"Embargo na rosyjską ropę zaboli nas jak Putina"
- Zakaz sprowadzania rosyjskiej ropy do Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii oraz maksymalna cena na ropę w wysokość 60 dolarów powinny zaboleć Rosję - powiedział w rozmowie z RMF FM szef Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski. Z kolei Urszula Cieślak, analityczka Biura Maklerskiego Reflex, zwraca uwagę, że Polska i pozostałe kraje europejskie również dotkliwie odczują skutki sankcji, a szczególnie embargo na substancje ropopochodne, które wejdzie w życie w lutym przyszłego roku.
Biznes INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zdaniem Urszuli Cieślak embargo, które wchodzi w życie w poniedziałek, nie jest czymś, co zaskoczyło Polskę, ponieważ przygotowaliśmy się do jego wprowadzenia przez kilka ostatnich miesięcy.
- Na chwilę obecną jesteśmy zabezpieczeni w dostawy ropy naftowej i alternatywne źródła dostaw. To przyszłe tygodnie pokażą, jak ten rynek się zbilansuje, ponieważ będą to dostawy nie tylko do Polski, ale także innych krajów europejskich - powiedziała. Dodała, że "bardziej zaboli nas embargo na paliwo gotowe, w tym na olej napędowy, które będzie obowiązywało od lutego przyszłego roku".
- My cierpimy przez inflację, przez pochodną cen energii w innych miejscach. Miejmy nadzieję, że te sankcje zadziałają jak sankcje nałożone na Iran swojego czasu. To, że Stany Zjednoczone oraz sojusznicy nie kupowały irańskiej ropy działało na wszystkie kontrakty, jakie Iran na świecie zawierał. Miejmy nadzieję, że Rosja takim pariasem zostanie w wyniku barbarzyńskiej wojny - przypomniał Marcin Roszkowski.
Limity 60 dolarów za baryłkę rosyjskiej ropy dotyczą transportu morskiego.
- Ta sytuacja będzie wyglądała spokojnie, ponieważ embargo i limity cenowe będą dotyczyły załadunków dokonanych po 5 grudnia. Do nas będzie jeszcze płynęła rosyjska ropa tankowcami, która została załadowana przed 5 grudnia i czas na jej rozładowanie będzie do 19 stycznia przyszłego roku - wyjaśniała Urszula Cieślak. Jednocześnie podkreśliła, że jeśli poziomy cenowe na ropę Brent i Ural będą oscylowały blisko tych aktualnych, to limit 60 dolarów za baryłkę nie wyrządzi zbyt wielkiej szkody Rosji.
- Z każdym kolejnym tygodniem spodziewam się wzrostu cen ropy na rynkach światowych, na to będzie się nakładało embargo na paliwa gotowe i ta sytuacja może się jeszcze bardziej zacieśniać. To znaczy, że będą jeszcze większe problemy w zapewnieniu tańszej ropy na rynki europejskie z innych rynków niż Rosja. To będzie podnosiło cenę i wówczas pułap cenowy zadziała - dodała.
Zdaniem ekspertów Rosja wskazała, że nie zamierza sprzedawać ropy krajom, które będą stosować się do zasad limitu cenowego i nie wyklucza obniżenia produkcji ropy.
Średnie koszty wydobycia ropy w Rosji znacząco wzrosły w ostatnim roku i oceniane są w okolicach 50 USD za baryłkę. Co więcej, ponad 50 proc. kosztów to podatki, dlatego finansowa kondycja Rosji może być jeszcze mocniej naruszona.
Rosyjska ropa Ural jest obecnie sprzedawana poniżej capu cenowego, a dodatkowo Rosja może korzystać również ze swojej floty tankowców. Istnieje również duże prawdopodobieństwo korzystania z innych metod na omijanie sankcji, które były widoczne już w tym roku w krajach europejskich.