Gospodarka odbiła szybko po pandemii, ale teraz zwolni

Gospodarka szybko odbiła z dna kryzysu, ale tempo tego odbicia zaczyna przygasać. Są już sygnały, że najbliższe miesiące mogą przynieść dłuższą stagnację na osiągniętej w lipcu górce. Przyjęta przez rząd nowelizacja budżetu na ten rok pokazuje, że może brakować już dopalaczy, żeby dalej gospodarkę stymulować.

Dane makroekonomiczne na przełomie II i III kwartału jednoznacznie pokazują silne odbicie z kryzysowego dołka. Już jednak w lipcu dynamika tego odbicia - na przykład w sprzedaży detalicznej - zaczęła wygasać. Gwałtownie spadają inwestycje prywatne, a w ślad za nimi załamują się inwestycje publiczne. A konsumenci czują się mniej pewni siebie i swoich pieniędzy.    

- Opublikowane dane sugerują nieco szybsze odbicie koniunktury na początku III kwartału 2020 niż można było tego oczekiwać. Rozczarowuje jednak ich struktura, z której wyłania się obraz szybkiego odbicia wydatków konsumpcyjnych i bardzo słabych inwestycji - twierdzi Piotr Popławski, starszy ekonomista banku ING BŚK.

Reklama

W sierpniu GUS zasypywał coraz lepszymi danymi

Najpierw były te o PKB w II kwartale. Wynikało z nich, że wpadliśmy w głęboka recesję, ale dużo płytszą niż oczekiwali analitycy i znacznie łagodniejszą niż doznało jej wiele krajów w Europie. Polska gospodarka skurczyła się w II kwartale mniej niż oczekiwano, bo tylko o 8,2 proc. w porównaniu z II kwartałem zeszłego roku

Potem GUS podał, że w lipcu zatrudnienie w przedsiębiorstwach było o 2,3 proc. niższe niż przed rokiem, gdy analitycy oczekiwali spadku o 3 proc. To znaczy, że w lipcu w porównaniu z czerwcem pracowało o 66 tys. osób więcej. Wynagrodzenia w przedsiębiorstwach wzrosły w lipcu o 3,8 proc. rok do roku, podczas gdy oczekiwano znacznie niższego wzrostu - o 2,9 proc. To wszystko znaczy, że rynek pracy zaczął się stabilizować.

Produkcja przemysłowa wzrosła w lipcu w porównaniu z lipcem zeszłego roku o 1,1 proc. To znaczy, że przemysł szybko odbudowuje się po "zamrożeniu" gospodarki. Dochodzi do siebie branża motoryzacyjna, która przeszła zupełne załamanie w okresie lockdownu. Do zwiększania produkcji zachęca odbudowujący się zagraniczny popyt na polskie towary.   

Dzięki temu wyniki przemysłu za lipiec były znacznie lepsze od oczekiwań. Analitycy spodziewali się, iż w lipcu produkcja w porównaniu z lipcem zeszłego roku nie wzrośnie, ale spadnie - o 2 proc. Co więcej, był to już drugi miesiąc z rzędu, kiedy produkcja przemysłu okazała się lepsza od oczekiwań. W czerwcu - wbrew prognozom - wzrosła ona po raz pierwszy od początku pandemii licząc rok do roku, choć zaledwie o 0,5 proc.   

W końcu w piątek poznaliśmy dane o sprzedaży detalicznej za lipiec. Te także są lepsze od oczekiwań i prognoz. Liczona w cenach stałych sprzedaż wzrosła o 3 proc. rok do roku i o 6,5 proc. w porównaniu z czerwca. Dodajmy, że w czerwcu sprzedaż była jeszcze "na minusie", niższa o 1,3 proc. niż rok wcześniej.

Największy wzrost sprzedaży w porównaniu z poprzednim rokiem nastąpił w przedsiębiorstwach sprzedających meble, TV i AGD - o 15,8 proc. Wzrosła także sprzedaż odzieży i butów - o 5,3 proc., prasy, książek oraz "pozostała sprzedaż" w wyspecjalizowanych sklepach" - o 2,3 proc. Mają się z czego cieszyć dealerzy samochodowi - po raz pierwszy od wybuchu pandemii sprzedaż aut, motocykli i części do nich wzrosła - o 0,7 proc. Mniej kupowaliśmy natomiast paliw, żywności i alkoholu, a także papierosów.

- Dane potwierdzają szybkie odbicie wydatków konsumpcyjnych po okresie obostrzeń - uważa Piotr Popławski.

- Dane o sprzedaży nie obejmują sektora usług. Można jednak przypuszczać, że również popyt w tym obszarze poprawił się. Już dane o PKB za II kwartał 2020 sugerowały, że popyt na usługi nie pogorszył się tak mocno, jak można było się tego obawiać - dodaje.

Zwróćmy tu uwagę na jedną ciekawą rzecz. GUS ogłasza co miesiąc dane o sprzedaży przez Internet. Jej udział w całości sprzedaży, po wzroście do 11,9 proc. w kwietniu, spadł do 6,5 proc. Był tylko nieznacznie większy niż przed pandemią w lutym, gdy wynosił 5,6 proc. W kwietniu prawie dwie trzecie wszystkich ciuchów kupowaliśmy w sieci. A już w lipcu zaledwie 16,8 proc., czyli mniej niż w lutym gdy było to 17,4 proc. Rachuby na szybką zmianę obyczajów zakupowych konsumentów po pandemii okazują się całkowicie na wyrost.

Słowem - począwszy od maja, czyli od rozpoczęcia "odmrażania" gospodarki kolejne dane zaskakują na plus, nawet gdyby w "normalnych warunkach" traktować je jako złe lub bardzo złe, jak dane o PKB za II kwartał. Pokazują, że gospodarka zmierza w kierunku zasypania "luki", jaka spowodował kryzys. Jaka jest ona jeszcze duża?

Kłopot z budownictwem

Produkcja w lipcu w stosunku do lutego szacowana jest przez analityków na 3-3,5 proc. W ciągu całych pierwszych siedmiu miesięcy tego roku w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego produkcja była mniejsza o 5,2 proc. Sprzedaż detaliczna w okresie styczeń-lipiec 2020 roku była mniejsza o 3,9 proc. niż rok wcześniej.  

Gospodarka powraca więc do formy w sposób przypominający literę "V". Ale już widać, że zanim zdąży wypełnić pozostałą  "lukę" może się zatrzymać. Produkcja budowlano-montażowa spadła w lipcu w ujęciu rocznym aż o 10,9 proc. Analitycy Pekao liczą, że jest w sumie o 15 proc. niższa niż przed pandemią. Co więcej, największe załamanie nastąpiło w kategorii "budowa obiektów inżynierii lądowej i wodnej" - o 12,9 proc. rok do roku. To głównie projekty infrastrukturalne - drogi, mosty, czyli inwestycje sektora publicznego.

- Słabość budownictwa bierze się z trzech czynników. Po pierwsze, bezprecedensowo ciepła zima spowodowała przesunięcie wielu prac w czasie i ich kumulację w miesiącach, w których zazwyczaj nie są realizowane. Po drugie, w wyniku oddawania niektórych inwestycji drogowych do użytku w inwestycjach infrastrukturalnych pojawiła się luka, która może potrwać kilka miesięcy, przynajmniej do zakończenia fazy projektowej inwestycji realizowanych w formule "Projektuj i buduj". Po trzecie (i najważniejsze), pandemia i związana z nią recesja w sposób drastyczny i negatywny wpłynęła na inwestycje prywatne - tłumaczą analitycy Pekao.

Do nich można dodać jeszcze dwa powody, choć są one na razie tylko hipotezą. Po pierwsze jesteśmy przy końcu poprzedniej perspektywy budżetowej Unii i środki, za które budowano w Polsce infrastrukturę, po prostu mogą się już wyczerpywać. Po drugie - nie wykluczone, że wiele inwestycji wstrzymały samorządy, gdyż napięte budżety nie pozwalają im na ich finansowanie. Tak czy inaczej widocznemu już załamaniu inwestycji prywatnych towarzyszy gwałtowny spadek w inwestycjach publicznych.   

Jaki kształt będzie miało ożywienie

O ile produkcję polskiego przemysłu zdecydowanie pociągnął eksport, teraz zagraniczny popyt może także dostać zadyszki. W strefie euro syntetyczny indeks PMI spadł z 54,9 pkt w lipcu do 51,6 pkt w sierpniu.

- Wskazuje to, że szybki początek ożywienia spowalnia w miesiącach letnich. Pozytywne efekty ponownego otwarcia gospodarek wygasają w sektorze usług, potwierdzając, że ożywienie nie będzie miało kształtu litery V - napisał w komentarzu Bert Colijn, straszy ekonomista dla strefy euro w holenderskim banku ING.

W budownictwie mieszkaniowym, przed pandemią rozgrzanym do czerwoności jak piec szalonej lokomotywy, w ciągu siedmiu miesięcy tego roku oddano do użytku więcej o 6,6 proc. mieszkań niż przed rokiem. Ale to mieszkania, których budowę rozpoczęto na długo przed inwazją wirusa. Spadła natomiast liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia lub takich, których budowę formalnie rozpoczęto.

Niewykluczone, że jest to skutkiem tego, iż banki zaostrzyły warunki udzielania kredytów hipotecznych. Ale i tak większość mieszkań w Polsce kupowana była za gotówkę. Może to zatem znaczyć, że banki wstrzymały finansowanie deweloperów.

W ciągu siedmiu miesięcy 2020 roku rozpoczęto budowę 121,7 tys. mieszkań, czyli o 11,4 proc. mniej niż przed rokiem. Deweloperzy rozpoczęli budowę 65,8 tys. mieszkań, czyli o 16,4 proc. mniej niż w 2019 roku. Pozwolenia wydano na budowę 147 tys. mieszkań, czyli o 4,5 proc. mniej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Deweloperzy dostali pozwolenia na budowę 88,2 tys. mieszkań, a to oznacza spadek o 4,9 proc. rok do roku. W porównaniu z czerwcem w lipcu spadła liczba pozwoleń na budowę mieszkań o 7,9 proc.

Konsumenci w centrum uwagi

Po trzech miesiącach nieprzerwanej poprawy w sierpniu lekko załamała się koniunktura konsumencka. Liczony przez GUS Bieżący Wskaźnik Ufności Konsumenckiej (BWUK) wyniósł w sierpniu minus 15,2 i był o 1,8 punktu procentowego niższy niż w lipcu. W porównaniu z sierpniem zeszłego roku jego wartość była niższa aż o 23,4 pp.

Najbardziej na pogorszeniu ocen koniunktury przez konsumentów zaciążyło postrzeganie przyszłej oraz obecnej sytuacji ekonomicznej kraju. Pogorszyły się także oczekiwania co do  przyszłej sytuacji finansowej gospodarstwa domowego.  

Sprzedaż detaliczna mocno wzrosła po zniesieniu restrykcji, ale trudno przypuszczać, żeby popyt konsumentów będzie równie silnie ciągnął dalej gospodarkę, jak w poprzednich miesiącach. Dane o koniunkturze konsumenckiej i o sprzedaży pokazują, że odroczony przez tygodnie lockdownu popyt już wygasa, a konsumenci raczej tracą pewność siebie niż jej nabierają.

- (...) wzrost dynamiki sprzedaży w części (...) kategorii w lipcu był wolniejszy niż w poprzednich miesiącach, co w naszej ocenie wskazuje, że efekt odłożonego popytu, który podbijał dynamikę sprzedaży w ostatnim czasie, zaczyna powoli wygasać - uważa Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska.

W przemyśle, budownictwie i handlu koniunktura w sierpniu się poprawiła. Natomiast w większości działów gospodarki negatywne oczekiwania utrzymują się lub pogłębiają - odnotowuje GUS.

Na ile silny i długotrwały będzie efekt rządowych tarcz?

Kolejnego spowolnienia, czy też "wypłaszczenia" dynamiki odbicia nie można wykluczyć. Pamiętajmy, że cały czas działają jeszcze rządowe "tarcze". Tymczasem z przyjętej w czwartek przez rząd nowelizacji budżetu na ten rok wynika, że amunicja się już skończyła. Deficyt budżetu ma wynieść 109,3 mld zł przy szacowanym spadku dochodów o 36,7 mld zł do 398,7 mld zł oraz wzroście wydatków o 72,7 mld zł do 508,0 mld zł.

To znaczy, że deficyt budżetu zbliży się do 4,9 proc. PKB, który - przy założeniach rządu - będzie miał w tym roku wartość ok. 2,24 bln zł. Ale w "rządowej" części deficytu nie uwzględniamy zobowiązań Polskiego Funduszu Rozwoju w związku z "tarczą finansową" oraz podjętych przez BGK. Według informacji ministerstwa rodziny, do 19 sierpnia koszt programów antykryzysowych przekroczył 130 mld zł. Nie wiemy, które pieniądze na walkę z pandemią są tu liczone.

- Niestety, z informacji rządu nie dowiemy się niczego o wpływach ze składek na ubezpieczenie społeczne (przede wszystkim ZUS i NFZ), które obok podatków są drugim najważniejszym źródłem dochodów państwa - podkreśla główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju Aleksander Łaszek.

Wiemy tylko, że przedsiębiorstwa mogły przez trzy miesiące nie płacić składek na ZUS (także na NFZ), a w dodatku Fundusz Ubezpieczeń Społecznych płacił za to za zwolnienia na opiekę nad dziećmi w czasie pandemii. Nie wiemy, jaki rząd zakłada deficyt FUS i NFZ i jak planuje go sfinansować. Wszystko to może znaczyć, że  deficyt finansów publicznych przekroczy łatwo 10 proc. PKB, a być może sięgnie nawet 15 proc.    

Polski pakiet pomocy dla gospodarki szacowany był jako jeden z największych w Europie, o ile wziąć pod uwagę jego wartość w stosunku do PKB kraju. Ale jeśli będzie "druga fala", to może nie być już z czego strzelać. Ale przedstawiciele Ministerstwa Finansów zapewniają, że drugiego lockdownu już nie będzie - może być za to punktowe wyłączanie sektorów,

Jacek Ramotowski 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gospodarka | kryzys gospodarczy | pandemia | spowolnienie gospodarcze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »