Impas w sprawie reformy rynku energii przełamany. Zmian chciały Niemcy, wyszło po myśli Polaków
Coraz bliżej reformy unijnego rynku energii. We wtorek do porozumienia w tej sprawie doszło w Radzie Unii Europejskiej. To oznacza przełamanie trwającego od kilku miesięcy impasu. Dzięki reformie ceny prądu mają być mniej zależne od wahań cen surowców, takich jak gaz czy węgiel. Co za tym idzie, ma być taniej dla mieszkańców UE.
- Rada Unii Europejskiej przyjęła projekt reformy dotyczący rynku energii w UE.
- Dzięki proponowanym zmianom prąd w UE ma być tańszy dla mieszkańców.
- Od miesięcy trwał impas w negocjacjach z powodu różnicy stanowisk Niemiec i Francji co wsparcia energii jądrowej.
- Ostatecznie udało się przyjąć rozwiązanie, które będzie korzystne także dla Polski.
Rada Unii Europejskiej przyjęła wspólne stanowisko dotyczące reformy rynku energii w UE. Pomysł zmian w tej sprawie był często podnoszony w zeszłym roku. Wtedy, w związku z kryzysem energetycznym, mocno rosły ceny surowców energetycznych. Przez to jak obecnie działa rynek energii, drożejący gaz i węgiel podbijały ceny prądu z elektrowni bazujących na tych surowcach. W rezultacie energia drożała na potęgę.
Po kilku miesiącach prac, w marcu 2023 roku projekt zmian przedstawiła Komisja Europejska (KE). Celem nowelizacji ma być większa ochrona konsumentów, kolejne zachęty dla ograniczenia zużycia prądu i wykorzystywania OZE oraz, przede wszystkim, ograniczenie drastycznych wahań cen, które stały się dużym problemem w 2022 roku. Więcej o propozycji Komisji pisaliśmy w tym artykule. Najważniejsze propozycje KE opisujemy zaś w dalszej części tekstu.
Reforma utknęła na kilka miesięcy na kolejnym etapie procesu legislacyjnego. Do porozumienia nie mogła dojść Rada Unii Europejskiej, głównie ze względu na różnicę zdań między Niemcami a Francją. Kością niezgody było sformułowanie dotyczące form wsparcia publicznego dla energetyki w formie tzw. kontraktu różnicowego (CfD).
W dużym uproszczeniu polega to na tym, że państwo dotuje niskoemisyjne inwestycje energetyczne. Ustala się z danym producentem, który korzystał ze wsparcia, cenę referencyjną energii. Jeśli energia na rynku jest droższa, niż ta cena, to państwo przekazuje różnicę producentowi. Jeżeli jest niższa, producent przekazuje różnicę państwu. Chodzi o to, że produkować niskoemisyjną energię - czyli w nią inwestować - ma się opłacać, nawet gdy rynkowe zyski z jej sprzedaży będą niskie.
Berlin obawiał się, że Francja będzie mogła wykorzystać tę formę wsparcia do dotowania elektrowni jądrowych. Energia z atomu jest tania, elektrownie przekazywałyby więc nadwyżki do budżetu. To mogłoby być dalej używane przez paryski rząd do wspierania francuskiego przemysłu. Niemcy obawiają się zaś dalszego pogorszenia sytuacji własnego sektora przemysłowego i utraty konkurencyjności.
Ostatecznie we wtorek udało się ustalić kompromisowe rozwiązanie. Francja - i inne kraje UE - będą mogły w określonych przypadkach dotować elektrownie jądrowe, o ile nie zakłóci to funkcjonowania wspólnego rynku. To dobra wiadomość nie tylko dla Francji - jeśli reforma przejdzie w takim kształcie, to tę formę wsparcia publicznego może wykorzystać też Polska przy budowie elektrowni jądrowych.
Udało się wynegocjować także inną zmianę zgodną z obecną polityką energetyczną Polski. Jak podała we wtorek minister z ustępującego gabinetu, Anna Moskwa, Polska "wywalczyła derogacje dla rynku mocy po 2025 roku, dzięki którym będzie możliwe dalsze wykorzystanie mocy węglowych w naszym miksie energetycznym".