Europa jednak do remontu
Europa kryzysu. Jak wygląda? Po bańce na irlandzkim rynku nieruchomości, terapii szokowej franka szwajcarskiego, z piętnem przekrętów budżetowych Greków, przed naszymi oczami ukazuje się osłabiona strefa euro na czele z deficytowymi krajami (określanymi jako PIGS, czy ostatnio jako Klub Med - patrz: ramka), które pod ochronnym parasolem tandemu Merkel-Sarkozy uciekają przed wizją perspektywicznej stagnacji lub, co gorsza, bankructwa.
Nie ma się co dziwić, że słabość systemów i mechanizmów oraz nieodpowiedzialne zadłużanie się krajów strefy euro doprowadziło UE przed widmo kolejnego kryzysu gospodarczego. Strategia Lizbońska kreująca UE na najbardziej konkurencyjną gospodarkę świata odeszła w zapomnienie. Teraz wizja Wspólnoty z Maastricht potrzebuje natychmiastowego odświeżenia.
W momencie kiedy wierzyciele stają się pożyczkobiorcami, kraje strefy muszą zapomnieć o idei równych szans - teraz muszą walczyć o przetrwanie. Owszem, strefa euro dysponuje środkami, które pozwalają opierać się poziomowi zadłużenia, ale przy niskich stopach procentowych i dużych oszczędnościach prywatnych. Przy skumulowanym zadłużeniu Eurolandu wynoszącym 88 proc. PKB1 (dane na 2011 r.) jest to perspektywa coraz mniej realna. Europie nie jest łatwo również ze względu na mniej lub bardziej zewnętrzne czynniki, chociażby gigantyczne straty ukryte w bankach i instytucjach finansowych oraz gwałtowne dążenie sektora bankowego do oddłużania się, przy równoczesnym wydłużaniu się długości życia i spadku liczby urodzeń. Poza tym, gdy finansowanie odbywa się poprzez zewnętrzne oszczędności i w zagranicznych dewizach, wrażliwsze stają się stopy procentowe, a im niższa nadwyżka pierwotna (aktualnie w UE niewystępująca), tym bardziej prawdopodobny jest kryzys. Dodatkowo kryzysowy fundament budują podobne mechanizmy jak w przypadku niedawnego globalnego kryzysu - skomplikowane instrumenty finansowe i brak reguł dotyczących rynków finansowych, a w szczególności transakcji terminowych i hedge funds.
Świadomość nierównowagi finansów publicznych - nagminne łamanie wszelkich reguł, począwszy od przekraczania wartości referencyjnych, a skończywszy na wielokrotnym przekładaniu terminu harmonizacji sektora general government2, doprowadzi do sytuacji, gdy rynki postawią na załamanie strefy. Pożyczki na rynku kapitałowym, uznane za bardziej ryzykowne, będą wymagały wyższej rentowności, przez co wzrośnie koszt obsługi długu. Drugie wyjście - finansowa pomoc ze strony MFW - już znacząco obniżyło wiarygodność Eurolandu.
Tu pojawia się kwestia wewnętrznej solidarności strefy. Niemcom, którzy w imię integracji oddali symbol gospodarczej stabilności - markę niemiecką, może skończyć się cierpliwość. Inne kraje strefy, gdy przestaną poczuwać się do coraz bardziej utopijnej pomocy, oddadzą inicjatywę Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, mimo wszystko politycznie i ideologicznie powiązanemu z USA. Kłopoty euro, bądź co bądź konkurenta dolara jako pretendenta do miana światowej waluty, oddalają problemy tego drugiego na dalszy plan. Takie posunięcie sukcesywnie zdyskredytuje strefę na światowej arenie. Następnie pojawi się inflacja - zmniejszająca wartość długu, ale i przychodów oraz oszczędności. Niewypłacalność będzie mogła wtedy być jedynie powstrzymywana przez wzrost stóp procentowych, które jednak nie mogą rosnąć w nieskończoność, gdyż ich wzrost może spowodować eksplozję długu publicznego.
Czarny scenariusz? Nie na tyle, by nie mógł okazać się prawdziwy. Lekiem na brak budżetowego porozumienia mogłoby okazać się ogłoszenie niewypłacalności krajów zapożyczonych w europejskich bankach na horrendalnie wysokie kwoty. Jednak to zapewne doprowadziłoby do dewaloryzacji ich bonów skarbowych, powodując zawirowania na rynkach. Życie po życiu w strefie mogłoby okazać się złudną nadzieją, karaną wieloletnią restrukturyzacją długu. Taką kolej rzeczy mogłyby zmienić stabilne gospodarczo kraje (np. Niemcy, Holandia, Austria), wychodząc ze strefy i tworząc własną unię walutową. Jednak udowodniłoby to druzgocącą porażkę idei Eurolandu. Już sam powrót krajów strefy do pierwotnych walut oznaczałby ich deprecjację. Możliwość łatwej dewaluacji wyznaczałaby poziom konkurencyjności - znowu pojawiłby się wewnętrzne granice - śmiertelne dla jakiejkolwiek integracji.
Proponowane rozwiązania, tj. emisja euroobligacji, powstanie rządu gospodarczego strefy euro, czy ujednolicenie stopy podatku dochodowego, mają tyle samo zwolenników, co przeciwników. Mamy do czynienia z Europą dwóch prędkości, a ciężar długu publicznego przygniata wszelkie priorytety - czas więc na daleko idące reformy strukturalne.
Specyficzna konstrukcja UGiW - wspólna polityka monetarna oraz zdecentralizowana sfera gospodarcza i fiskalna - określa pewne wymagania. Są to zapisy traktatowe (kryteria Traktatu z Maastricht, tj. 3 proc. PKB i 60 proc. PKB - maksymalny poziom odpowiednio deficytu i długu publicznego), które miały nie dopuszczać do nadmiernych deficytów publicznych. Niestety te "reguły gry" nie były przestrzegane przez niektóre kraje (np. Grecja). Brak ściśle zdefiniowanej funkcji kontrolnej i wiara w samodyscyplinę krajowych rządów doprowadziły do luźnego traktowania fiskalnych uregulowań, a co za tym idzie, wysokich deficytów. Ochronę przed podobnymi błędnymi praktykami ma stanowić planowany federalizm budżetowy i powołanie instytucji koordynującej politykę fiskalną UE. Na czele takiego podmiotu mógłby stanąć unijny minister finansów, bezpośrednio odpowiedzialny za nadzór nad polityką fiskalną i konkurencyjnością. Fiskalne "Stany Zjednoczone Europy" umożliwiłyby emisję euroobligacji, które są ostatnio tematem kontrowersji. Podobnie jak skup toksycznych obligacji z zadłużonych krajów przez Europejski Bank Centralny. Wstępem do koniecznych zmian ma być niedawno uchwalony pakt Euro Plus (patrz: ramka). Najważniejsze jednak, by kolejne deklaracje przełożyły się na wymierne działania, a czas pokaże, czy Europa kryzysu ewoluuje w Europę zmian.
Marta Czekaj
1 średnia wartość długu publiczengo krajów strefy euro (EU-17), źródło: European Commission, Statistical Annex of European Economy, Spring 2011
2 sektor general government - tj. sektor publiczny
3 Dane oparte są na definicji salda budżetowego obejmującego budżet centralny, budżety regionalne, lokalne, fundusze ubezpieczenia społecznego oaz wpływy ze sprzedaży telefonii komórkowej UMTS