Fundusz dla zwalnianych z pracy
Komisja Europejska chce pomagać osobom zwalnianym z pracy w wyniku zmian globalizacyjnych. W tym celu proponuje utworzenie specjalnego funduszu - poinformowano w środę w Brukseli.
Wartość funduszu ma wynieść 500 mln euro rocznie. Fundusz, według obliczeń KE może objąć 35-50 tys. pracowników rocznie. O pomocy miałyby decydować Parlament Europejski i ministrowie krajów UE na podstawie wniosków o pomoc składanych do Komisji przez poszczególne kraje.
Przewodniczący KE Jose Manuel Barroso powiedział, że fundusz to realizacja zobowiązania, "że pracownicy, którzy stracą swoje miejsca pracy z powodu zmian rynkowych, nie zostaną zapomniani, ani pominięci w zmieniającym się środowisku gospodarczym". Komisja liczy, że fundusz będzie uruchomiony 1 stycznia 2007 r.
Niektórzy polscy politycy są wobec tego rozwiązania sceptyczni. "Nie widzę w tym żadnego bardzo realnego narzędzia, które może zastąpić reformę systemów ubezpieczeniowych w UE - to jest zamiast realnych reform w Unii, które poprawiłyby konkurencyjność i atrakcyjność inwestycyjną tego obszaru" - tłumaczył Przewodniczący komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego Janusz Lewandowski.
"Ten fundusz jest raczej pokłosiem wszystkich lęków i strachów, które ujawniła kampania referendalna we Francji i Holandii" - dodał eurodeputowany.
Zdaniem Lewandowskiego, realna skala zjawiska przenoszenia przedsiębiorstw tam, gdzie można taniej produkować, jest niewielka w stosunku do obaw, jakie ona budzi.
Według niego, Polska jest "w jakiś sposób powodem", bo właśnie m.in. do naszego kraju miałyby przenosić się przedsiębiorstwa np. z Niemiec czy Francji, ale nie adresatem tego funduszu.
Przyznał jednak, że również Polska "może się wylegitymować jakąś utratą kapitału i miejsc pracy" na korzyść bardziej konkurencyjnych krajów.
Największym zagrożeniem dla unijnych pracowników jest jednak Azja, zwłaszcza Chiny, Wietnam i Indie, gdzie koszty pracy są nieporównywalnie niższe niż w Europie.