Ile kosztuje prezydent?

Ile potrzeba pieniędzy, żeby próbować zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych? Równowartość 4-5 hamburgerów... na głosującego.

Aktualna kampania wyborcza - pojedynek Bush-Kerry oraz koszty kampanii wyborczej razem z wyborami do Kongresu - to wydatek rzędu 4 miliardów dolarów. Jest więc to najdroższa tego typu impreza w rozgrywkach prezydenckich czy kongresowych w dotychczasowej historii USA. Poprzednia - w 2000 roku - kosztowała "zaledwie" 3 miliardy dolarów. Dla kogo ta kwota byłaby niewyobrażalnie duża, niech zwróci uwagę na finansowe podsumowanie tegorocznego święta Halloween w USA - nakłady przeznaczone na jednodniową zabawę są porównywalne z przygotowaniem wyborów prezydenckich i do Kongresu Stanów Zjednoczonych. Amerykanie wydali na Halloween 3 mld dolarów - poinformował we wtorek "Parkiet".

Reklama

Zbieramy kasę...

Prezydent George Bush i senator John Kerry na walkę o fotel w Owalnym Gabinecie wydadzą ok. 1,2 miliarda dolarów. Jak można uzyskać taką kwotę, której rozmiar mógłby podratować niejeden państwowy budżet? Wszystko opiera się na datkach.

W związku ze zmianą przepisów dotyczących finansowania kampanii (ograniczenie wydatków dzięki ostrym ograniczeniom przepływów finansowych od przedsiębiorstw do sztabów wyborczych) zdecydowano się na politykę "drobnych kroków". Polega to na drenowaniu kieszeni zwykłych Amerykanów, którzy - zwłaszcza dzięki wpłatom przez internet - silnie wzbogacili konta popieranych przez siebie kandydatów. To źródło dostarczyło obu ewentualnym prezydentom 617 milionów dolarów.

... i wydajemy

Jak na razie wydatki kandydatów idą łeb w łeb. Tylko w pierwszej połowie października Demokraci wydali na przekonanie do swojego kandydata 52 miliony dolarów, Republikanie zaś 34 miliony - wynika z ostatnich raportów Federal Election Commission. Druga połowa ostatniego miesiąca - decydującego wyścigu o fotel prezydenta - będzie należeć pod względem wydatków do Republikanów - 53 miliony dolarów, Demokraci zaś przeznaczą na kampanię 24 miliony.

Na co idą te sumy? Głównie na pokazywanie i bicie po oczach milionów Amerykanów wizerunkiem kandydata, zatrudnienie specjalistów od pozyskiwania środków finansowych oraz na koszty reprezentacyjne. W 2003 roku John Kerry, gdy był jednym z kilku demokratycznych kandydatów, jego kampania była zagrożona, bo zadłużona. Kerry musiał nawet zastawić swój dom w Bostonie, by mieć fundusze na opłacenie ostatnich tygodni przed prawyborami.

Sukces wymierny w dolarach przyniosło Kerry'emu zwycięstwo w Iowa w lutym w 2004 roku. To zaowocowało napływem finansów, które pozwoliły na zatrudnienie najlepszych specjalistów od marketingu i pozyskiwania funduszy. Posiłkowanie się pomysłem Republikanów o zbieraniu małych datków (po kilkaset dolarów) przez internet dało możliwość wynajęcia prywatnego boeinga 757, opłacanie dla siebie i swojego rozbudowanego zaplecza personalnego najdroższych hoteli.

Miesięcznie średnio 0,5 miliona dolarów przeznaczane jest na gadżety promujące kandydata: znaczki, plakaty. Dodatkowy koszt generują prywatni fotografowie, wynajmowanie sal i cateringu na spotkania z wyborcami, na których pojawia się najczęściej znana medialna twarz mająca za zadanie przyciągać społeczeństwo do uczestnictwa w "bankiecie", na który bilet wstępu kosztuje średnio od 1 do 2 tys. dolarów.

Ile na głowę?

Na podstawie ekstrapolacji wyników ostatniego spisu powszechnego (z 2000 roku) szacuje się, że pod koniec października mieszkało w USA niecałe 295 milionów ludzi, z czego 17 milionów to osoby nie mające obywatelstwa amerykańskiego, w tym wielu imigrantów nielegalnych.

Uprawnionych do głosowania jest około 210 milionów osób, co stanowi około 75% ludności kraju. To określa, iż dla mającego zdolność podejmowania tej istotnej dla kraju decyzji, jaką jest pośredni wybór prezydenta USA, koszt obsługi kampanii wyborczej i wyborów do Kongresu wynosić będzie około 19 dolarów.

Czy tak bajońskie sumy są niezbędne do realizowania ambicji, które nie zawsze mają pokrycie w prawidłowym kierowaniu tym mocarstwem? Czy prezydent nie jest raczej świetnie opracowanym produktem marketingowo-medialnym, który ma za zadanie jedynie zostać marionetką w rękach finansujących go firm? Amerykanie są narodem "wzrokowym". Istotniejsza bywała kwestia wzrostu prezydentów (w większości wygrywał ten wyższy), szeroki uśmiech, a odróżnianie deflacji od dewaluacji nie miało już dla nich większego znaczenia. 4 miliardy dolarów pomogłoby rozwiązać wiele problemów bezrobotnych Amerykanów, a tymczasem ku radości stacji telewizyjnych kandydaci płacą chociażby po 25 milionów dolarów na emisję dwóch 60 sekundowych spotów reklamowych.

Całkowite wydatki kandydatów na kampanie według lat:
2000 - 343,1 mln USD
1996 - 239,9 mln USD
1992 - 192,2 mln USD
1988 - 210,7 mln USD
1984 - 103,6 mln USD

źródło: http://www.opensecrets.org/presidential/index.asp?sort=R

Zobacz raport specjalny serwisu Fakty: USA - wybory 2004

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: prezydent | kerry | Bush | USA | kampania | potrzeba
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »