Grzegorz Kołodko: Wykrzywione poglądy i partykularne interesy, czyli o fiskusie raz jeszcze

Tzw. krzywa Laffera, głosząca, że po przekroczeniu pewnego progu dochody podatkowe spadają i odwrotnie - po spadku poniżej pewnego progu rosną - to zamysł neoliberalny, który ma pod pozorem troski o interes publiczny (rzekomy wzrost dochodów z podatków, a więc i wielkości wydatków publicznych) zmniejszyć podatki dla bogatszych warstw, kosztem większości społeczeństwa. By tak się stało, trzeba jednakże uprzednio tę większość otumanić.

W sposób oczywisty postępowanie zgodnie z "logiką" Laffera prowadzi do spadku dochodów i w rezultacie wydatków budżetowych poprzez przede wszystkim zmniejszenie transferów socjalnych. Dowodów na to nie brakuje, począwszy od fatalnej w skutkach redukcji podatków w ramach tzw. Reaganomiki, która podpierała się złudną "krzywą Laffera".

Pobierz darmowy program PIT 2011

Podatki a dochody

Zdarzyć się może w specyficznych warunkach, że redukcja podatków zwiększa dochody, ale musi dziać się coś jeszcze. Tak na przykład stało się w Polsce, kiedy to w 2002 r. jako wicepremier i minister finansów obniżyłem akcyzę na alkohol i wpływy podatkowe z tego tytułu wzrosły. Nadwiślańscy neoliberałowie - jedni niewiele rozumiejąc, inni świadomie manipulując opinią publiczną w celach partykularnych - lubią z braku innych argumentów powoływać się na ten przykład, jako na dowód słuszności zależności opisywanych przez "krzywą Laffera". A przecież rzeczy działy się tak, jak się działy, ponieważ wiele działo się naraz i równocześnie zostały podjęte inne działania, zwłaszcza ograniczające przemyt taniego alkoholu i bimbrownictwo. W rezultacie wzrosła produkcja i sprzedaż rodzimego alkoholu, a w ślad za tym dochody budżetowe. Od razu dodam, że nie wzrosła konsumpcja alkoholu, bo odpowiednio spadło picie tegoż ze szmuglu i z własnego wyrobu. Łatwo zadać kłam pseudonaukowym twierdzeniom, że lepiej dzieje się w krajach o niższych podatkach. Jest odwrotnie, o ile tylko sensownie wykorzystywane są wyższe dochody podatkowe. Jakże dobitne są dane tego dowodzące (patrz tabela 1).

Reklama

Niwelowanie czy pogłębianie nierówności?

Gdzie zatem tkwi problem? W czym różnica? Otóż w tym, że w krajach o tzw. dużych rządach, gdzie udział podatków i wydatków w PKB wynosi około 50 proc., wyraźnie mniej zróżnicowany jest podział dochodów i mniejsze są nierówności. W krajach, które poszły drogą neoliberalnej ułudy, relacja przeciętnego dochodu 20 najbogatszych procent społeczeństwa do 20 proc. najbiedniejszych (tzw. relacja kwintylowa) ma się jak 8,3:1, podczas gdy w krajach z tzw. dużym rządem to tylko 5:1. I o to chodzi!

Okazuje się - a dowodzą tego również wypowiedzi na moich internetowych stronach - że niektórzy nadal nie rozumieją (nie chcą zrozumieć?) bałamutności tzw. krzywej Laffera oraz istoty neoliberalnej krucjaty o niskie podatki, czyli w rzeczywistości o to, aby ułatwiać wzbogacanie się jednych kosztem drugich. Obok deregulacji rynków finansowych pod kątem sprzyjania spekulacji, to właśnie obniżanie podatków w USA - i nie tylko - służyło określonemu kierunkowi redystrybucji, a mianowicie wzbogacaniu się nielicznych kosztem licznych. O ile w 1979 r., kiedy Ronald Reagan wygrywał wybory prezydenckie, najbogatszy 1 proc. Amerykanów przejmował około 10 proc. PKB, to obecnie jest to około 24 proc. W zasadniczej mierze do tak drastycznych zmian - bynajmniej nieuzasadnionych zmianami we wkładzie w tworzenie dochodu narodowego - przyczyniły się źle pomyślane, podyktowane troską o grupowe interesy wąskich elit i podbudowane iluzją "krzywej Laffera" obniżki podatków, zwłaszcza od dochodów kapitałowych. I dziś mamy taką sytuację, że prezydent USA płaci ponad 20 proc. podatek od swoich dochodów w wysokości około 700 tys. dol. rocznie (połowa to prezydenckie wynagrodzenia, połowa honoraria autorskie za cieszące się popularnością na całym świecie książki), podczas gdy jego przeciwnik w nadchodzących wyborach od 30-krotnie większych dochodów, głównie zysków kapitałowych ze spekulacji na rynkach finansowych, zaledwie około 14 proc.

Bezsprzecznie takie złe relacje są jedną z przyczyn niedostatecznych przychodów w finansach publicznych USA, przy okazji bowiem spadły - spadły, nie wzrosły! - wpływy podatkowe. Podobnie było w Polsce po zlikwidowaniu trzeciego progu podatkowego; podatki z PIT-u spadły, czego skutki budżet odczuwa do dziś i próbuje je sobie kompensować między innymi poprzez podnoszenie stawek VAT. Czy trzeba przypominać, że najwyższy próg podatkowy od dochodów osobistych dotyczył zaledwie 1,4 proc. podatników i to zaledwie przez kilka miesięcy w roku, a VAT płacą wszyscy od swoich wydatków przez cały rok?

Fakty i przekręty

Trudno pojąć, jak można zaprzeczać ewidentnemu obrazowi, który pokazują przytoczone dane. Jak można nadal twierdzić coś fałszywego wbrew faktom? Jeśli to nie wystarcza, to polecam wszechstronnie uargumentowane wywody zaprezentowane w książce Richarda Wilkinsona i Kate Pickettt pt. "Tam, gdzie panuje równość, wszystkim żyje się lepiej". Pisałem o niej na tych łamach (zob. "Duch równości. By wszystkim żyło się lepiej", "Gazeta Finansowa", nr 51-52, 23 grudnia 2011 - 4 stycznia 2012). Może nie wszystkim od razu żyje się lepiej, ale z pewnością przytłaczającej większości na długą metę. Pokazują to jednoznacznie zilustrowane wyżej fakty. W żadnym przypadku - czy dotyczy on dynamiki gospodarczej, czy też stabilności cen, czy odnosi się do jakości kapitału ludzkiego, czy też formowania kapitału - w krajach o relatywnie większej skali fiskalnej redystrybucji nie jest lepiej, a pod niektórymi względami jest gorzej. Naprawdę warto zadumać się nad tą argumentacją, jeśli komuś zaiste zależy na prawdzie i zanim pochopnie zajmuje własne stanowisko.

Po co się mylić? Chyba, że ktoś wie, że nie ma racji i się nie myli, tylko celowo chce manipulować opiniami po to, aby skłaniać ludzi do popierania nieracjonalnych, szkodliwych dla nich wyborów. W tym akurat neoliberalizm jest dobry i jego nadwiślańscy zagorzali zwolennicy nawet częściej powołują się na niedorzeczności "krzywej Laffera" niż amerykańscy apostołowie współczesnego leseferyzmu. Szkoda tylko, że przy okazji ulegają im skądinąd inteligentni ludzie i bezkrytycznie powtarzają rozmaite ekonomiczne nonsensy.

Podatki i wydatki a satysfakcja z życia

Dodać warto, że to Dania, gdzie aż 49 proc. PKB przechodzi przez budżet, poprzez wydatki i podatki, znajduje się na pierwszym miejscu na świecie z punktu widzenia poczucia satysfakcji z warunków pracy i życia (tzw. Subjective Well-Being Index, SWI). Zaraz za nią plasują się inne kraje skandynawskie, które obrały model społecznej gospodarki rynkowej. Natomiast USA (28 proc. redystrybucji PKB) lokuje się dopiero na 23 pozycji, a Wielka Brytania z podatkami w wysokość 37 proc. PKB ląduje na odległym 48 miejscu. A teraz jeszcze konserwatywny rząd obniża górny próg podatkowy z 50 do 45 proc., błędnie twierdząc, że jego zmiana w drugą stronę nie zwiększyła przychodów. Zwiększyłaby, gdyby próg ten pozostał dłużej, na co wskazują także polemiki zamieszczone ostatnio w "The Economist". No, ale rząd premiera Camerona chce w ten sposób kupić sobie trochę poparcia niektórych kręgów opiniotwórczych, a spowodowany tym ubytek przychodów zrekompensuje sobie windując inne dochody fiskalne. Co zaś do kolejnego mitu - często, chętnie i bez dostatecznej rozwagi powtarzanego - że podatnicy "uciekną" do krajów o niższych podatkach, to bardzo ciekawe, dlaczego ich masy nie uciekły z większości krajów Zachodu, choćby z wspomnianej Wielkiej Brytanii, do Polski, gdzie podatki od dochodów osobistych oraz od zysków przedsiębiorstw są niższe? I dlaczego zwolennicy "krzywej Laffera" nie przenieśli się, dajmy na to, na uroczą skądinąd Papuę Nową Gwineę albo do kilkudziesięciu jeszcze innych krajów, gdzie podatki dochodowe w ogóle nie istnieją?

prof. Grzegorz W. Kołodko

Professor Grzegorz W. Kołodko, światowy autorytet ekonomiczny, czterokrotnie pełnił funkcję wicepremiera i ministra finansów. Jego międzynarodowy bestseller "Truth, Errors, and Lies: Politics and Economics in a Volatile World" został nominowany do nagrody Williama Harlingtona za książkę pokazującą, jak nauka może być wykorzystana do walki o lepszy świat.

Czytaj również:

Grzegorz Kołodko: Co się dzieje z moim krajem?

Grzegorz Kołodko: Rezerwy na trudne czasy

Grzegorz Kołodko: Zielona wyspa z więdnącymi liśćmi

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: Grzegorz Kołodko | fiskus | Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »