Fałszywe znaczki pocztowe z Chin zalewają Wielką Brytanię. To "akt wojny gospodarczej"
Z informacji przekazanych w czwartek przez brytyjskie dzienniki "Daily Telegraph" i "Daily Mail" wynika, że Wielka Brytania zmaga się z setkami tysięcy fałszywych znaczków pocztowych pochodzących z Chin. Eksperci i posłowie określają to jako "akt wojny gospodarczej", podobny do fałszowania pieniędzy.
W tej sprawie chodzi o znaczki pocztowe z kodami kreskowymi. Jak wyjaśnia "Daily Telegraph", Royal Mail, czyli jedna z najstarszych i najpopularniejszych firm pocztowych i kurierskich w Wielkiej Brytanii, wprowadziła je w 2022 r., starając się powstrzymać fałszerstwa, które kosztowały ją dziesiątki milionów funtów rocznie. Kody kreskowe są skanowane, gdy list dociera do sortowni, a podejrzane znaczki są następnie sprawdzane przez pracowników.
Podrobione znaczki z Chin, które są trudne do odróżnienia, można nabyć hurtowo już za 4 pensy (około 0,20 zł) za sztukę. Drogą online kupują je przede wszystkim mali detaliści, którzy nie są zobowiązani do nabywania znaczków bezpośrednio od Royal Mail.
W zeszłym tygodniu Royal Mail rozpoczęła sprawdzanie swoich nowych znaczków pocztowych, mających jako zabezpieczenie kod kreskowy. O podjęciu takich kroków zdecydowano po doniesieniach, że adresaci listów są niesłusznie zmuszani do płacenia 5 funtów (około 25 zł) za ich odbiór.
Kevin Hollinrake, wiceminister ds. biznesu odpowiadający m.in. za usługi pocztowe, powiedział, że oczekuje od Royal Mail zbadania, w jaki sposób podrobione znaczki z Chin dostały się do łańcucha dostaw i były sprzedawane w sklepach.
Firma oświadczyła, że jest przekonana, iż arkusze oryginalnych znaczków, które można kupić tylko w Wielkiej Brytanii, są wysyłane do Chin. Zdaniem przedsiębiorstwa to właśnie tam są wielokrotnie kopiowane w celu produkcji podróbek w ogromnych ilościach.
Dochodzenie przeprowadzone przez "Daily Telegraph" wykazało, że cztery chińskie firmy oferują druk do miliona podrobionych brytyjskich znaczków pocztowych tygodniowo za zaledwie 4 pensy za sztukę - i mogą je dostarczyć do Wielkiej Brytanii w ciągu kilku dni. Znaczki są również sprzedawane za pośrednictwem internetowych gigantów handlu detalicznego, takich jak Amazon i eBay - oraz na stronach internetowych, które łudząco przypominają oficjalny sklep Royal Mail.
Największa z tych czterech firm znajduje się w Szanghaju i ma w ofercie różne rodzaje znaczków z kodem kreskowym, w tym znaczki z królem Karolem III, które weszły do obiegu w marcu ubiegłego roku, oraz starsze wersje z Elżbietą II. Minimalne zamówienie wynosi 20 tys. znaczków, które są sprzedawane po 0,20 USD (około 0,80 zł) za sztukę.
Może być taniej, bo w przypadku zamówień powyżej 300 tys. każdy znaczek kosztuje zaledwie 0,05 USD (około 0,20 zł). Jeśli byłyby one sprzedawane potem po cenie detalicznej wynoszącej 1,35 funta (około 6,8 zł), marża sprzedawcy byłaby bardzo wysoka.
Alan Mendoza, dyrektor zajmującego się kwestiami bezpieczeństwa think tanku Henry Jackson Society, podkreśla, że masowa produkcja fałszywych znaczków szkodzi brytyjskiej gospodarce, "okradając firmy z dochodów".
- Nie można sobie wyobrazić, by taka operacja fałszowania na dużą skalę mogła mieć miejsce bez wiedzy, a tym samym milczącej zgody Komunistycznej Partii Chin, biorąc pod uwagę jej ścisłą kontrolę nad chińską gospodarką. W związku z tym jest to oczywista forma wojny gospodarczej i należy to w ten sposób nazywać, z konsekwencjami gospodarczymi dla Chin, jeśli jej nie powstrzymają - powiedział w rozmowie z "Daily Telegraph".