jon Favreau nie ukrywa, że główną inspiracją dla stworzenia tytułowego superbohatera jest genialny Elon Musk, którego życie mogłoby równie dobrze posłużyć za kanwę filmu o błyskotliwej, ale dramatycznej karierze.
Tytaniczna praca zrujnowała życie osobiste Muska, który po wielu latach rozstał się ze swoją pierwszą żoną - Justine, z którą miał piątkę dzieci. Druga żona - brytyjska aktorka Talulah Riley również nie wytrzymała i po roku złożyła pozew o rozwód. Musk przyznaje, że nie ma czasu na życie rodzinne ani delektowanie się zdobytą fortuną, bo jest pracoholikiem.
Przykład Elona Muska zdaje się potwierdzać maksymę przypisywaną znanej amerykańskiej antropolożce Margaret Mead głoszącej, że "Nigdy nie należy wątpić, że mała grupa oddanych sprawie ludzi może zmienić świat. Tak naprawdę tylko w ten sposób świat zmieniano".
Tego rodzaju sława nie przychodzi jednak łatwo i bezkonfliktowo, wymagając żelaznej determinacji, dyscypliny i wręcz nadludzkiego poświęcenia. W konsekwencji zarezerwowana jest dla nielicznych śmiertelników, którzy, żeby umrzeć na owym symbolicznym Marsie gotowi są zrezygnować z ziemskiej, osobistej pociechy, odcinając się od tego, co dla większości z nas jest podstawową grawitacją.
Michał Mądracki