Fundusze unijne potrzebują euro

Prof. Dariusz Rosati komentuje dla "Funduszy Europejskich"' poziom wykorzystania eurofunduszy oraz tłumaczy, dlaczego powinniśmy wejść do strefy euro.

Prof. Dariusz Rosati komentuje dla "Funduszy Europejskich"' poziom wykorzystania eurofunduszy oraz tłumaczy, dlaczego powinniśmy wejść do strefy euro.

Wykorzystanie unijnych funduszy przez Polskę w ostatnim okresie uległo pewnej poprawie, ale nadal istnieje zagrożenie, że nie będziemy w stanie wykorzystać wszystkich dostępnych środków. Jeśli chodzi o fundusze strukturalne z lat 2004-2006, udało nam się wydać ponad 90 procent, ale znacznie gorzej wygląda sytuacja z Funduszem Spójności, z którego wydaliśmy zaledwie 66 procent, a ostateczny termin wykorzystania tych pieniędzy mija pod koniec 2010 roku. Nie brak głosów wzywających do naciśnięcia pedału gazu, jednak przyspieszenie bez przygotowania może sprawić, że Komisja Europejska może odrzucić rozliczenie projektu.

Jeśli chodzi o budżet na lata 2007-2013, zaawansowanie jest nadal niewystarczające, mimo że minęły już prawie 3 lata. Z informacji Ministerstwa Rozwoju Regionalnego wynika, że choć wpływa wiele wniosków o dofinansowanie, wydawanie pieniędzy idzie dość ślamazarnie. Na koniec listopada 2009 roku podpisano umowy na wykorzystanie 63,1 mld zł pieniędzy unijnych, co stanowi 22, 6 proc. całej alokacji środków, natomiast faktycznie wydano zaledwie 13,1 mld zł pieniędzy unijnych, czyli mniej niż 5 proc. całości dostępnych środków. Warto zauważyć, że znowu najgorzej sytuacja wygląda w Funduszu Spójności, co świadczy o tym, że to rząd ma najwięcej trudności z wydatkowaniem pieniędzy unijnych. Łącznie powinniśmy obecnie wydawać ok. miliarda euro miesięcznie, a wydajemy zaledwie 100 - 150 mln.

Czym tłumaczyć te opóźnienia? W wielu punktach polskie przepisy są bardziej skomplikowane i wymagające niż europejskie. Zamiast upraszczać - skomplikowaliśmy procedury, wymagając sterty zaświadczeń do złożonego wniosku. Wiele do życzenia pozostawia działalność administracji w zakresie wsparcia beneficjentów - uważam, że ta usługa powinna być darmowa dla wszystkich chętnych. I rzecz najważniejsza - niedostosowanie polskiego prawa, co dotyka głównie projektów z Funduszu Spójności. Wprawdzie obowiązuje już nowa ustawa środowiskowa, która umożliwia szybsze uzyskanie wszelkich zgód potrzebnych do przeprowadzenia inwestycji. Ale prawo o zamówieniach publicznych, choć zmieniane, jest nadal bardzo skomplikowane. Są bariery prawne utrudniające wykup gruntów pod inwestycje. Potrzebne jest zasadnicze przyspieszenie. Rząd założył, że najwięcej pieniędzy wyda w latach 2011-2014, a tych pieniędzy potrzeba teraz - w kryzysie. Dlatego uważam, że Ministerstwo Rozwoju Regionalnego powinno przebudować Narodową Strategię Spójności w celu przyspieszenia wydatkowania środków unijnych.

Jest też inny problem. Fundusze z Brukseli dostajemy w euro, a w Polsce wydajemy w złotówkach. Przelicznik bywa bardziej lub mniej korzystny. Występuje ryzyko kursowe, przed którym trzeba się zabezpieczać albo ponosić koszty. Gdy złoty się umacniał, samorządy dostawały mniej niż miały zaplanowane na inwestycje. W tym roku mogą odetchnąć, bo dostają więcej. Ale trend aprecjacyjny powraca, i od przyszłego roku sytuacja znowu się pogorszy. Lamentują rolnicy, bo wszystkie wypłaty na początku roku szły wg kursu z września ubiegłego roku - po 3,39 zł, a euro było wówczas powyżej 4,5 zł. W przyszłym roku rolnicy znów dostaną w skórę, bo tegoroczny kurs będzie mniej korzystny niż kurs bieżący. To są pułapki wynikające z posiadania własnej waluty, która - niezależnie od naszych wysiłków - jest walutą mniej wiarygodną, peryferyjną, i obciążoną większym ryzykiem. Dlatego utrzymanie własnej waluty w tych warunkach jest dość kosztowne. Wymaga utrzymania wysokich stóp procentowych oraz ponoszenia kosztów zabezpieczania się przed zmianami kursu. Ponadto taka waluta może zawsze stać się celem ataków spekulacyjnych. Nie ma tu dobrej rady, poza szybkim wejściem do strefy euro.

Wśród ekonomistów są różne opinie, kiedy powinniśmy to zrobić. Trzeba spełnić dość surowe kryteria, a do innych problemów doszedł kryzys, który utrudnia nam tę drogę. Aby wejść do strefy euro na początku 2013 roku musielibyśmy wejść do korytarza ERM-2 nie później niż w czerwcu 2010 roku. Oznaczałoby to, że nakładamy gorset na wahania złotego, bo kurs złotego mógłby się wahać tylko w dość wąskim przedziale, prawdopodobnie +/- 2,25 proc. Test stabilności waluty wymaga, aby złoty się nie osłabiał. Tymczasem doświadczenia ostatnich miesięcy pokazują, że kurs ulega gwałtownym zmianom, a dzienne wahania mogą sięgać 10 - 12 groszy, czyli około 3 procent. Na szczęście sytuacja się stabilizuje i można będzie myśleć o wejściu do ERM-2, o ile parytet wejścia będzie tak dobrany, że ryzyko spadku kursu będzie minimalne. Jednak negocjacje o wejściu do korytarza ERM-2 trwają dość długo. Ponadto, obecnie nie spełniamy także ani kryterium inflacyjnego, ani fiskalnego. Obniżenie inflacji, a zwłaszcza deficytu finansów publicznych wymaga czasu. Dlatego wejście do strefy euro w 2013 roku może być bardzo trudne z przyczyn technicznych. Bardziej realny wydaje się rok 2014, przy założeniu, że kryzys się kończy i gospodarka zaczyna się podnosić.

Gdy będziemy negocjować wejście do ERM-2, powstanie pytanie - jak wysoki powinien być kurs złotówki do euro? Teraz jest dobry czas na negocjacje, ponieważ złoty jest niedowartościowany. Myślę, że kurs mógłby wynosić 4 - 4,2 . To kwestia poufnych negocjacji, ale myślę, że można walczyć o taki kurs. Co do celowości przyjęcia przez Polskę wspólnej europejskiej waluty - nie mam wątpliwości. Potwierdzają to liczne opracowania, w tym raporty NBP. Wprowadzenie euro spowoduje, że spadną w Polsce stopy procentowe, a polskie przedsiębiorstwa i polscy obywatele nie będą musieli ponosić kosztów wymiany walut. A warto przypomnieć eurosceptykom, że już dziś w euro rozliczamy 60 procent naszego handlu zagranicznego. Oczywiście, przyjęcie euro nie załatwi wszystkich problemów, ale będzie dodatkowym czynnikiem przyspieszenia wzrostu naszej gospodarki oraz wzmocni pozycję Polski jako kraju, który należy do centrum decyzyjnego.

Prof. Dariusz Rosati

Ekonomista, b. minister spraw zagranicznych, w latach 1998-2004 członek Rady Polityki Pieniężnej.

,,Zamiast upraszczać - skomplikowaliśmy procedury, wymagając sterty zaświadczeń do złożonego wniosku''.

Fundusze Europejskie
Dowiedz się więcej na temat: fundusze unijne | fundusze | dariusz | złoty | procent | prof | waluty | strefy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »