Euroskandal szyty na Niemców
Dlaczego niemiecka firma będzie chronić polskie granice, mimo że przegrała przetarg? Bo tak się podoba Brukseli.
Narzekamy na jakość polskich przetargów, a okazuje się, że rozgrywane według procedur unijnych też nie obywają się bez kontrowersji. I to jakich. Radarowy system ochrony granic wart nawet 200 mln zł (a w dłuższej perspektywie - 500 mln zł) zbuduje dla Polski Niemiecka firma Atlas. Ale wcale nie dlatego, że jej oferta była najlepsza, tylko dzięki arbitralnej decyzji Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej (PKE). PKE dwukrotnie bowiem odrzuciło wyniki przetargu korzystne dla jednej z polskich firm i poleciło Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) podpisanie umowy z oferentem z Niemiec. Podobno pod groźbą odebrania pieniędzy resort się ugiął. Czy to znaczy, że duże pieniądze z Unii muszą wracać do źródła poprzez zagranicznych kontrahentów, biorących udział w polskich przetargach? Wśród przegranych zostały m.in. konsorcja pod wodzą: Bumaru, Radmoru i Ster-Projektu. Ostatnie z najniższą cenowo i uznaną za najkorzystniejszą ofertą.
Tajne przez poufne
Co na to Władza Wdrażająca Program Współpracy Przygranicznej (WW), jednostka budżetowa, podległa MSWiA, nadzorująca program współpracy międzynarodowej i odpowiedzialna za koordynację projektu? Joanna Szczęsny, szefowa komisji przetargowej z ramienia WW, początkowo odmawia komentarza. Twierdzi, że nie powinniśmy wiedzieć tego, co wiemy, bo protokoły komisji są tajne. Potem tłumaczy:
- Komisja Europejska ma prawo odrzucić rekomendację komisji przetargowej i podjąć inną decyzję. Tak było w tym przypadku i oferta Atlasa została uznana za najlepszą - mówi Joanna Szczęsny.
Po co w takim razie był przetarg i badanie ofert?
Niezależny obserwator
Przetarg na pilotowe wykonanie radarowego systemu ochrony granicy morskiej ogłoszono w listopadzie. Program jest finansowany z funduszu PHARE. Budżet sięga 5,5 mln EUR, ale z możliwością rozszerzenia projektu na kolejne etapy ochrony granicy morskiej. W sumie do zarobienia jest niemal 40 mln EUR (blisko 200 mln zł). Mało tego, co najmniej drugie tyle będzie kosztowała ochrona granicy lądowej, a wiadomo, że wykonawca odcinka morskiego może mieć większe szanse na otrzymanie kontraktu na część lądową.
Komisja przetargowa składała się z przedstawicieli Straży Granicznej oraz szefowej z ramienia WW. Dodatkowo jej pracę obserwował przedstawiciel PHARE z Niemiec.
Oferty złożyło dziesięć firm. Cztery z nich wykluczono ze względów formalnych. Najtańsza z pozostałych była oferta konsorcjum Ster-Projektu i brytyjskiej firmy Denbridge. Po zbadaniu ofert komisja uznała właśnie tę propozycję za najlepszą i zarekomendowała podpisanie umowy ze Ster-Projektem.
Europejskie weto
Przedstawicielstwu Komisji Europejskiej wybór się jednak nie spodobał. Poproszono komisję przetargową o ponowne zbadanie ofert, sugerując, że coś nie jest w porządku jest z wyciągami z sądu rejestrowego na temat firmy Denbridge. Komisja zadała Denbridge dodatkowe pytania i w odpowiedzi otrzymała zaświadczenia z kancelarii prawnej, potwierdzające zdolność Denbridge do startu w przetargu. Dodatkowo Straż Graniczna swoimi kanałami sprawdziła brytyjską firmę. Firma jest rekomendowanym partnerem Northrop Grumman, jednego z największych koncernów zbrojeniowych świata, ma na swoim koncie kilka poważnych projektów, w tym m.in. systemy do ochrony baz okrętów podwodnych NATO. Słowem - nie było do czego się przyczepić.
Po ponownej ocenie komisja przetargowa znów zarekomendowała do podpisania umowę konsorcjum Ster-Projektu z Denbridge. Tym bardziej, że oferta Atlasa nie podobała się nie tylko ze względu na cenę, ale też zawartość merytoryczną. Umowę podpisano jednak z Atlasem. Dlaczego? Czy wpływ na to miał niezależny obserwator z Niemiec?
- Obserwator nie wpływał na prace komisji. Powtarzam, że wskazanie komisji przetargowej nie przesądza o podpisaniu umowy. Ja byłam tylko szefową komisji bez prawa głosowania - mówi Joanna Szczęsny.
Usta pełne wody
Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej nie zdążyło skomentować sprawy.
MSWiA także umywa ręce. Sprawy nie skomentował ani Paweł Dakowski, wiceminister, który podpisał umowę, ani biuro prasowe resortu. Nie chcieli z nami rozmawiać także przedstawiciele Ster-Projektu, firmy, która wygrała przetarg, ale go przegrała. Ponoć ma złożyć protest i nie chce się narażać. Dowiedzieliśmy się jednak, że do rozpętania burzy wokół całej sprawy już szykują się posłowie opozycji.