Gaz musi płynąć z kilku kierunków

Perspektywa wyborów i polityczne zawirowania wyciszyły problem paliwowego uzależnienia od Rosji. Ale to spokój pozorny, bo na zakręcenie kurka z gazem wciąż nie jesteśmy przygotowani.

Brak decyzji o dywersyfikacji dostaw gazu może przynieść fatalne skutki. Podpisanie nowych kontraktów i budowa gazoportu nie mogą czekać, a ponowne wybory na pewno opóźnią podjęcie decyzji.

O tym, jak wyjść z gazowego impasu, rozmawialiśmy z Januszem Steinhoffem, byłym wicepremierem i ministrem gospodarki w rządzie Jerzego Buzka; Markiem Kossowskim, byłym prezesem PGNiG, Andrzejem Lipko, wcześniejszym prezesem PGNiG, oraz Robertem Gwiazdowskim, prezydentem Instytutu im. Adama Smitha.

Kwestia rosyjska

Gazeta Prawna: - Rosjanie urządzili dwie pokazowe lekcje: najpierw przykręcając kurek Białorusi, a potem Ukrainie. Czy ta demonstracja siły skłoniła odbiorców rosyjskiego gazu do działania w obronie własnych interesów? I jak się w takiej sytuacji bronić?

Reklama

Janusz Steinhoff: - Gdyby kilka lat temu ktoś mnie zapytał, czy Rosjanie mogą ograniczyć dostawy gazu, powiedziałbym: nie. Wcześniej takich przypadków nie było. Obydwa ostatnie incydenty udowodniły, że Rosja nie jest już pewnym dostawcą gazu. Straciła reputację rzetelnego partnera. Liczę na to, że efektem takiego postępowania będzie zmiana podejścia Unii Europejskiej do problemu bezpieczeństwa energetycznego Wspólnoty.

Andrzej Lipko: - W oficjalnym dokumencie rządu Rosji znajduje się zapis, że Federacja Rosyjska uznaje sprzedaż i tranzyt surowców energetycznych jako narzędzie realizacji celów polityki zagranicznej. Jest to bardzo niebezpieczne i nie tylko my zdołaliśmy to odczuć. Dlatego uregulowanie spraw związanych z bezpieczeństwem dostaw gazu jest obecnie w Unii Europejskiej rzeczą absolutnie kluczową.

Gazeta Prawna: - No dobrze, ale co my zrobiliśmy? Już w Sejmie kontraktowym mówiło się o dywersyfikacji dostaw. Wskazywano, że uzależnienie od Rosjan nie tylko zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Polski, ale ogranicza możliwości negocjacji cen i warunków dostaw.

Janusz Steinhoff: - Ale wtedy wszystkie ewentualne działania wynikały z teorii, natomiast teraz wynikają z praktyki. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której potężny dostawca gazu wykorzystuje swoją pozycję do nacisków ekonomicznych i politycznych. I to nie tylko w przypadku Białorusi czy Ukrainy, także w stosunkach z Mołdawią i Gruzją. Dlatego obecnie w Polsce potrzebne są szybkie zmiany: musimy znaleźć nowe źródła dostaw gazu, rozbudować podziemne magazyny tego surowca i zwiększyć krajowe wydobycie. Konieczna jest także rozbudowa infrastruktury gazowniczej, bo zużycie gazu będzie rosło.

Nietrafione prognozy

Gazeta Prawna: - Obecnie 42 proc. gazu zużywanego w naszym kraju pochodzi z Rosji. Jeśli to za dużo, jaki procent rosyjskich dostaw zaspokajałby nasze potrzeby i dawałby poczucie względnej niezależności?

Marek Kossowski: - O procentach trudno dziś mówić, ponieważ to konkretni odbiorcy gazu decydują, od kogo kupują. Mówi o tym tzw. druga dyrektywa gazowa Unii Europejskiej. Nie ma więc instrumentów, które np. zmusiłyby Orlen do zakupu surowca z Norwegii, o 30 proc. droższego. Natomiast o jednej rzeczy warto pamiętać: kontrakt jamalski, także po renegocjowaniu, w dalszym ciągu nakłada na nas obowiązek odbioru określonej ilości gazu.

W pewnym momencie dojdziemy do sytuacji, w której rocznie powinniśmy odbierać z Rosji 9 mld m3 tego surowca. Jaki to będzie procent zużycia gazu w Polsce, nie wiem. Trudno bowiem ocenić, na ile prognozy zapotrzebowania gospodarki na ten surowiec są trafne. Z prognoz sporządzonych w 2004 roku w PGNiG wynika, że w 2025 roku zużycie gazu w Polsce powinno być na poziomie około 22-22,5 mld m3.

Andrzej Lipko: - Sugerowanie ceny gazu norweskiego jako o 30 proc. wyższej od rosyjskiego jest niestety fałszywe. Formuły cenowe w kontraktach opisane wzorem matematycznym, odnoszące się do kilku parametrów rynkowych, są zbyt skomplikowane, aby w sposób prosty dokonywać takich porównań. Posiadam wykonane projekcje cenowe kontraktów na podstawie rzeczywistych parametrów rynkowych z okresu 5-letniego. Ta różnica, na niekorzyść gazu norweskiego,

nie przekracza 11 proc. w relacji do gazu jamalskiego.

Robert Gwiazdowski: - Prognozy mają to do siebie, że się zazwyczaj nie sprawdzają. O tych z początku minionej dekady mówiono, że były sporządzane na zlecenie ekologicznego, antygórniczego, czyli gazowego lobby. Ci, którzy chcieli doprowadzić do ograniczenia wydobycia węgla, musieli pokazywać w bilansie energetycznym, że będziemy zużywali więcej gazu. To byłoby bardziej proekologiczne i ułatwiłoby zdobycie kredytów Banku Światowego na zamykanie kopalń. Jeden z raportów przewidywał podobno zapotrzebowanie na poziomie 45 mld m3.

Gazeta Prawna: - Porównujemy cyfry, a nie mówimy o przyczynach. Powiedzmy więc, czemu prognozy zużycia gazu tak bardzo są przestrzeliwane?

Marek Kossowski: - W dalszym ciągu nie możemy sporządzić bardzo precyzyjnych analiz. Brakuje służb potrafiących profesjonalnie prognozować, biorąc pod uwagę wszystkie zmienne. Choć trudno się temu dziwić: w czasie przygotowań do wprowadzenia PGNiG na giełdę ekspertyzy dotyczące cen ropy zmieniały się co tydzień.

Andrzej Lipko: - Problem leży nie tylko w prognozach. Cóż z tego, że ktoś je przygotowuje, skoro czekamy na ich sprawdzenie nic nie robiąc? Jeśli chcemy rozwijać rynek, musimy zainwestować. Przed laty w Niemczech zapoznano mnie z systemem "trzy razy jeden": milion mieszkańców zużywa miliard metrów sześciennych gazu, a na inwestycje z tym związane trzeba wydać milion marek.

W programie rządu Jerzego Buzka założyliśmy restrukturyzację i prywatyzację, która przyniosłaby rozwinięcie rynku gazu i podwojenie zużycia do 26 mld m3. Postawiliśmy na wydzielenie z PGNiG, a następnie prywatyzację spółek dystrybucyjnych poprzez dopuszczenie do nich inwestorów strategicznych za pomocą podwyższenia kapitału. Nasi następcy nie chcieli tego wykorzystać.

Marek Kossowski: - Za co mieliśmy inwestować? Przecież w 2000 roku PGNiG miało 750 mln zł skonsolidowanej straty. I to rząd Jerzego Buzka doprowadził do tego. Dopiero teraz mamy zupełnie inne możliwości. Do 2009 roku PGNiG może przeznaczyć na inwestycje ok. 3 mld euro.

Budowa gazoportu

Gazeta Prawna: - Skoro mowa o inwestycjach, pomówmy o gazoporcie. Czy to skuteczny sposób, by uniezależnić się od niepewnego dostawcy, czyli Rosji?

Marek Kossowski: - Ta budowa była już rozważana w latach 2000-2001. Ale wtedy gaz skroplony był znacznie droższy od rosyjskiego gazu sieciowego, choć w dłuższej perspektywie okazywał się konkurencyjny w stosunku do gazu norweskiego. Przedsiębiorstwa przemysłowe nie mogą jednak sobie pozwolić na zakup gazu za wszelką cenę. Na szczęście w ostatnich latach gaz skroplony nie drożał tak ostro jak gaz sieciowy, więc choć jest od rosyjskiego wciąż droższy, gospodarka mogłaby zaakceptować jego cenę.

Robert Gwiazdowski: - W polityce widać dwa sposoby myślenia o gazie: prorosyjski i antyrosyjski. Należę do tych, którym kiedyś nie podobały się sowieckie czołgi w Polsce, a dziś o wiele mniej przeszkadza im rosyjski gaz czy rosyjska ropa. Problem polega na tym, że gdy jakaś koncepcja wygrywa, to jej przeciwnicy starają się ją za wszelką cenę storpedować. Terminal LNG może być tego przykładem: zapowiada się dzika awantura, czy zbudować go w Gdańsku czy w Świnoujściu i kto będzie to robił. Tymczasem czas nagli. Po zapadnięciu decyzji powinni pojawić się wykonawcy, tacy gospodarczy bulterierzy, którzy zrealizują zaplanowany projekt, a ewentualne polityczne konsekwencje decyzji niech spadną na tych, którzy je podjęli.

Co trzeba zrobić:
- wrócić do negocjacji z Rosją w sprawie Jamału II
- zbudować terminal gazu skroplonego
- znaleźć inwestora dla PGNiG
- rozbudować krajową infrastrukturę przesyłową
- zwiększyć wykorzystanie węgla w gospodarce
- zainwestować w energetykę jądrową

Gazeta Prawna: - Tylko czy wybudowanie terminalu nie doprowadzi do problemów z nadmiarem gazu, jeśli gospodarka nie będzie w stanie go wchłonąć? Czy nie będzie potrzebna kolejna renegocjacja umów z Rosją?

Janusz Steinhoff: - Zużycie gazu będzie funkcją rozwoju rynku. A rozwój rynku będzie zależał od inwestycji. Jeśli wpuścimy tu inwestorów, jeśli stworzymy dobry klimat dla realizacji projektów rozbudowy infrastruktury sieciowej, zwiększymy zużycie gazu.

Robert Gwiazdowski: - Jakakolwiek decyzja w tej sprawie miałaby zapaść, musi być podjęta szybko. A potem, jak najszybciej, muszą się znaleźć wykonawcy. Rząd powinien określić, czego chce, a wtedy PGNiG lub inna spółka, bo może to być przecież PERN, niech zdecyduje, w jaki sposób to przeprowadzić.

Gazeta Prawna: - Ale terminal nie zapewni nam jednak bezpieczeństwa. Musimy dogadać się z Rosjanami w sprawie drugiej nitki gazociągu jamalskiego. Jakie szanse na porozumienie ma rząd, który obawia się politycznego zbliżenia z Rosją?

Janusz Steinhoff: - W społeczeństwie funkcjonują mity, które nie są oparte na jakichkolwiek argumentach. Jednym z nich jest mit o rusofobii polskiej prawicy czy też przekonanie o rusofilii polskiej lewicy. Aktualnie stan stosunków polsko-rosyjskich jest zły, bo od wielu już lat nasi rosyjscy partnerzy nie wykazali intencji, by je naprawić. Uważam, że z Rosjanami trzeba profesjonalnie negocjować podobnie jak z Niemcami, Francuzami czy Duńczykami. W przypadku gazu czy innych nośników energii, miejscem do rozstrzygania sporów jest arbitraż czy sąd, a nie przykręcanie kurka. Dlatego Rosjanie w tej materii więcej stracili niż zyskali.

Jamalska alternatywa

Gazeta Prawna: - Ale o drugiej nitce prawie się już nie mówi. Czyżbyśmy już zakładali, że nie powstanie? Jakie panowie widzicie szanse na realizację tego przedsięwzięcia?

Marek Kossowski: - Ja zdecydowanie wierzę, że ten gazociąg będzie zbudowany.

Janusz Steinhoff: - To możliwe. Punktem zaczepienia mógłby być wcześniejszy zapis o konieczności przeprowadzeniu analiz ekonomicznych projektu II nitki, które powinna przedstawić strona rosyjska. Nie sądzę, by jakakolwiek rzetelnie sporządzona analiza ekonomiczna wykazała większą racjonalność ekonomiczną projektu gazociągu północnego w odniesieniu do koncepcji budowy II nitki gazociągu jamalskiego.

Gazeta Prawna: - No dobrze, ale jeśli Rosjanie będą mieć rurę pod Bałtykiem, po co mieliby zawracać sobie głowę budową drugiego Jamału?

Janusz Steinhoff: - I dlatego trzeba zabiegać o powrót do bardziej racjonalnego rozwiązania, czyli realizacji projektu II nitki. Proszę zwrócić uwagę na polityczne znaczenie kilku połączeń. Mając jedno na północy, drugie w centrum, trzecie na południu, można wyjątkowo sprawnie i selektywnie prowadzić politykę zagraniczną. Wystarczy w odpowiednim miejscu przykręcić kurek.

Kupią gaz

Gazeta Prawna: - Ale kontrakty podpisują bezpośrednio spółki. Może to one powinny zawierać strategiczne porozumienia, jakieś koalicje, które mogłyby wpłynąć na interesy ich krajów?

Robert Gwiazdowski: - Przykładem takich działań mógłby być kontrakt z Norwegami, którzy zainteresowani byli polskim przemysłem produkcji nawozów. Mogliśmy nawiązać kontakt z tamtejszym partnerem z branży paliwowej, firmą Norsk Hydro, drugim po Statoilu producentem gazu. Ona była zainteresowana polską chemią i sprawa dywersyfikacji byłaby teraz znacznie prostsza. W biznesie sprawdza się filozofia Heraklita - nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Ale można do innej. Zainteresowanie zakładami azotowymi, największym odbiorcą gazu w przemyśle, wykazuje obecnie niemiecka firma PCC. Z całą pewnością będzie dbała o zapewnienie swoim spółką dostaw gazu po rozsądnej cenie.

Gazeta Prawna: - Skoro mówimy o koalicjach pomiędzy spółkami, co moglibyśmy ze swej strony zaproponować?

Marek Kossowski: - Mamy dwa kierunki zagraniczne: Norwegię i Ukrainę. Powinniśmy wrócić do rozmów z Norwegami, ale niekoniecznie na zasadzie: sprzedajcie nam gaz. Może byłoby lepiej zaproponować im rolę inwestora strategicznego dla PGNiG. Równie dobrze można byłoby powiązać interesy naszego sektora paliwowo-energetycznego z Ukrainą. Czemu PGNiG nie mógłby wejść do Naftogazu? Nie byłoby to wcale złe rozwiązanie.

Gazeta Prawna: - Politycy nie przełkną oddania części PGNiG w obce ręce, bo to dla nich prawie herezja. Nie przekonają ich żadne argumenty.

Marek Kossowski: - Ale chcemy mieć złoża. A przykładowo Statoil, w zamian za dostęp do naszego rynku, mógłby je udostępnić.

Andrzej Lipko: - Tylko co nam to da? Przecież nie mamy odpowiedniej infrastruktury. Bez rur nie będziemy mogli tego dostępu wykorzystać. A Norwegowie wraz z kontraktem handlowym zaoferowali inwestycję w gazociąg do Polski.

Janusz Steinhoff: - Jeśli PGNiG podejmie decyzję o budowie gazoportu, powinno się rozważyć możliwość wspólnego przedsięwzięcia z krajami bałtyckimi. W ogóle powinniśmy współpracować z Unią w kwestiach polityki energetycznej. Także z Ukrainą, która jest strategicznym partnerem Polski. Ta współpraca powinna obejmować również projekt Odessa-Brody-Gdańsk, ale pod warunkiem, że tej infrastruktury nie przejmą Rosjanie.

Rozmawiali: Janusz K. Kowalski, Adam Woźniak

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: Rosji | rosyjska | gaz | PGNiG | steinhoff | Robert Gwiazdowski | terminal | budowa | Rosjanie | infrastruktura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »