Hausner gra ostro

Nowoczesna wojna tym różni się od tych z przeszłości, że nie ma linii frontu. Utrudniało to obserwację operacji "Iracka wolność", ale mniejsza o to, bo pomnik Saddama już leży, trwa ganianie niedobitków i maruderów, wszyscy myślą raczej o odbudowie Iraku. I zyskach.

Nowoczesna wojna tym różni się od tych z przeszłości, że nie ma linii frontu. Utrudniało to obserwację operacji "Iracka wolność", ale mniejsza o to, bo pomnik Saddama już leży, trwa ganianie niedobitków i maruderów, wszyscy myślą raczej o odbudowie Iraku. I zyskach.

Gorzej, że w nowoczesnej wojnie jaka rozgrywa się na naszych oczach, pomiędzy Grzegorzem Kołodką, wicepremierem i ministrem finansów, a Jerzym Hausnerem, ministrem gospodarki, pracy i paru innych rzeczy, też jednego frontu nie ma. Obaj bohaterowie starannie unikają frontalnego starcia, trwa raczej wojna podjazdowa, licytacja, nie wykluczająca jednak nawet lokalnych sojuszy.

Z pewnością kryzys przechodzi obecne minister Kołodko. Jego Program Naprawy Finansów Rzeczypospolitej został poddany krytycznej ocenie przez Radę Polityki Pieniężnej - tak jakby RPP była od ocenienia i recenzowania, a nie dbania o poziom inflacji, a szczególnie wykonanie celu inflacyjnego. Szanowna Rada, oczywiście, nie zostawiła na programie suchej nitki, wytykając mu m.in. brak uzasadnienia optymistycznych założeń dotyczących dynamiki PKB, kosmetyczne, i niczego nie wnoszące, propozycje zmian w PIT i CIT, brak propozycji ograniczenia wydatków budżetowych oraz wprowadzenie dodatkowej kategorii w deficycie budżetowym (deficyt plus luka).

Reklama

Niezależnie od merytorycznych ocen i sympatii stanowisko to oburzyło również ministra Hausnera, który opowiedział się bardziej za "atmosferą wspólnych rozwiązań niż recenzowania działań rządowych". Nie przeszkodziło mu to jednak w przedstawieniu swoich propozycji uzdrowienia polskiej gospodarki, w których poszedł znacznie dalej niż minister Kołodko. Jego propozycje (obniżenie podatku CIT do 19 proc., zwiększenie kwoty wolnej od podatku w PIT, połączone z likwidacją ulg i zamrożeniem wynagrodzeń i transferów socjalnych na dwa lata) trafiły na znacznie podatniejszy grunt. Realizacja tych założeń ma pozwolić na osiągnięcie 5 proc. wzrostu gospodarczego już w roku 2004.

Na pierwszy rzut oka widać - mimo zapewnień ministra Hausnera, że jest inaczej - iż propozycje obydwu panów zmierzają w zasadniczo różnych kierunkach. Nie łatwe zadanie będzie miał rząd, który przecież do końca kwietnia ma wypracować jednolite stanowisko i program. Piłka jest jednak w grze, a ruch należy do ministra Kołodki. Okna gabinetu ministra w gmachu przy Świętokrzyskiej w Warszawie zwykle są rozświetlone bardzo długo, ale w najbliższych dniach chyba w ogóle nie będą wygasać, a sztab mózgów będzie radził dniami i nocami: czym teraz zaskoczyć i przebić ministra Hausnera. Nie mamy nic przeciwko takiej licytacji, bo to może się skończyć zaskakującymi propozycjami, nie tylko w sferze podatków.

Jest jednak kilka wątpliwości: czy i jak wytrzyma to nasza gospodarka, czy i jak panowie wytrzymają ze sobą, czy i jak premier Miller wytrzyma, i co zrobi z taką "klęską urodzaju". I czy my wszyscy to wytrzymamy. Wszak matka jest tylko jedna.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: granie | wojna | Jak zostać gwiazdą (2020) | gran
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »