Gdy kredytowa okazja zabija zdrowy rozsądek

- Musieliśmy wziąć kredyt na remont domu. Oboje z mężem mieliśmy stałe dochody, więc wydawało się to bezpieczne. Kto mógł przypuścić, że po półtora roku ja stracę pracę, a mąż ciężko zachoruje. W banku nawet nie chcieli z nami rozmawiać o czasowym wstrzymaniu rat. Zaczęliśmy brać inne kredyty, byle tylko spłacać to zobowiązanie. Niestety, każda kolejna pożyczka była droższa. Obecnie kwota odsetek zrównała się z pożyczonym kapitałem. Jesteśmy w kropce. Nie mamy szans tego uregulować - mówi Janina K. z Płońska.

Scenariusze kredytowych kłopotów są do siebie podobne. Znaczną część zobowiązań wobec banków zaciągają ludzie znajdujący się aktualnie w dobrej sytuacji finansowej. Gdy miesięczne dochody są wysokie, wcześniej czy później wyraźnie rosną apetyty konsumpcyjne. Właśnie w takiej sytuacji zapadają najczęściej decyzje o kupnie nowego mieszkania, budowie domu czy zmianie samochodu. Niestety, dobra sytuacja ma to do siebie, że czasami zmienia się w sytuację złą. Utrata pracy, upadek firmy, choroba stają się przyczyną, dla której niezbyt dotąd dolegliwe raty okazują się nagle poważnym problemem. Aby spłacać stary kredyt, zaciąga się często nowy lub robi debety na kartach. Efekt jest z reguły podobny - klient wpada w spiralę zadłużenia, z której najczęściej nie ma ucieczki. Kolejne pożyczki tylko na chwilę oddalają kłopoty, zaś ich koszty dramatycznie rosną.

Reklama

Szybko, tanio bez poręczycieli

W poważne tarapaty wpadają ci, którzy dają się nabrać na polską odmianę "systemu argentyńskiego". Mimo że tysiące rodaków straciło już na tym pieniądze, ciągle znajdują się nowi chętni. Hasło "tani i szybki kredyt bez poręczeń" cały czas okazuje się bardzo atrakcyjne. 37-letnia Magdalena Kaniewska ze Szczytna (imię i nazwisko zmienione na jej prośbę: "Nie chcę, by znajomi się ze mnie śmiali, że tak dałam się nabrać") na początku zeszłego roku chciała pożyczyć 25 tys. złotych na wykończenie domu, który stał w stanie surowym. Dopiero co rozkręcała mały sklep, nie miała zdolności kredytowej, by wziąć pożyczkę z banku, a w "Gazecie Olsztyńskiej" przeczytała kuszące ogłoszenie o pożyczkach bez żyrantów, bez zdolności kredytowej dla tych, którym banki nie chcą dać kredytu. - Poszłam do Europejskiego Funduszu Budowlanego w Olsztynie. Przyjął mnie tam bardzo sympatyczny pan, który powiedział, że mój wniosek zostanie rozpatrzony w ciągu 48 godzin, a za dwa tygodnie będę mogła spodziewać się pieniędzy. Pytałam go też, czy to czasem nie system argentyński, ale on mnie uspokajał, że nie, że firma jest zarejestrowana w sądzie, że nie mam się czego obawiać - opowiada Kaniewska.

Zjawisko lichwy pojawia się w sposób niepokojący, a walka z nim nie jest skuteczna
prof. Andrzej Zoll

Nie występując przeciwko zasadzie swobody umów i uznając, że jest to jedna z podstawowych zasad obrotu gospodarczego, nie mogę jednocześnie rozumieć tej zasady jako całkowitej wolności, doznawać ona bowiem powinna ograniczeń wówczas, gdy jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Artykuł 76 Konstytucji RP zobowiązuje wszystkie władze publiczne do ochrony konsumentów, w tym konsumenta usług finansowych, przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi. Stabilizacja sytuacji gospodarczej oraz niska inflacja sprzyjają podjęciu tej sprawy, albowiem zjawisko lichwy pojawia się w sposób niepokojący, a za pomocą obecnie obowiązujących przepisów prawa walka z nim nie jest skuteczna.

By otrzymać pieniądze, musiała wpłacić 4 proc. kwoty pożyczki za "rozpatrzenie wniosku" (1000 zł). Efekt był łatwy do przewidzenia. Obiecanego kredytu nie było, były natomiast raty do płacenia. W najbliższym czasie sprawa ma trafić do sądu.

W zeszłym roku kilkuset mieszkańców Zielonej Góry dało się naciąć Korporacji Finansowej, która wzięła od nich zaliczki na rzecz kredytów, które lada chwila miały zostać przyznane. Oczywiście, nikt ich nigdy nie zobaczył. Swego czasu furorę zrobił "Pierwszy Polski Program Budowlany - Mój Nowy Dom", wymyślony przez Polską Grupę Kapitałową "Kredyt". Był szeroko reklamowany w mediach i miał spełniać marzenia wielu rodaków o posiadaniu własnego mieszkania lub domu. Nikogo jakoś nie zastanowiło, jak to możliwe, że firma proponuje kredyt tańszy o ponad połowę od oferty banków. Działając przez niecałe półtora roku, firma nacięła ponad tysiąc osób na ponad 4,5 mln złotych. Zdecydowana większość z nas nie czyta tego, co podpisuje. Umowa kredytowa to kilka drobno zapisanych stron. Przeciętny klient tego nie przeczyta wychodząc z założenia, że jeśli bank to przygotował i inni podpisują, to nie ma się co męczyć. Dopiero w razie kłopotów zaczynamy studiować zawartą umowę i nieraz włosy stają dęba. Towarzyszy temu zdumiewająca naiwność, wręcz dziecinna wiara, że to możliwe i niebudzące podejrzeń, że ktoś nagle proponuje nam kredyt znacznie taniej niż inni. Nadzieja na okazję zabija rozsądek.

Pomysł ustawowego ograniczenia wysokości oprocentowania kredytów bankowych to oczywisty zamach na swobodę gospodarowania. Po to przecież mamy wolny rynek, by każdy - także bank - mógł przedstawić swoją ofertę, zaś klient, przejrzawszy ją uważnie, wybrał to, co odpowiada mu najbardziej. Gdy jednak zdamy sobie sprawę, że długi kredytowe ma ponad 60 proc. obywateli i znaczna część tych zobowiązań nie jest spłacana - trudno nie zauważyć, że coś w tym systemie szwankuje.

Zdaniem dr. Ryszarda Zelwiańskiego z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, najbardziej oburzającymi jego przejawami są odsetki od tzw. kredytów przeterminowanych, czyli niespłacanych w terminie, oraz praktyki licznych lombardów i instytucji pozabankowych. Pozbawienie wymiaru sprawiedliwości kryterium ustalania, co jest lichwą, sprawiło, że praktycznie martwe stały się przepisy jej przeciwdziałające.

Regulacje prawne nie mogą zakłócać wolnej konkurencji
prof. Ewa Łętowska, ekspert w zakresie prawa konsumenckiego

Współczesne metody ochrony konsumenta odchodzą od formy zakazu. W żadnym zaś razie nie mogą być stosowane regulacje zakłócające wolną konkurencję. Byłoby to sprzeczne z postanowieniami Traktatu Europejskiego. Rozumiejąc intencje prof. Zolla, zwracam uwagę, że musimy zachować zgodność z prawem europejskim.

O powrót do praktyki państwowej regulacji maksymalnych odsetek apelowali niemal wszyscy dotychczasowi rzecznicy praw obywatelskich. W 1996 r. z postulatami tymi zgodziła się Rada Legislacyjna. Do sprawy tej wrócił w niedawnym liście do ministra sprawiedliwości prof. Andrzej Zoll - rzecznik praw obywatelskich.

Podobne argumenty zainspirowały zapewne poselski klub Ligi Polskich Rodzin, który złożył u marszałka Sejmu projekt ustawy o zmianie kodeksu cywilnego. Zakłada on, iż Rada Ministrów określać będzie wysokość odsetek ustawowych, zaś odsetki wynikające z czynności prawnych nie będą mogły być wyższe od dwukrotności ustawowych.

Między nami bankowcami

Tego rodzaju pomysł musiał spotkać się z licznymi kontrowersjami. Oponenci przede wszystkim zwracają uwagę, że będzie to oznaczać brutalną ingerencję w swobodę działalności gospodarczej.

- To jest bezsensowna propozycja. Warunki, na jakich udzielany jest kredyt, to kwestia umowy między bankiem a klientem. Zastanówmy się, co będzie, gdy dopuszczalne oprocentowanie kredytów zostanie ustalone na zbyt niskim poziomie? Banki po prostu przestaną ich udzielać. Oprocentowanie kredytów przeterminowanych jest rzeczywiście wysokie, jednak nie wyższe niż np. w wypadku źle zapłaconych podatków na rzecz państwa. Czy to oprocentowanie też obniżymy? - argumentuje Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich.

- Uważam, że wszelkie ustawowe określanie cen maksymalnych nie pachnie najlepiej. Z drugiej jednak strony, gdy w sobotę robię zakupy (mieszkam na warszawskim Dolnym Mokotowie) i widzę w wielu miejscach ogłoszenia "udzielamy kredytów bez zabezpieczeń, poręczycieli, od ręki", to wiem, czym to grozi potencjalnym klientom: absurdalnie wysoką ceną kredytu i brakiem jakiejkolwiek ochrony ich interesów - mówi Włodzimierz Grudziński, prezes Zarządu Banku BISE.

Robert Moreń, rzecznik prasowy PKO S.A., sugeruje, że ograniczenie wysokości oprocentowania kredytów pomogłoby bankom w konkurencji z pozabankowymi instytucjami udzielającymi pożyczek. - Oprocentowanie, czyli cena kredytu, ustalane jest przez warunki rynkowe i jako takie nie może być sztucznie ograniczane przez ustawę. Może być to niebezpieczne, o czym świadczy przykład Argentyny - dodaje Robert Moreń.

Z orzecznictwa sądów europejskich

Sąd belgijski uznał za niezgodną z prawem klauzulę nakładającą na posiadacza rachunku bankowego odsetki umowne w wysokości 20,4 proc. Sąd orzekł, że odsetki były wygórowane, i zredukował je do 8 proc. Z kolei sąd dla Balearów uznał za bezskuteczną klauzulę przewidującą, że odsetki należne za ewentualne zaległości w spłatach zostaną ustalone w odrębnym dokumencie, innym niż podpisany przez strony. Powołując się na postanowienia prawa o ochronie konsumentów i użytkowników sąd orzekł, że klauzula taka jest niedopuszczalna i nieważna, ponieważ odnosi się do dokumentu, którego klient banku nie widział ani przed, ani w trakcie podpisywania umowy. W Maladze sąd apelacyjny uznał za lichwiarskie, a więc niedopuszczalne, narzucone przez bank odsetki w wysokości 30,73 proc. Zdaniem banku, wysokość odsetek nie może przekraczać 10 proc.

Oko na historię

W Polsce już w dwudziestoleciu międzywojennym państwo ingerowało w ofertę banków. Rozporządzenie ministra skarbu z 20 października 1932 r. wprowadzało ograniczenie dotyczące najwyższej dopuszczalnej granicy odsetek umownych w wysokości 12 proc. rocznie. Także w okresie powojennym nie pozostawiano tej kwestii samej sobie. Dopiero w 1989 r. Rada Ministrów zrezygnowała z określenia wysokości odsetek ustawowych i maksymalnych. Tym samym pozbawiła wymiar sprawiedliwości kryterium określania lichwiarskiego charakteru odsetek, dając tym samym asumpt dla swobodnego rozwoju tegoż procederu.

Andrzej Goszczyński

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: dochody | bank | firma | odsetki | oprocentowanie | rozsądek | kredytowa | zdrowy | kredyt | sprawiedliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »