Gospodarka znajduje się w objęciach silnej recesji

Bilans pierwszego półrocza w gospodarce nie może być niestety pozytywny. Z jednego, przede wszystkim, powodu: deficytu budżetowego, który - i to jest jedyne co naprawdę wiadomo - będzie znacznie wyższy od planowanego.

Bilans pierwszego półrocza w gospodarce nie może być niestety pozytywny. Z jednego, przede wszystkim, powodu: deficytu budżetowego, który - i to jest jedyne co naprawdę wiadomo - będzie znacznie wyższy od planowanego.

Bilans pierwszego półrocza w gospodarce nie może być niestety pozytywny. Z jednego, przede wszystkim, powodu: deficytu budżetowego, który - i to jest jedyne co naprawdę wiadomo - będzie znacznie wyższy od planowanego. O ile, dlaczego i jak sobie z tym poradzić - tu już nie ma zgodności. Rozbieżności są niestety zasadnicze, co dodatkowo komplikuje obraz sytuacji w jakiej się znajdujemy. Rząd szacuje lukę w budżecie na 4,5 do 8 mld złotych, ale po poprzednich poczynaniach nikt już jego obliczeniom nie ufa, a ponadto można podejrzewać istnienie "optymizmu urzędowego". Analitycy są znacznie bardziej realistyczni i mówią o dziurze w budżecie wielkości 11 - 15 mld złotych.

Reklama

Tegoroczny budżet obarczony jest grzechem pierworodnym - tak naprawdę ani jedno z założeń, które legły u podstawy jego konstrukcji, nie sprawdziło się w praktyce. Przede wszystkim tempo wzrostu gospodarczego. W ustawie budżetowej zapisano średnie tempo wzrostu Produktu Krajowego Brutto na poziomie 4,5 proc. (i to już po auto poprawce, bo w założeniach mówiło się o 5,1 proc.). Tymczasem tempo wzrostu PKB w pierwszym kwartale wyniosło 2,3 proc, a wyniki produkcji przemysłowej w kwietniu i w maju (spadek o 1 proc. w porównaniu z majem roku ubiegłego) świadczą o tym, że w drugim kwartale tempo wzrostu PKB spadnie w okolice 1 proc. Tu już można mówić o prawdziwej stagnacji, by nie powiedzieć recesji. Założone więc na cały rok tempo wzrostu PKB obarczone jest ogromnym błędem, bo miast planowanego 4,5 proc. można spodziewać się wykonania na poziomie 2 -2,4 proc.

Jedną z przyczyn kłopotów budżetu jest, paradoksalnie, niższa - niż planowano - inflacja. Tu zresztą jest coś nie zrozumiałego i świadczącego o braku współpracy instytucji dbających o naszą walutę. Rada Polityki Pieniężnej, wyznaczając cel inflacyjny, ustaliła go na poziomie 6-8 proc. Z dotychczasowego wykonania i rysującej się taktyki postępowania ze stopami procentowymi wynika, że faktyczna inflacja wyniesie na koniec roku od 5,5 do 6,0 proc. Tak więc znowu Rada nie trafi w wyznaczony przez siebie cel (jeszcze się to jej nie udało), ale tym razem błąd nie będzie duży. Chyba jednak ministerstwo finansów utraciło zaufania do prognoz RPP i w swoich założeniach do budżetu przyjęło średnioroczną inflację na poziomie 7 proc. Ta różnica to oczywiście pomniejszenie rzeczywistych wpływów budżetowych i, być może, całego produktu Krajowego Brutto o kolejne miliardy.

Utrzymywanie wysokich stóp procentowych, przy niskim poziomie inflacji, spowodowało bezprecedensowe umocnienie złotego, tak wobec dolara, jak i euro. Utrudniło to znakomicie działanie polskich przedsiębiorstw, które zostały zmuszone do radykalnego cięcia kosztów by utrzymać opłacalność eksportu swoich wyrobów na jakimkolwiek poziomie. A do eksportu zmusza je schłodzenie popytu wewnętrznego. Ku zaskoczeniu analityków, jak na te warunki, wyniki handlu zagranicznego, a szczególnie bilans obrotów bieżących pozostają na bardzo przyzwoitym poziomie. Ostrzegają jednak, że utrzymywanie tak wysokiego kursu złotówki oznacza naciąganie sprężyny, której zerwanie może zakończyć się kryzysem walutowym.

Recesja, schłodzony popyt wewnętrzny, wysoki kurs złotego, wysokie stopy procentowe i koszt kredytu zmusiły przedsiębiorstwa do redukowania kosztów na wszystkich poziomach, w tym obniżania kosztów pracy i poprawy wydajności. Generalnie są to zjawiska pozytywne ale w sytuacji, gdy nie powstają nowe miejsca pracy - lawinowo rośnie bezrobocie. Ostrożne prognozy mówią, ze na koniec roku bez pracy będzie pozostawało ponad 17 proc. chętnych do pracy Polaków, co oznacza ponad 3 mln bezrobotnych.

Na pytanie czy to początek trwalszej recesji czy środek cyklu stagnacji, znacznego spowolnienia gospodarczego, odpowiedź poznamy niebawem. Duży wpływ na to będzie miał przyjęty sposób poradzenia sobie z deficytem budżetowym i kształtowanie się kursu złotego do dolara i euro. Nerwowe ruchy przy budżecie mogą bowiem zaowocować kryzysem finansowym - wtedy niczego nie sposób przewidzieć. Jeśli nie spełni się ten czarny scenariusz dadzą o sobie znać zjawiska pozytywne (niska inflacja, wzrost eksportu, niski deficyt obrotów bieżących) i stosunkowo szybko możemy wrócić na ścieżkę wzrostu.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Niestety | PKB | bilans | gospodarka | inflacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »