Gospodarka liczy zyski

Mija pierwszy rok naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Co zyskaliśmy na integracji ze Wspólnotą, a jakie oczekiwania się nie sprawdziły? Zapytaliśmy o to ekonomistów.

prof. Andrzej Wernik, Wyższa Szkoła Ubezpieczeń i Bankowości

członkostwo Polski w Unii Europejskiej przyczyniło się do przyspieszenia naszego tempa wzrostu gospodarczego. Trudno jednak określić, w jakim stopniu, ponieważ nie wiadomo, jaki był w tym udział normalnego cyklu koniunkturalnego. Na pewno wstąpienie Polski do Unii Europejskiej ułatwiło eksport, który mimo umacniania się złotego nie został zastopowany. Korzystne jest to, że pewna grupa osób znalazła legalne zatrudnienie w niektórych krajach dawnej Piętnastki. Szkoda, że nie wszystkie państwa Wspólnoty otworzyły swój rynek pracy dla Polaków. Na wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej na pewno zyskało rolnictwo, chociaż część rolników uważa, że wsparcie Unii było za małe, bo liczyli na więcej, ale taka jest natura ludzka, wszyscy chcieliby więcej. Wprawdzie budżet państwa stracił, bo otrzymał z Unii mniejsze wpłaty niż wynosiła składka naszego kraju, ale zyskała cała gospodarka, dla której saldo jest dodatnie. Jest to normalne, pod tym względem nie wyróżniamy się niekorzystnie w porównaniu z innymi krajami.

Wstąpienie Polski do Unii ułatwiło eksport,
który mimo umacniania się złotego nie został zastopowany.

Mechanizm jest taki, że składkę płaci budżet, a środki z Unii płyną do niego tylko w małym stopniu, kierowane są głównie do samorządów, rolników i przedsiębiorców. W rezultacie gospodarka zyskała nie tylko w wymiarze ekonomicznym (wyższy wzrost gospodarczy czy większy eksport), ale także w wymiarze czysto finansowym - uzyskaliśmy dodatnie saldo przepływów pieniężnych.

prof. Jan Macieja, Polska Akademia Nauk

W czasie naszej dotychczasowej obecności w Unii Europejskiej krajowe przedsiębiorstwa poczuły konkurencję i podjęły wiele działań w celu ochrony krajowego rynku przed firmami zagranicznymi. To się przejawiało w różnego rodzaju fuzjach, połączyło się bardzo dużo drobnych przedsiębiorstw. Oczywiście w dobie globalizacji, otwartych granic takie fuzje nie zagrażają konsumentom, wręcz przeciwnie, przedsiębiorstwa poprzez obniżkę kosztów mogą obniżać ceny swoich produktów. Ponadto akcesja spowodowała zauważalną poprawę tak zwanych mikroekonomicznych fundamentów wzrostu gospodarczego - zwiększyły się zyski przedsiębiorstw i wzrosła ich rentowność. Jednocześnie poprawiła się stopa zwrotu na zainwestowanym kapitale. A to jest najważniejszy, oprócz wiarygodności i przewidywalności, motyw do inwestowania. Ważną rzeczą jest poprawa rentowności w przemyśle spożywczym, który korzysta z produktów dostarczanych przez rolników. To ma bardzo ważne znaczenie, ponieważ przyczynia się do postępu cywilizacyjnego wsi, która przez długi czas była trochę na marginesie procesu transformacji gospodarki. Wprawdzie wzrosły ceny żywności, ale teraz już nie rosną. Ponadto wzrosła efektywność krajowych przedsiębiorstw mierzona różnymi wskaźnikami, w tym wartością dodaną. Widać to między innymi wśród eksporterów. Choć złoty się umocnił, eksport rósł, mimo iż wcześniej mówiono, że wzmocnienie złotego doprowadzi wiele firm do ruiny i upadku. Przedsiębiorstwa poprzez redukcję kosztów i poprawę jakości potrafiły zniwelować wzrost wartości złotego. Z kolei mocniejszy złoty, w sytuacji gdy nie uderzył w eksport, korzystnie wpłynął na poziom długu publicznego.

Akcesja spowodowała zauważalną poprawę tak zwanych mikro-ekonomicznych fundamentów wzrostu gospodarczego.

Na integracji z Unią Europejską zyskało wiele branż. Doszło do konsolidacji i prywatyzacji w hutnictwie. Wprawdzie proces ten nastąpił przed uzyskaniem członkostwa Polski w Unii, ale nie zostałby on uruchomiony, gdyby nie bliska perspektywa integracji ze Wspólnotą. To pomaga naszemu przemysłowi węglowemu, bo chyba trwale wzrosła cena węgla koksującego wykorzystywanego w hutnictwie. Bardzo optymistyczne jest to, że otwarcie granic nie spowodowało upadku, nie zagroziło żadnemu z polskich przemysłów. Wbrew temu, co przepowiadano, firmy potrafiły się obronić. Oczywiście dobre firmy budowlane i transportowe nie odniosły korzyści proporcjonalnych do ich konkurencyjności na rynkach Unii Europejskiej z powodu blokowania przez kraje Wspólnoty dostępu do tych rynków. To jest nieprzyjemne, ale w dłuższym okresie nie da się tego utrzymać, musi nastąpić pełne otwarcie rynku Unii Europejskiej dla naszych firm.

prof. Jan Winiecki, prezes Towarzystwa Ekonomistów Polskich

Polska jest krajem, który ma przewagi konkurencyjne. To po naszym wejściu do Unii Europejskiej zaowocowało także przyspieszeniem eksportu w tych obszarach, w których wcześniej tak znaczącego przyrostu nie obserwowano. Mam tu na myśli między innymi sprzedaż produktów rolnych na unijnych rynkach. I tak na dobrą sprawę główne korzyści naszego członkostwa w Unii Europejskiej wynikają z powiększonego dla nas rynku, na którym funkcjonują w przybliżeniu jednakowe reguły, choć do jednolitego rynku jest jeszcze daleko. Należało się spodziewać, że te reguły zagrają i będą pomagać rozwojowi naszej gospodarki. Natomiast jest coś, czego ludzie generalnie nie rozumieją, a ja, zajmując się przez wiele lat krajami rozwijającymi się, byłem na to zdecydowanie bardziej wyczulony. Otóż widzę, na razie jeszcze nieduże, wady wynikające z tego, co tak kochają wszyscy politycy, którzy licytują się, ile który zdobył środków dla kraju. A takie możliwości daje im wspólna kasa Unii Europejskiej.

Główne korzyści naszego członkostwa wynikają z powiększo-nego dla nas rynku.

To jest coś, co w krajach rozwijających się powodowało bardzo poważne skutki społeczne i polityczne. Nie swoje pieniądze wydawane są nieefektywnie przez władze publiczne. Ale ważniejsze jest to, że pieniądze z zewnątrz, które dostają władze, zmieniają relacje między władzą a społeczeństwem obywatelskim. I my to już obserwujemy. Zmienia się mentalność, społeczeństwo obywatelskie, zamiast zajmować się rozwiązywaniem swoich problemów, zwraca się do władz centralnych, gdzie poszczególne grupy społeczno-zawodowe i regionalne zaczynają konkurować o pieniądze niepaństwowe. W efekcie w gruncie rzeczy zamiera skłonność do polegania na własnym wysiłku, a po drugie, rozbijają się proporcje sił między społeczeństwem obywatelskim i władzą. A ponieważ więcej zależy od władzy, to tak zwany syndrom zależności będzie się coraz silniej ujawniał.

prof. Mieczysław Kabaj, Instytut Pracy i Spraw Socjalnych

o naszym wstąpieniu do Unii Europejskiej pewna grupa osób wyjechała za pracą do Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji. Jest ona jednak mniejsza, niż można było oczekiwać. Niestety na rynek Unii nie zostały dopuszczone nasze usługi. Gdyby tak się nie stało, wówczas powstałaby szansa na pracę dla dużej grupy osób. Poza tym jest pewna asymetria między liberalizacją rynku w Polsce i w Unii Europejskiej. Niektóre kraje Wspólnoty, na przykład Dania, wprowadziły bardzo duże obostrzenia w zatrudnianiu pracowników z nowych krajów Unii Europejskiej. Te obostrzenia powodują, że na wspomnianym duńskim rynku pracy trudno się jest przebić, choć jest tam praktycznie pełne zatrudnienie, bezrobocie jest bardzo małe. Natomiast w Niemczech nasze firmy budowlane mają ciągle problemy, chce się tam ograniczyć ich liczbę. Tymczasem w naszym kraju łatwo zauważyć, że działa bardzo dużo firm niemieckich, które dominują w wielkim budownictwie i nie mają żadnych przeszkód w rozwoju swojej działalności. Ostrzegałem przed tą asymetrią. Jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej mówiłem naszym negocjatorom, że największym niebezpieczeństwem jest właśnie asymetria. To znaczy, że z jednej strony jest pełna swoboda przepływu towarów, co jest korzystne dla starych krajów Unii Europejskiej, które mają przewagę techniczną i jakościową, a z drugiej strony wprowadza się bardzo daleko idące ograniczenia w sferze przepływu usług, w których jesteśmy konkurencyjni. Jeżeli chcemy korzystać z dużego, europejskiego rynku pracy, który wcześniej czy później będzie się otwierał, to trzeba w Polsce zmienić system nauczania języków. To znaczy trzeba tak nauczać, żeby absolwent szkoły średniej lub zawodowej znał dobrze jeden język zachodni. A jeżeli chodzi o absolwentów szkół wyższych, to dwa języki zachodnie. Niestety w tej dziedzinie jest w ostatnich latach mała zmiana. Nauczanie języków trochę się poprawiło, ale jego jakość jest nadal słaba. Z drugiej strony mamy pewne rozczarowanie wśród naszych pracowników, którzy wyjechali do pracy na przykład do Szwecji, Danii, Francji czy Niemiec. Rynek pracy dla cudzoziemców jest tam bardzo ściśle określony. Opolskie doświadczenia dowiodły, że 98 proc. tych, którzy wyjeżdżają za pracą od lat, bo mają podwójne obywatelstwo - polskie i niemieckie - wykonuje bardzo proste i ciężkie prace. To jest naturalne, że wolne stanowiska pracy są to na ogół stanowiska o niskim prestiżu, o niskich wynagrodzeniach, z którymi związana jest ciężka praca, na przykład w rolnictwie, budownictwie, usługach hotelarskich bądź osobistych. Natomiast nasi czasowi emigranci zarobkowi wyobrażają sobie często, że za granicą znajdą bardzo dobrą, wysoko płatną, interesującą i rozwijającą pracę. Tymczasem z trudem trafiają na oferty, których Niemcy, Francuzi czy Szwedzi nie chcą przyjmować.

Jest pewna asymetria między liberalizacją rynku pracy w Polsce i w Unii Europejskiej.

prof. Elżbieta Mączyńska, Szkoła Główna Handlowa

Nie sprawdziły się czarne prognozy formułowane przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Sama przestrzegałam przed tym, że przedsiębiorstwa mogą nie sprostać konkurencji po otwarciu granic Wspólnoty. Prognozy ostrzegawcze były jednak potrzebne i spełniły swoją rolę. Między innymi dzięki nim przedsiębiorstwa lepiej przygotowały się do integracji. W ubiegłym roku zdecydowanie wzrosły zyski przedsiębiorstw, poszybowała w górę rentowność firm, co związane było także w dużej części z naszą obecnością w Unii Europejskiej. Niepokojące jest jednak to, że inwestycje przedsiębiorstw są ciągle słabe. A bez nich bardzo dobre wyniki ekonomiczno-finansowe przedsiębiorstw nie mogą mieć charakteru długotrwałego.

Zdecydowanie wzrosły zyski przedsiębiorstwi poszybowała w górę rentowność firm.

prof. Cezary Józefiak, Polska Akademia Nauk

Obowiązek współfinansowania przez naszą stronę przedsięwzięć finansowanych przez Unię wymusi bardziej efektywne wykorzystanie środków publicznych niż dopłacanie do przedsiębiorstw trwale nierentownych. W 2003 roku wydano u nas na tzw. pomoc publiczną 20 mld zł, dwa razy więcej niż rok wcześniej. Teraz już tego, na szczęście, powtórzyć nie można. Zeszły rok okazał się rekordowy pod względem wyników przedsiębiorstw. Zauważamy jednak silniejsze zmniejszenie popytu na kredyty, niż wynikałoby to z poprawy wyników. Może to się wiązać z ciągle zbyt wolno rosnącymi inwestycjami przedsiębiorstw.

Przestaliśmy być częścią niestabilnego regionu środkowo-wschodniej Europy, a staliśmy się częścią Unii Europejskiej.

Dla zagranicznych inwestorów finansowych znaczenie ma zwiększenie się poziomu bezpieczeństwa naszego rynku. Przestaliśmy być częścią niestabilnego regionu środkowo-wschodniej Europy, a staliśmy się częścią Unii Europejskiej. Ryzyko inwestowania u nas jeszcze bardziej się zmniejszy, gdy wejdziemy do systemu ERM2, wtedy bowiem znacząco zmaleje ryzyko kursowe. Po wejściu do strefy euro, myślę że w 2009 r., ryzyko kursowe w ogóle zniknie. Mam nadzieję, że w tym czasie będzie już pełne otwarcie rynku pracy i usług, co da dodatkowy bodziec eksportowi i inwestycjom oraz pomoże w zmniejszaniu bezrobocia.

Reklama

Notowali

Janusz K. Kowalski

Wojciech Ankudowicz

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »