Gowin o włączeniu nauczycieli do służby cywilnej: Jestem sceptyczny
- Podchodzę sceptycznie do pomysłu, by nauczyciele uzyskali status urzędników państwowych - powiedział w środę wicepremier Jarosław Gowin, odnosząc się do pomysłu forsowanego przez szefową Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii Jadwigę Emilewicz.
W środę w "Dzienniku Gazeta Prawna" napisano, że szefowa Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii Jadwiga Emilewicz forsuje rozwiązanie, zgodnie z którym nauczyciele zostaliby włączeni do służby cywilnej. Takie rozwiązanie oznaczałoby, że pedagodzy formalnie staliby się urzędnikami, dzięki czemu wzrósłby prestiż ich zawodu. Jednocześnie - wskazuje dziennik - członkowie korpusu służby cywilnej nie mogą strajkować i zakaz ten obowiązywałby również nauczycieli. Według "DGP", przeciwna pomysłowi ma być minister edukacji narodowej Anna Zalewska.
Wicepremier minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin, szef partii Porozumienie pytany o ten pomysł w Radiowej Jedynce powiedział: "Jadwiga Emilewicz to wiceprezes mojej partii, zazwyczaj się zgadzamy. Ale na razie podchodzę sceptycznie do pomysłu, by nauczyciele uzyskali status urzędników państwowych".
Jego zdaniem jednak na tym etapie jest jeszcze "za wcześnie, by cokolwiek przesądzać". Przypomniał, że zaczęły się obrady edukacyjnego okrągłego stołu. "Wszyscy mamy świadomość, że polska oświata powinna przejść równie systemową zmianę jak ta, która rozpoczęła się od ubiegłego roku na polskich uczelniach. W jaką stronę te zmiany powinny pójść? Pozwólmy wypowiedzieć się nauczycielom, ekspertom. Zdania są podzielone, być może nawet w samym rządzie są różne koncepcje. Myślę, że systemową zmianę powinniśmy zacząć na początku przyszłej kadencji" - powiedział.
Rozwiązanie, zgodnie z którym nauczyciele zostaliby włączeni do służby cywilnej przewiduje - jak opisano w "DGP" - że nauczyciele po zdaniu egzaminu państwowego i zastaniu urzędnikiem mianowanym mogliby liczyć na dodatek wynoszący nawet do 4 tys. zł miesięcznie. Ponadto nauczyciele zachowaliby "trzynastki", dodatek stażowy, nagrody i zyskaliby jeszcze dodatek zadaniowy. "Po ich przejściu do służby cywilnej można by zlikwidować dużą część zapisów w Karcie nauczyciela" - wyjaśnia "DGP".
PAP
..............................
Wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin powiedział, że jest jeszcze za wcześnie, żeby ocenić skutki reformy edukacji wprowadzonej przez minister Annę Zalewską. Wczoraj Najwyższa Izba Kontroli orzekła, że subwencja oświatowa, z której miała zostać sfinansowana reforma edukacji, była niedoszacowana. Według Izby, zmiany w systemie oświaty zostały nierzetelnie przygotowane i wdrażane.
Gość Polskiego Radia 24 powiedział, że warto poczekać na to, by do raportu ustosunkowała się minister Anna Zalewska. "Uważam, że wyciąganie dzisiaj jakichś stanowczych wniosków z tego raportu jest zdecydowanie przedwczesne, tym bardziej, że pora na to, by ustosunkowała się do tego zainteresowana instytucja, czyli MEN" - powiedział Jarosław Gowin. "Rozmawiałem z wieloma samorządowcami i rzeczywiście są tacy, którzy twierdzą, że w ich miastach wywołuje to chaos, a są też tacy, przykładem najmłodszy prezydent współczesnej Polski, pierwszy urodzony po 1989 roku - prezydent Chełma Jakub Banaszek, który mówi, że u niego w Chełmie, nie ma najmniejszych problemów z wdrażaniem tej reformy" - dodał wicepremier Gowin.
NIK zwraca uwagę, że efektem reformy jest wystąpienie tak zwanego podwójnego rocznika. W rekrutacji do klas I szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych w przyszłym roku szkolnym biorą udział absolwenci III klasy gimnazjum i VIII klasy szkoły podstawowej. Łącznie jest to ponad 705 tysięcy uczniów, co oznacza, że we wrześniu szkoły ponadgimnazjalne i ponadpodstawowe muszą przyjąć o blisko 370 tysięcy uczniów więcej.
IAR