Jak wynika z najnowszych danych GUS inflacja CPI za luty wyniosła 2,8 proc. w ujęciu rocznym. Jednocześnie stopy procentowe NBP są utrzymywane od października ubiegłego roku na niezmienionym poziomie, który dla stopy referencyjnej wynosi 5,75 proc.
Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej, od dawna uważa, że jest on zdecydowanie zbyt wysoki. Swoją narrację powtórzyła na antenie TVN24.
- Cały czas uważam, że stopa 7,75 procent jest niezbędna, dlatego że zgodnie z analizami, które przedstawiają analitycy Narodowego Banku Polskiego nie wracamy z inflacją do celu - powiedziała Tyrowicz.
"Nie powinniśmy luzować polityki pieniężnej"
Cel inflacyjny NBP wynosi 2,5 proc. z możliwym odchyleniem o 1 pkt. proc. w obie strony. Choć inflacja CPI spadła poniżej 3 proc., wiele wskazuje na to, że może ona w kolejnych miesiącach się zwiększyć, choćby poprzez powrót do 5-proc. stawki VAT na żywność czy też zdjęcie tarcz antyinflacyjnych. Jak wskazała Tyrowicz, "w celu trzeba być, a nie bywać", podkreślając, że patrząc na inflację bazową, ona nadal wynosi niemal 5 proc.
- Inflacja bazowa w Stanach Zjednoczonych wynosi dzisiaj 2,8 procent i oni mają stopy 5,25 procent. I cały czas Fed komunikuje ludziom to, co ja również próbuję ludziom przekazać: dopóki nie będziemy mieli pewności, że wszystkie ceny, tak jak się zachowuje cały rynek, nie są zbliżone do celu inflacyjnego, nie powinniśmy luzować polityki pieniężnej - powiedziała.
Jej zdaniem inflacja nie wyniesie jeszcze 2,5 proc. "przez jeszcze bardzo długi czas", natomiast nie powróci do poziomów dwucyfrowych. Podkreśliła że zadaniem RPP jest doprowadzenie do celu, ale "wszyscy w banku wyraźnie komunikują, że cały czas nie jesteśmy tam, gdzie powinniśmy być ze stabilnością cen w Polsce i dlatego potrzebna jest bardziej restrykcyjna polityka pieniężna".
Sprawozdanie finansowe NBP jest rzetelne?
Członkini RPP odniosła się również do pisma, które podpisała w związku z chęcią zwołania dodatkowego posiedzenia Rady. Tyrowicz, jak również Ludwik Kotecki i Przemysław Litwiniuk domagają się wyjaśnień dotyczących sprawozdania finansowego banku centralnego za poprzedni rok.
- Ze strony różnych pracowników Narodowego Banku Polskiego docierają do nas informacje o różnego rodzaju wynikach audytów albo danych, które zazwyczaj były sprawozdawane, a nie są. To nie tylko pan Mucha te dane przedstawia, ale również inni. Wydaje się, że zanim powstanie sprawozdanie finansowe za ten rok, to jakoś musimy rozstrzygnąć, czy faktycznie dochodzi do nieprawidłowości, czy nie - podkreśliła członkini RPP.
Wątpliwości wokół wyniku finansowego NBP pojawiły się m.in. za sprawą Pawła Muchy, członka zarządu NBP. Skonfliktowany z prezesem banku Adamem Glapińskim zadał mu pytanie ws. wydatków na nagrody dla pracowników NBP. Chodziło o niebagatelną kwotę 4,6 mln zł, o której miał zdecydować właśnie prezes banku. Członek zarządu podkreślił w nim, że zgłasza swoje pytania i wnioski w związku z przyjętą pod koniec wakacji ubiegłego roku uchwałą zwiększającą budżet przeznaczony na nagrody. Skierował również do szefa NBP list z zarzutami o naruszenie dóbr osobistych i pozew o wypłatę zaległych premii. NBP uważa, że Mucha komunikuje się w taki sposób, "by wywrzeć medialną presję na wypłatę nienależnych mu, acz niemałych nagród i premii".
