Dziennikarze portalu twierdzą, że dzieje się tak z kilku powiązanych ze sobą przyczyn - społecznych, politycznych i gospodarczych. Formalnie udział w obcych siłach zbrojnych jest w Tadżykistanie przestępstwem zagrożonym karą długoletniego pozbawienia wolności, jednak jak dotąd nie wszczęto ani jednego postępowania przeciwko obywatelom Tadżykistanu, ani nie prowadzi się żadnego rejestru danych na ten temat, choć wiadomo, że setki Tadżyków wstąpiły do rosyjskiej armii, a wielu z nich zginęło.
Obywatele Tadżykistanu wstępują do rosyjskiej armii
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy, według Radia Swoboda, jest realna polityczna zależność Duszanbe od Moskwy - ściganie obywateli służących w rosyjskich jednostkach mogłoby spowodować napięcia dyplomatyczne, wzmocnienie represji wobec tadżyckich migrantów zarobkowych w Rosji oraz utrudnienia dla bilateralnej współpracy.
Rząd publicznie dystansuje się od doniesień - głównie ze źródeł ukraińskich - o rekrutacji Tadżyków do armii Putina. Ponadto wielu obywateli Tadżykistanu najmujących się na wojnę ma również obywatelstwo rosyjskie, co komplikuje sprawę ewentualnej odpowiedzialności karnej przed władzami w Duszanbe.
Drugą przyczyną - wyraźnie powiązaną z pierwszą, jest obawa przed ewentualnymi konsekwencjami wydalania tadżyckich gasterbeiterów z Rosji, podczas gdy według różnych szacunków nawet 39 proc. PKB Tadżykistanu stanowią przekazy pieniężne od obywateli tego kraju pracujących w Rosji.
Po trzecie - zauważają dziennikarze portalu - tadżykistański wymiar sprawiedliwości być może "nie zauważa" najemników pochodzących z ich kraju z uwagi na skrajne ubóstwo swoich obywateli, których często do armii rosyjskiej werbuje się drogą oszustwa czy przymusu. Polityka "nieścigania" jest więc w istocie swego rodzaju kompromisem między przestrzeganiem prawa a ochroną migrantów i utrzymaniem stosunków z kluczowym partnerem, jakim na każdej płaszczyźnie jest Rosja.