Grecja, Hiszpania, Finlandia otwarte
Finlandia, Grecja i Hiszpania rozważają otwarcie w tym roku swych rynków pracy dla obywateli nowych krajów UE. W podjęciu decyzji ma pomóc raport Komisji Europejskiej, który zostanie ogłoszony w środę (8 lutego).
"Stare" kraje Unii - a także Norwegia i Islandia, należące do Europejskiego Obszaru Gospodarczego - nie ogłosiły jeszcze decyzji, czy zniosą ograniczenia swobody przepływu pracowników z nowych państw UE już w tym roku. W podjęciu decyzji ma pomóc raport Komisji Europejskiej, który zostanie ogłoszony w środę (8 lutego) i zapewne podkreśli korzyści, jakie w wyniku pełnego otwarcia swych rynków pracy po rozszerzeniu odniosły Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja. Po rozszerzeniu UE w maju 2004 r., dotychczasowe państwa członkowskie mogły wprowadzić okresy przejściowe przy otwarciu swoich rynków pracy dla obywateli nowych państw Wspólnoty. Mogą być one wprowadzane na 2, 5 lub 7 lat. Po 2 latach od rozszerzenia, a następnie po kolejnych 3 i 2 latach, każde ze "starych" państw Unii samo decyduje, czy wydłuży okres ograniczeń w dostępie do rynku, czy go zakończy.
Z możliwości wprowadzenia ograniczeń nie skorzystały Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja, które otworzyły swoje rynki już w maju 2004 roku.
FINLANDIA podejmie ostateczną decyzję 2 marca. Jednakże, jak powiedział pracownik fińskiego resortu pracy, "istnieje powszechna opinia, że ograniczenia zostaną usunięte". "Dotychczasowe prawo jest nieefektywne i przynosi negatywne efekty" - przyznał pracownik fińskiego ministerstwa. Według szacunków, ewentualne otwarcie tamtejszego rynku pracy nie spowoduje wielkiego napływu pracowników nowych krajów UE.
GRECJA "uważnie rozpatruje" sprawę swobody przepływu pracowników, trwają konsultacje - mówią oficjalnie przedstawiciele ambasady greckiej w Warszawie. Jednak, zdaniem polskich dyplomatów w Atenach, są sygnały, że Grecy mogą znieść ograniczenia. Według Sławomira Misiaka z polskiej ambasady w Atenach, zarówno partia rządząca w Grecji - Nowa Demokracja, jak i opozycyjna PASOK, są proeuropejskie i nie powinno być z ich strony sprzeciwu wobec otwarcia rynku pracy. "Naszym zdaniem, nie ma zdroworozsądkowych powodów, by nie otwierać rynku pracy; bezrobocie w Grecji wynosi poniżej 10 proc." - mówi Misiak. Ewentualną decyzję o otwarciu rynku pracy mogłyby oprotestować związki zawodowe, ale protest ten miałby - zdaniem Misiaka - charakter "ściśle propagandowy".
W Grecji pracuje stosunkowo niewielu obywateli nowych krajów UE, a największą grupą są Polacy - ok. 30-35 tys., ale przybyli do Grecji jeszcze przed rozszerzeniem Unii 1 maja 2004 roku. Pracują najczęściej w budownictwie, a kobiety zazwyczaj zajmują się pomocą domową. Według niektórych źródeł, Grecy liczą, że pracownicy z Polski mogliby zastąpić imigrantów z Albanii.
W HISZPANII jest wola polityczna, aby po 1 maja otworzyć rynek pracy dla Polaków - wynika z informacji uzyskanych ze źródeł w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Madrycie. "Ewentualne wcześniejsze zakończenie okresu przejściowego jest decyzją polityczną, która zależy od oceny wpływu, jaki wolny przepływ pracowników mógłby mieć na hiszpański rynek pracy" - mówi rozmówca z hiszpańskiego MSZ. Według Ambasady RP w Madrycie, przy obecnym poziomie bezrobocia w Polsce i przy nasyceniu rynków pracy geograficznie jej bliższych, Hiszpania jest i można się spodziewać, że nadal będzie, jednym z głównych celów wyjazdów Polaków w celach zarobkowych.
Są szanse, że PORTUGALIA otworzy w maju swój rynek dla Polaków. Na ostateczną decyzję w tej sprawie trzeba jednak jeszcze poczekać do końca miesiąca. Większość Portugalczyków chciałaby otwarcia swojego rynku pracy dla nowych członków UE - mówi rozmówca z MSZ.
FRANCJA rozważy wszystkie argumenty "za" i "przeciw" w najbliższych tygodniach, na podstawie raportu KE, dotychczasowych doświadczeń oraz sytuacji na krajowym rynku pracy. Według ambasadora Francji w Warszawie Pierre'a Menata, żadna decyzja nie została jeszcze podjęta. Teoretycznie, mogą być brane pod uwagę trzy opcje: pełne zniesienie ograniczeń, które wydaje się mało prawdopodobne ze względu na sytuację na francuskim rynku pracy; kontynuacja obecnych regulacji lub częściowe otwarcie rynku. W tym ostatnim przypadku chodziłoby o ułatwienia w przepływie pracowników w niektórych regionach Francji oraz w wybranych sektorach, w których brakuje rąk do pracy. Około 300 tys. stanowisk pracy pozostaje nieobsadzonych. Z drugiej jednak strony, pracy poszukuje około 2 mln 300 tys. Francuzów, choć w 2005 roku ta liczba znacznie się zmniejszyła. Poważną barierę dla otwarcia francuskiego rynku pracy stanowi nielegalne zatrudnienie dotyczące w pewnym stopniu polskich obywateli.
Jednakże wielu Polaków, około 10 tys. rocznie, korzysta z możliwości podejmowania legalnej pracy, przewidzianej między innymi umowami dotyczącymi odbywania staży zawodowych i podejmowania pracy sezonowej. Polskie firmy mogą również swobodnie podejmować działalność gospodarczą i świadczyć usługi. W 2009 roku Francja w zasadzie powinna zrezygnować z możliwości ograniczenia dostępu do swego rynku pracy.
BELGIA czeka z decyzją nie tylko na raport KE, ale na wnioski rządowej analizy, która ma być gotowa pod koniec lutego. Według Yannicka Minciera z MSZ Belgii, rząd weźmie pod uwagę m.in. sięgające 13 proc. bezrobocie, jak również ogólną sytuację na rynku pracy - także to, że w Belgii na czarno pracuje co najmniej kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Gdyby otworzyć rynek pracy, państwo mogłyby mieć nad nimi kontrolę i ściągać należne podatki. Belgijskie władze muszą pogodzić opinie organizacji pracodawców i związków zawodowych. Pracodawcy narzekają na brak rąk do pracy, przede wszystkim pracowników budowlanych, a także najróżniejszych specjalistów - od spawaczy do księgowych. Zaś związki zawodowe protestują przeciwko "dumpingowi socjalnemu". Polscy dyplomaci w Brukseli nie wykluczają, że Belgia zdecyduje się na otwarcie swego rynku pracy tylko w niektórych sektorach, np. dla pielęgniarek. Na razie - mówią - belgijskie władze wysyłają "sprzeczne sygnały".
LUKSEMBURSKI rząd milczy i nie wypowiadał się jeszcze oficjalnie, ale jasne jest, że decyzja będzie uzależniona także od stanowiska sąsiedniej Francji.
HOLANDIA na razie bada, ile miejsc pracy może zostać "zabranych" Holendrom przez obywateli nowych państw UE, w razie całkowitego otwarcia rynku - poinformowano w ambasadzie tego kraju w Warszawie. Według przytoczonych danych, w Holandii pracuje obecnie około 30 tys. Polaków (głównie w rolnictwie, na budowach, przy sprzątaniu). Według szacunków, po otwarciu rynku pracy ta liczba może zwiększyć się o kolejne 40 tys. osób. Rozmówca pytany, czy przy ewentualnym otwarciu rynku zostaną zachowane jakiekolwiek ograniczenia dostępu do niektórych zawodów, odparł: "Jeśli rynek zostanie otwarty, będzie otwarty. Nie będzie restrykcji - otwarty oznacza otwarty".
W DANII kwestia otwarcia rynku będzie przedmiotem wielu debat m.in. ministra pracy z partiami politycznych. "W chwili obecnej nie można nic powiedzieć w tej sprawie - czy będzie taka, czy inna decyzja. Sprawa jest otwarta, nic jeszcze nie zostało ustalone" - poinformował rozmówca w duńskim MSZ. Jak dodał, ostateczna decyzja w sprawie otwarcia rynku nie zostanie podjęta wcześniej niż na początku kwietnia.
WŁOCHY pozostawią swój rynek pracy zamknięty dla Polaków najprawdopodobniej na kolejne trzy lata. Podobnie jak Francja, Włochy borykają się z problemem pracy na czarno, podejmowanej przez cudzoziemców. Wśród nich są prawdopodobnie dziesiątki tysięcy Polaków pracujących przede wszystkim na budowach, a także w rolnictwie. Przed kilkoma miesiącami po raz kolejny nagłośniono przypadki wykorzystywania polskich robotników, którzy przyjechali do nielegalnej pracy w Apulii.
Zamknięte dla obywateli nowych krajów UE pozostaną też rynki pracy AUSTRIA i NIEMCY. "Tak długo, jak sytuacja na rynku pracy wygląda tak jak wygląda, a mianowicie niskie, ale stale rosnące bezrobocie, absolutnie tego potrzebujemy. Nie widzę alternatywy" - mówił austriacki minister gospodarki Martin Bartenstein przy okazji spotkania ministrów pracy i spraw socjalnych w Villach.
Niemiecki wicekanclerz i minister pracy, Franz Muentefering zasugerował, że Niemcy będą chciały maksymalnie przedłużyć okres przejściowy - do 2011 roku. Jego zdaniem, nie "powinno być kłopotów" z uzasadnieniem tego kroku w Brukseli. A to ze względu na problem z wysokim bezrobociem, uważanym - według "Eurobarometru" - za największą plagę społeczną przez 74 proc. Niemców.
Okresy przejściowenajprawdopodobniej utrzymają należące do EOG NORWEGIA i ISLANDIA. Według konsul generalnej RP w Oslo, Danuty Szostak, Norwegowie uważają, że okres przejściowy, dotyczący przepływu siły roboczej, funkcjonuje bardzo dobrze. Nie ma problemów z uzyskaniem pozwolenia na pracę. "Każdy, kto znajdzie pracę, spełnia wymogi formalne i nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, dostaje takie pozwolenie w ciągu tygodnia, a nawet trzech dni" - mówi Szostak. Polacy w Norwegii pracują przede wszystkim w budownictwie. W Islandii obecnie pracuje około 5 tys. Polaków. "Nie mamy sygnałów, żeby były tam jakieś problemy. Są nawet firmy islandzkie rekrutujące pracowników z Polski" - mówi Szostak.
Z raportu organizacji pozarządowej European Citizen Action Service wynika, że w pierwszym roku po wejściu Polski do UE w krajach wspólnoty pracowało 450 000 Polaków. 21 proc. znalazło pracę w Niemczech, tyle samo w Wielkiej Brytanii.