Import będzie rósł szybciej niż eksport

Eksport utrzyma dwucyfrową dynamikę, bo popyt na nasze towary w Europie nie słabnie. Import rośnie szybciej niż eksport przez wyższą konsumpcję i inwestycje w kraju. Rosnący deficyt handlowy nie powinien jednak spowodować kryzysu finansowego.

Obserwując sytuację w polskiej i światowej gospodarce ekonomiści ankietowani przez GP podwyższyli tegoroczne prognozy dynamiki importu, ale także i eksportu. Spodziewają się, że wartość towarów sprowadzonych do Polski w tym roku wzrośnie o 18 proc. wobec 16 proc. oczekiwanych na początku roku, a wywiezionych z Polski o 15 proc. wobec 14 proc. szacowanych wcześniej.

Import mocniej do góry

Eksport już od dłuższego czasu przestał działać korzystnie na polską gospodarkę. Teraz jest to rosnący popyt konsumpcyjny i inwestycje przedsiębiorstw. Będą one potrzebowały coraz więcej towarów i w kolejnych miesiącach wzrośnie rola importu, który już od 1,5 roku ma wyższą dynamikę niż eksport.

Reklama

- W okresie wysokiego wzrostu gospodarczego należy się spodziewać, że ta tendencja się utrzyma - mówi Janusz Witkowski, wiceprezes Głównego Urzędu Statystycznego.

Opinie ekonomistów na temat rosnącej wartości sprowadzanych towarów potwierdza Dariusz Pachla, wiceprezes odzieżowej spółki LPP producenta ubrań Reserved i Cropp Town. Jego firma projektuje odzież w Polsce i zleca ją do produkcji w krajach azjatyckich.

- Jeśli sprzedaż detaliczna wzrosła o kilkanaście procent, to nasza sprzedaż wzrosła już o kilkadziesiąt procent. Opinie w branży wskazują na to, że rośnie popyt, a co za tym idzie, rośnie import, bo zdecydowana część wyrobów w tym segmencie rynku nie jest produkowana w Polsce - mówi Dariusz Pachla.

Za wcześnie na obawy

Ekonomiści na razie nie obawiają się negatywnych konsekwencji rosnącej dysproporcji pomiędzy importem a eksportem. Wskazują, że taka sytuacja jest normalna w przypadku krajów podobnych do Polski.

Po pierwszych czterech miesiącach tego roku wartość sprowadzonych do Polski produktów była o 15,8 proc. wyższa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, a wywiezionych z Polski o 13,5 proc. wyższa. Jak podał GUS, w pierwszych czterech miesiącach 2007 roku import towarów z przeznaczeniem na dobra inwestycyjne wzrósł o 20,1 proc., na cele konsumpcyjne o 18,8 proc., a z przeznaczeniem na produkcję o 14,7 proc.

- Import na pewno będzie rósł szybciej niż eksport. To zasługa silnego wzrostu konsumpcji i inwestycji. Można nawet oczekiwać jeszcze większego przyspieszenia importu - mówi Piotr Kalisz, ekonomista Citi Handlowego.

Naszym zabezpieczeniem przed groźbą kryzysu walutowego, wynikającego m.in. ze znacznego pogorszenia bilansu handlowego, jest wciąż niski deficyt na rachunku obrotów bieżących (czyli nie tylko różnica pomiędzy importem a eksportem, ale także uwzględnienie dywidend, napływu środków z zagranicy), który nadal nie przekracza 3 proc. produktu krajowego brutto.

Po tym, jak w ubiegłym roku wartość eksportu osiągnęła poziom ponad 100 mld dolarów (87,5 mld euro), w tym roku spodziewane jest pokonanie granicy 100 mld, ale liczone w euro. W dalszym ciągu utrzyma się też negatywny wkład eksportu do polskiego PKB.

Pomagają nam Niemcy

- Dynamika eksportu może pozostać dwucyfrowa. Mamy wciąż bardzo dobrą koniunkturę w gospodarce światowej, Międzynarodowy Fundusz Walutowy właśnie podwyższył prognozy wzrostu gospodarczego, a przez dłuższy czas były obawy, czy nie dojdzie do spowolnienia w USA i strefie euro - mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.

- Lepiej od prognoz rozwija się gospodarka niemiecka, co pomaga szczególnie nam, bo to pierwszy odbiorca towarów z Polski. Poza tym nasze firmy zachowują wysoką konkurencyjność i radzą sobie z obecnym kursem złotego - dodaje Bielski.

MFW stwierdził, że szczególnie gospodarki Europy i rynków wschodzących radzą sobie lepiej niż oceniano w kwietniu.

SZERSZA PERSPEKTYWA - RYNEK

Sprzedaż detaliczna w maju wzrosła w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku o 14,8 proc. po wzroście w kwietniu o 15,1 proc. Najmocniejszy wzrost sprzedaży zanotowano w przypadku samochodów, motocykli i części (33,3 proc.), odzieży i obuwia (30,3 proc.), prasy, książek i sprzedaży w sklepach wyspecjalizowanych (27,7 proc.) czy mebli, sprzętu RTV/AGD (23,7 proc.).

OPINIE

KRZYSZTOF BAJOŁEK, prezes spółki odzieżowej Artman, właściciela marki House: Światowe ceny się wyrównują, rynek staje się globalny, jeżeli waluty tanieją, to również produkty, które są uzależnione od cen walut, zmieniają cenę. Oczywiście jeśli ktoś produkuje w kraju, to jest dziś w trudniejszej sytuacji, bo złotówka cały czas idzie w dół. My zarówno importujemy, jak i eksportujemy, mogę powiedzieć, że taki kurs walut jest dla nas korzystny. Mimo że import obecnie się bardziej opłaca, nasza firma ma tendencję odwrotną i przenosimy produkcję na teren polski i innych państw Unii Europejskiej. Robimy to po to, abyśmy mogli szybciej reagować na zmiany zachodzące na rynku.

RADOSŁAW KOELNER, prezes spółki Koelner, produkującej zamocowania dla budownictwa: To nie jest tak, że nagle polski eksport stał się nierentowny. Jeżeli się produkuje wysoko przetworzone produkty, to on dalej jest opłacalny. Koszty w Polsce rosną, wzmacnia się złotówka i ceny robocizny idą do góry. Na pewno spadek zysków jest widoczny, ale klienci z zagranicy zaakceptują wyższe ceny, bo nie mają alternatywy od dużej części dostawców z Polski. Firmy, które są nastawione na eksport, robią to długoterminowo, nie przestawią się w krótkim czasie na rynek krajowy. Pamiętajmy, że kurs wpływa w dwie strony - surowce niezbędne do produkcji wyceniane są w euro lub dolarze, więc jeżeli złoty się wzmacnia, to część kosztów spada.

RYSZARD KOWALSKI, Związek Pracodawców Producentów Materiałów Budowlanych: Popyt krajowy na materiały budowlane rósł bardzo dynamicznie. Sprzedaż materiałów na rynku krajowym, w sytuacji niezrównoważonego rynku jest więc dla producentów bardzo atrakcyjna. Trzeba jednak pamiętać o dwóch ograniczeniach. W przypadku dużych firm rzadko zdarzają się okazjonalne kontrakty eksportowe. Zazwyczaj takie umowy mają charakter długoterminowy i pod wpływem chwilowej atrakcyjności rynku krajowego trudno jest się z nich wycofać. Ponadto nierównowaga na rynku materiałów budowlanych dotyczy pewnej grupy materiałów, a nie całego rynku, np. cementu, cegieł, materiałów ściennych, kruszyw czy wełny mineralnej.

TADEUSZ ŁĄTKA, właściciel Gospodarstwa Rolno-Ogrodniczo-Szkółkarskiego w Buszkowie: Niestety przez brak ludzi do pracy ucierpi eksport truskawek. To, co się dzieje na plantacjach, można nazwać tragedią. Na moim polu może zmarnować się 500-700 ton, czyli 80 proc. truskawek. Mógłbym wysyłać więcej truskawek na eksport, a teraz przez trzy dni zbieraliśmy je, aby wypełnić jednego tira. W normalnej sytuacji wysłałbym w sezonie za granicę 100 tirów.

Paweł Czuryło, Współpraca Wojciech Iwaniuk i Maciej Bednarek

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: import | popyt | deficyt | eksport | ekonomiści
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »