Google przedstawił Barda. Na razie tylko w USA i Wielkiej Brytanii
Google raczej nie przywykł do nadrabiania zaległości w dziedzinie AI lub wyszukiwaniu, ale dziś firma musi pokazać, że nie straciła przewagi. Rozpoczyna wdrożenie chatbota o nazwie Bard, który ma stoczyć walkę z niebywale popularnym ChatGPT.
Zapytany o to, czy właśnie dynamika konkurencji stała za wprowadzeniem na rynek Barda, Jack Krawczyk, starszy dyrektor produktu, powiedział, że Google koncentruje się na użytkownikach. - Wewnętrzni i zewnętrzni testerzy zwrócili się do Barda, aby zwiększyć swoją produktywność, przy okazji napędzając swoją ciekawość - powiedział. Zaczynając od rynków USA i Wielkiej Brytanii, można dołączyć do listy oczekujących na anglojęzyczny dostęp do Barda. Nie wiadomo, kiedy będzie można dołączyć do tej listy w Polsce.
W odróżnieniu od ChatGPT, program produkuje od razu bloki tekstu. Bard zawiera również funkcję pokazującą trzy różne wersje lub "wersje robocze" danej odpowiedzi, pomiędzy którymi użytkownicy mogą się przełączać. W przeciwieństwie do ChatGPT, Bard nie jest biegły w generowaniu kodu komputerowego. Google na razie nie używa Barda do reklamy, czyli swojego głównego modelu biznesowego.
"Bard nie zawsze będzie miał rację" - ostrzega wyskakujące powiadomienie Google podczas demo. Podczas demonstracji dla Reutera bot popełnił kilka błędów, np. twierdząc, że paprocie wymagają jasnego, pośredniego światła. - Znamy ograniczenia technologii, dlatego chcemy być bardzo rozważni i powolni, jeśli chodzi o tempo, w jakim to rozwijamy - dodał Krawczyk.
- Bard to wczesny eksperyment, nie jest doskonały i od czasu do czasu będzie się mylił - dodał Eli Collins, wiceprezes ds. badań w Google pracujący nad Bardem.
Google twierdzi, że pierwsi użytkownicy Barda uznali go za przydatną pomoc w generowaniu pomysłów lub tekstu. Collins przyznaje również, że niektórym udało się go zmusić do niewłaściwego zachowania, choć nie sprecyzował, w jaki sposób i jakie dokładnie ograniczenia Google próbował nałożyć na bota.
Boty w stylu ChatGPT mogą również powielać uprzedzenia lub język znaleziony w ciemnych zakamarkach danych szkoleniowych, na przykład na temat rasy, płci i wieku. Mają również tendencje do odzwierciedlania sposobu, w jaki użytkownik się do nich zwraca, co powoduje, że łatwo zachowują się tak, jakby odczuwały emocje i są podatne na nakłanianie do mówienia dziwnych i nieodpowiednich rzeczy.
Wyścig w celu rozwoju i komercjalizacji technologii wydaje się przyspieszać. W zeszłym tygodniu OpenAI ogłosiło ulepszoną wersję modelu językowego stojącego za ChatGPT, nazwaną GPT-4. Google ogłosił, że udostępni innym potężny model językowy o nazwie PaLM za pośrednictwem API oraz doda funkcje generowania tekstu do Google Workplace, swojego oprogramowania biznesowego. Z kolei Microsoft zaprezentował nowe funkcje w pakiecie Office, które wykorzystują ChatGPT.
Krzysztof Maciejewski