Inflacja w Argentynie już dawno przekroczyła 100 proc. Plan reform budzi kontrowersje
Inflacja konsumencka w Argentynie wyniosła w relacji rocznej ponad 138 proc. Tamtejszy bank centralny po raz kolejny zdecydował się podnieść stopy procentowe, które są bliskie poziomowi tempa wzrostu cen, choć nie wpływają na jego hamowanie. Kraj stoi w obliczu wyborów prezydenckich, a jeden z głównych kandydatów na to stanowisko uważa, że gospodarkę może uratować jedynie porzucenie peso na rzecz dolara.
Jak wynika z najnowszych danych inflacja w Argentynie ponownie wzrosła. We wrześniu tempo wzrostu cen w relacji rocznej wyniosło 138,3 proc., wobec 124,4 proc. odnotowanych w sierpniu. Trzycyfrowe odczyty są rejestrowane w tym kraju od marca br.
Na przestrzeni miesiąca ceny konsumentów urosły o średnio 12,7 proc., co przełożyło się na jeszcze gwałtowniejsze obniżenie wartości płac i oszczędności mieszkańców Argentyny. Jak szacuje agencja Reutera, obecnie dwie na pięć osób w tym kraju żyje poniżej granicy ubóstwa.
Bank centralny Argentyny stara się przeciwdziałać hiperinflacji, jednak jego decyzje wydają się nie mieć odzwierciedlenia w gospodarce. Władze monetarne zdecydowały się na kolejne zacieśnienie polityki pieniężnej, ustanawiając poziom stopy referencyjnej na pułapie 133 proc. ze 118 proc. obowiązujących wcześniej.
Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez bank centralny, analitycy przewidują, że inflacja w Argentynie na koniec roku dobije do 180 proc. - Podnoszenie stopy nie ma już sensu, oczekiwania zniknęły, a podniesienie jej w tym momencie nie powstrzyma ucieczki z peso na dolary - wynika z wypowiedzi dyrektora jednego z argentyńskich banków, który w rozmowie z Reutersem poprosił o anonimowość.
Jeszcze pod koniec sierpnia argentyński rząd przeprowadził dewaluacje tamtejszej waluty, ustanawiając jej administracyjny kurs do dolara na poziomie 350 peso. Jak wskazuje jednak agencja, na czarnym rynku za jednego dolara należy już zapłacić 1000 peso.
Ustanowienie stałego kursu może nie mieć siły przebicia względem transakcji dokonywanych poza rejestrem rządu i banku centralnego, na co wpływ ma brak odpowiednich rezerw w dolarze, a które zaspokoiłyby popyt. Argentyna mierzy się również z wyzwaniem, jaki będą wybory prezydenckie, które odbędą się 22 października.
W przeprowadzonych prawyborach wygrał skrajnie prawicowy libertarianin Javier Milei. Polityk znany jest ze swoich radykalnych poglądów. Kandydat na prezydenta nie ukrywa, że chciałby zlikwidować bank centralny oraz odejść od peso na rzecz dolara. W jego opinii jest to jedyny ratunek dla gospodarki. W jednym z wywiadów stwierdził on, że odnawianie portfeli banków w peso "nie służy już nawet jak eksperyment".
Argentyna może niektórym kojarzyć się z permanentnym kryzysem gospodarczym. Sięgając pamięcią jeszcze do XX wieku, to na przestrzeni ostatnich 100 lat kraj ten zbankrutował sześciokrotnie, z czego dwukrotnie w bieżącym stuleciu - w 2001 i 2014 r.
Ostatnie poważne problemy finansowe pojawiły się w tym kraju w 2019 r., kiedy to w prawyborach - obowiązkowych w tym kraju - przegrał ówczesny konserwatywny prezydent Mauricio Macieriegi. Zaskoczeni wynikiem wyborów inwestorzy wyprzedali argentyńskie aktywa, obniżając tym samym wartość peso, akcji czy obligacji skarbowych.
Argentyna jest także największym dłużnikiem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, po tym, jak w marcu bieżącego roku ustanowiła nowy program refinansowania pożyczki pobranej w 2018 r., przyjmując kwotę zobowiązania na poziomie 44 mld dol. Szacuje się, że rezerwy walutowe tamtejszego banku centralnego wynoszą ok. 23,8 mld dol. brutto, jednak analitycy z sektora prywatnego twierdzą, że mogą być nawet ujemne. Ich zdaniem dług sięga nawet 8 mld dol.