Jaki wzrost?

Zeszłoroczny wzrost gospodarczy, który wyniósł zaledwie 1,3 proc. potwierdza, że stan polskiej gospodarki nie jest najlepszy i nie bez powodu mówi się o stagnacji. Niestety nic nie zapowiada, że w tym roku gospodarka będzie się rozwijać szybciej. Ma na to wpływ sytuacja zarówno krajowa, jak i zagraniczna.

Zeszłoroczny wzrost gospodarczy, który wyniósł zaledwie 1,3 proc. potwierdza, że stan polskiej gospodarki nie jest najlepszy i nie bez powodu mówi się o stagnacji. Niestety nic nie zapowiada, że w tym roku gospodarka będzie się rozwijać szybciej. Ma na to wpływ sytuacja zarówno krajowa, jak i zagraniczna.

Sytuacja gospodarcza w kraju jest trudna, bowiem charakteryzuje się skrajnym niedopasowaniem wielkości ekonomicznych. Można nawet powiedzieć, że gospodarka jest rozregulowana. Inflacja jest na bardzo niskim poziomie, zbliża się wręcz do deflacji. Produkcja przemysłowa jest niska, mamy wysokie bezrobocie i trudną sytuację w finansach państwa. Dodatkowo zbliżające się członkostwo w UE wiąże się z kolejnymi potrzebami finansowymi związanymi ze składkami członkowskimi oraz funduszami na projekty rozwojowe, które będą mogły być dofinansowane z funduszy unijnych. Jednocześnie mamy wysokie realne stopy procentowe, czemu towarzyszą wysokie podatki. Hamuje to konsumpcję krajową, która nie może być finansowana z kredytów bankowych, dlatego że są one zbyt kosztowne, a dodatkowo banki mają duże wymagania przy ich udzielaniu.

Reklama

Natomiast sytuacja gospodarcza i polityczna za granicą nie napawa optymizmem. Trudno więc oczekiwać ożywienia gospodarczego w tym roku. Dzieje się tak dlatego, że dwie największe gospodarki w UE - Francja i Niemcy - przeżywają trudności. Bezrobocie w Eurolandzie jest na poziomie 8,5 proc., sprzedaż detaliczna jest niska (-0,4 proc.), podczas gdy produkcja przemysłowa jest fatalna (-0,5 proc.). Natomiast w USA bezrobocie rośnie, ale nadal jest na poziomie naturalnym. Produkcja przemysłowa wzrasta (w styczniu o 2 proc. r/r), a sprzedaż detaliczna jest na wysokim poziomie ( w styczniu 4,9 proc. r/r). Dane te pokazują, że wzrost gospodarczy w USA jest możliwy, choć nastąpi później niż oczekiwano. Jego efektem może być wzrost gospodarczy w UE pod koniec tego roku, a w Polsce w pierwszym kwartale 2004 r., o ile zostaną spełnione pewne warunki.

W tej sytuacji należy koncentrować się na działaniach wewnątrz kraju, celem ożywienia gospodarki. Jednym z tych działań jest dopasowanie polityki monetarnej i fiskalnej. Stopy procentowe są niskie, i to, co hamuje gospodarkę to nie czynniki monetarne, a system podatkowy oraz utrudnienia wynikające z Kodeksu Pracy. W związku z tym, z zadowoleniem przyjmujemy zapowiedź ministra finansów o chęci restrukturyzacji finansów państwa i systemu podatkowego. Ważne jest jednak, jaka będzie przebiegać taka restrukturyzacja.

W związku z tym, że gospodarka znajduje w stanie stagnacji wiele firm dokonuje restrukturyzacji dopasowując produkcję do zmniejszającego się popytu na rynku. Wpływa to pozytywnie na ich rentowność, a dodatkowo spowodowało lekkie ożywienie w gospodarce. Objawiło się ono małym wzrostem produkcji przemysłowej w styczniu, który Dariusz Rosati z RPP nazywał "anemicznym". Mając na uwadze, że ożywienie gospodarcze może nastąpić później w wyniku efektu fali zza oceanu, podtrzymujemy prognozę, że wzrost gospodarczy w Polsce w 2003 r. będzie na poziomie 2,5 proc. Nie istnieją przesłanki mówiące o tym aby wzrost gospodarczy miał być większy, dlatego że mimo obniżki stóp procentowych, ilość zaciąganych kredytów nie wzrosła (a obsługiwanych spadła), sprzedaż detaliczna również spadła. Przy tym fiskalizm rośnie - wprowadzane są nowe podatki, chociażby na ubezpieczenie zdrowotne, zamrożone są progi podatkowe, itp.

Z tych powodów należy sądzić, że zakładany w budżecie wzrost gospodarczy na poziomie 3,5 proc. jest zbyt wysoki. Nie pojawiły się żadne czynniki mogące ożywić gospodarkę. Sytuacja jest identyczna jak w zeszłym roku, a może się pogorszyć, gdy okaże się, że trzeba zamknąć wiele państwowych firm, które nie będą w stanie przetrwać przedłużającej się recesji.

Należałoby obniżyć obciążenia podatkowe dla firm i osób fizycznych, uprościć kodeks pracy i usunąć największe obciążenia pracodawców. Wymaga to restrukturyzacji wydatków państwa, zmiany działania ZUS, agend około-budżetowych oraz systemu opieki zdrowotnej. Jedynym sposobem na ożywienie gospodarki jest zwiększenie konsumpcji. Trzeba mieć na to pieniądze, a niestety w Polsce fiskus nam je zabiera. W związku z tym najlepiej wprowadzić podatek na zasadzie Pay-As-You-Earn (płać tak jak zarabiasz). Oznacza to wprowadzenie jednej stawki podatkowej, co byłoby sprawiedliwe dla społeczeństwa. Ważne są też zmiany w Ustawie dotyczące użytkowania kapitału OFE. Trzeba wprowadzić możliwości inwestowania funduszy gromadzonych przez OFE w projekty służące rozwojowi kraju oraz powodujące wzrost gospodarczy.

Zmiany te trzeba wprowadzić już teraz. Jeśli nie, to nawet członkostwo w UE nie pomoże polskiej gospodarce.

WGI Dom Maklerski SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »