Felieton Gwiazdowskiego: Premier Brzoska
"Przełom deregulacyjny staje się faktem. Mniej barier i przepisów, więcej swobody i powszechna cyfryzacja, domniemanie niewinności podatnika, urzędy służące obywatelom, nie odwrotnie, ponad 100 deregulacyjnych ustaw w trzy miesiące - czyli wielka zmiana ustrojowa. Jesteśmy gotowi!" - ogłosił wczoraj Pan Premier Donald Tusk po wspólnej konferencji prasowej z Rafałem Broszką, którego "wrobił" (jak twierdzą niektórzy) w ten projekt w nadziei (jak twierdzą inni "niektórzy"), że on się nie powiedzie.
A tu niespodzianka. Czytam pochwały, że zespół Rafała Brzoski działa profesjonalnie na zasadzie "project management". I potwierdzam od środka, tak działa.
Brzoska promuje zasadę Trumpa z jego pierwszej kadencji: "One in, Two out". W miejsce jednego wprowadzanego przepisu, dwa obowiązujące miałyby zostać uchylane. Trumpowi się wtedy nie udało. Zobaczymy, jak będzie tym razem. Nie tylko w USA, ale i w RP.
Niektórym (tym innym niektórym) to się chyba nie podoba, bo szerują w mediach społecznościowych (z nieukrywanym zadowoleniem) dezinformację o tym, że "Brzoska odchodzi z zespołu".
A przecież szef InPostu od początku powtarzał, że ma zamiar dowieść cały projekt do końca maja. I dla dobra tego projektu, i dla dobra swojej własnej firmy. Żaden projekt nie może ciągnąć się w nieskończoność. I żadna firma w dłuższym okresie nie może funkcjonować bez lidera.
Rozumiem jednak niepokój niektórych. Jest ryzyko, że coś się uda. Jest też ryzyko, że się nie uda - jak nie udawało się kilkakrotnie wcześniej. Z pewnym rozbawieniem obserwuję w mediach społecznościowych, kto woli, żeby zrealizowało się które ryzyko. Dla mnie to pierwsze to nie ryzyko. I mam nadzieję, że większość z nas woli, żeby to ryzyko się zrealizowało tym, którzy uważają je za ryzyko. A przynajmniej podskórnie czują, że to dla nich ryzyko.
Ciekawe co czuje Premier Tusk? Bo na wczorajszej konferencji prasowej wypadł raczej blado na tle "Premiera Brzoski", który mówił nie o biznesie i jego inicjatywach, ale o "rzeszach ludzi" i większości obywateli, z których ponad 60 proc. popiera deregulacje. "Każdy z nas ma dziadków, rodziców, dzieci i nie wierzę, że na tej sali nie ma osoby, która nie zetknęła się z biurokracją, która powoduje, że coś nie idzie po naszej myśli". To było w sprawie polityki gospodarczej równie mocne expose jak dzień wcześniejsze ministra Sikorskiego w sprawie polityki zagranicznej.
Dla mnie ryzyko jest takie, że jak zespół Brzoski przestanie zalewać rząd swoimi pomysłami, to rząd przestanie nad deregulacją w ogóle pracować. Drugie ryzyko jest takie, że z Pana Premiera entuzjazm uleci nie dlatego, że Brzoska zakończy swoją misję, ale dlatego, że zakończy się projekt "wybory". Skąd takie przypuszczenie? Ano stąd, że ustawami deregulacyjnymi Sejm ma się zająć po wyborach prezydenckich.
Niby to już blisko, ale mam wrażenie, że "między ustami a brzegiem pucharu" (był kiedyś film o takim tytule) Panu Premierowi uleciała myśl że się Sejm nimi zajmie pod warunkiem, że Platforma (to znaczy jej kandydat) je wygra. A póki co koalicjanci Pana Premiera namawiają dotychczasowego prezydenta, by zawetował ustawę o obniżeniu składki zdrowotnej przegłosowaną przez większość koalicji rządzącej. Szef rządu stwierdzi, że "nie chce, by tak ważne tematy podlegały kampanijnej gorączce, co mogłoby zaszkodzić powodzeniu całego projektu". Ale ja w tę zapowiedź wierzę równo mocno jak we wszystkie inne zapowiedzi. Przyzwyczajenie z komunistycznych jeszcze czasów: "jak rząd mówi, że zabierze, to zabierze, a jak mówi, że da, to mówi".
Media donoszą zresztą, że Lewica chce być blokującym w zakresie propozycji zgłaszanych przez "prywaciarzy". Pojawiły się zapowiedzi pokazania absurdów niektórych propozycji i zablokowania "jednej trzeciej z nich", albowiem "za dużo tam pomysłów antypracowniczych". Jakich? Na przykład "stosowania szafek rotacyjnych dla pracowników w miejsce szafek indywidualnych". No cóż - każdy ma takie problemy, jakie ma.
A wracając do przebiegu wczorajszej konferencji, na której Brzoska błyszczał na tle Tuska i w nawiązaniu do pierwszego akapitu tego dzisiejszego mojego felietonu: może rację mają ci "niektórzy", którzy uważają, że to miała być pułapka na Brzoskę? Jeśli tak, to chyba kot wpadł w pułapkę nastawioną na mysz.
Robert Gwiazdowski
Autor prezentuje własne opinie i poglądy
Śródtytuły pochodzą od redakcji