Jesteśmy zagrożeni krachem?
Rozmowa z Ewą Mańkiewicz-Cudny, prezesem Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych NOT.
Niespełna dwa miesiące temu została Pani zdecydowaną większością głosów wybrana na prezesa NOT. Proszę powiedzieć, jaką misję powinna wypełniać w XXI wieku ta najstarsza i największa polska organizacja inżynierska?
Misją naszej organizacji jest integracja środowiska inżynierskiego i dbałość o prestiż zawodu inżyniera. W tej krótkiej formule zawarta jest istota naszego działania w szerokiej wspólnocie stowarzyszeń naukowo-technicznych tworzących naszą federację, które ma służyć całej społeczności technicznej w Polsce.
W gruncie rzeczy misja organizacji inżynierskiej nie zmienia się, bo zawsze w historii miała umacniać pozycję środowiska w życiu publicznym, ale dzisiaj - w dobie niezwykłego tempa postępu cywilizacyjnego - musi również kreować wizerunek społeczności inżynierskiej jako środowiska, które zdolne jest wziąć odpowiedzialność za społeczne i środowiskowe skutki technicznego i technologicznego rozwoju. Jeśli mówimy o budowaniu cywilizacji zrównoważonego rozwoju, jeśli mówimy o gospodarce opartej na wiedzy, musimy mieć świadomość, że nie jest to możliwe bez udziału społeczności technicznej, zarówno tych jej przedstawicieli, którzy tworzą technikę, jak i tych, którzy nią zarządzają.
Czy na tym powinien być budowany dzisiaj prestiż środowiska inżynierskiego?
Był taki moment, na przełomie wieków (a właściwie tysiącleci) gdy wszyscy przerażeni byli zagrożeniem cywilizacji przez "pluskwę milenijną". Jak wiemy, nic się nie stało. To był spektakularny sukces świata techniki. Ale czy uświadomiony społecznie? Czy doceniony mentalnie? Gdy nic się nie zdarzyło i nasz świat po 2000 roku funkcjonował nadal bez technicznych katastrof wszyscy potraktowali sprawę jako zupełnie naturalną w dobie cywilizacji technicznej i spokojnie wrócili do rutynowych ocen świata przez pryzmat ekonomii i finansów. Dzisiaj widzimy, do czego to może doprowadzić. Tymczasem technika i technologia to prawdziwy fundament cywilizacji współczesnej, jedno z najbardziej skutecznych narzędzi innowacyjności i konkurencyjności, bez którego nie ma mowy o kreowaniu gospodarki opartej na wiedzy, budowaniu świata zrównoważonego rozwoju. Niski jest poziom wiedzy społecznej w tych kwestiach, jeszcze niższe uświadomienie tej prawdy przez decydentów. Niepokoję się, że dzisiejszy kryzys finansowy może ten problem pogłębić. Szczególnie w Polsce.
Zagrożenie krachem sprawi, że nikt już nie będzie inwestował w innowacje i rozwój i za chwilę może się okazać, że w tym obszarze będziemy jeszcze bardziej zapóźnieni, niż przed kryzysem. Nie widzę odważnych wśród decydentów, którzy by stanowczo upominali się, że są dziedziny - jak nauka, badania - w których nie wolno oszczędzać. A później będziemy ubolewać, że nasza gospodarka nie jest konkurencyjna. Jesteśmy inicjatorami licznych programów promocji polskiej myśli technicznej, organizatorami wielu spotkań - także z udziałem polityków - które pokazują, że nasi inżynierowie i technicy osiągają światowe sukcesy w wielu dziedzinach i mogą być dla nas olbrzymim bogactwem. Tymczasem najczęściej - wciąż jeszcze - sukcesy osiągają po wyjeździe z kraju. To wskazuje, jak inny klimat dla innowacyjności, dla twórczości technicznej panuje w świecie, w porównaniu z tym, jaki potrafimy tworzyć w kraju. Mamy liczne kontakty z polonijnymi organizacjami inżynierskimi. W ich opinii nie pieniądze są najważniejsze w wyborze miejsca pracy, choć oczywiście też, ale przede wszystkim szanse rozwoju zawodowego.
Dlaczego nie potrafimy dać tych szans młodym w naszym kraju? Efekt jest taki, że przez ostatnie lata obserwowaliśmy znaczny deficyt studentów politechnicznych. Ale dlaczego miało być inaczej? Przecież studia techniczne należą do najtrudniejszych. Dlaczego miały przyciągać młodych, skoro nie widzieli dla siebie perspektyw po ich ukończeniu? Dzisiaj, na szczęście, zauważono wreszcie ten problem.
Resort szkolnictwa wyższego uruchamia program wspierania studiów politechnicznych poprzez specjalne stypendia. Docenia się miejsce matematyki w systemie nauczania, wraca kwestia szkolnictwa zawodowego i średnich szkół technicznych. Pojawia się zatem szansa, że pokoleniowa luka w polskim środowisku techniczno-inżynieryjnym będzie ograniczana. Dobrze, że władze edukacyjne przejęły wreszcie inicjatywę, bo - jak wiadomo - wolny rynek sobie z tym nie poradził. Mimo niewątpliwego sukcesu komercyjnego szkolnictwa wyższego, poważna, prywatna uczelnia techniczna nie powstała.
NOT należy do licznych międzynarodowych organizacji inżynieryjnych. Czy z tych kontaktów mogą wyłonić się nowe perspektywy dla polskiego środowiska?
Nasza obecność w tych organizacjach zapewnia nam przede wszystkim udział w międzynarodowej debacie nad modelem kształcenia technicznego. Na forum Światowej Federacji Organizacji Inżynierskich (WFEO) toczy się dyskusja nad kształtem szkolnictwa technicznego, ujawniająca dwa główne rozwiązania. Jeden opowiada się za szkolnictwem wąsko specjalistycznym, a drugi za kształceniem dającym podstawy do zdobywania specjalizacji dopiero w pracy. Oba stanowiska mają zwolenników, a zatem debata będzie trwała. Również na forum Europejskiej Federacji Narodowych Stowarzyszeń Inżynierskich (FEANI) trwa dyskusja nad standardami edukacyjnymi w zawodach inżynierskich. Sprawę podjęła także Komisja Europejska i we współpracy z Europejską Federacją próbuje się wypracować formułę "paszportu zawodowego", który standaryzowałby przygotowanie zawodowe i umiejętności w zawodach technicznych. Sprawa jest ważna, bo na wspólnotowym rynku pracy powinno obowiązywać jednolite kryterium oceny.
Równie silną tendencją w świecie jest budowanie etosu zawodowego, a więc wskazywanie nie tylko na jakość świadczonej pracy, ale akcentowanie także takich kwestii, jak odpowiedzialność za społeczne i środowiskowe skutki działalności zawodowej.
NOT należy do członków założycieli Światowej Federacji, a więc mieliśmy możliwość uczestnictwa w kreowaniu jej programu działania i misji, którą chce wypełniać w światowej społeczności inżynierskiej. Patrząc na programy kolejnych Światowych Kongresów Inżynierów można zauważyć, jak bardzo narastała świadomość współodpowiedzialności za kierunki rozwoju świata. Szanghajski kongres - w 2004 roku - koncentrował się na problemach zrównoważonego rozwoju. Dominowały debaty, które wskazywały na rolę środowisk inżynierskich w ograniczaniu negatywnych skutków postępu cywilizacyjnego, minimalizowaniu strat w przypadkach, gdy zagrożenia jednak powstały. Kongres ubiegłoroczny - w stolicy Brazylii - obradował pod hasłem: innowacyjność a odpowiedzialność społeczna. Akcentowano, że naturalnym powołaniem inżyniera jest innowacyjność, ale wskazywano, że nie powinna być wartością samą w sobie, nie powinna być dyktowana tylko zyskiem, ale powinna nieść za sobą jakieś wartości społeczne i środowiskowe. Jako przykład wyzwań, jakie stają przed światową społecznością inżynierską, pokazano problem suszy i jej skutków dla kontynentu afrykańskiego. Przyjęta na kongresie deklaracja środowiska inżynierskiego jest wielkim apelem do możnych tego świata, by w swych działaniach ważyli na społeczne skutki swych decyzji. Czy zostanie wzięta pod uwagę? Na pewno jednak sprzyja w tworzeniu pewnej świadomości społecznej i politycznej, bo głos pięciu tysięcy inżynierów z ponad 100 krajów świata nie może zostać nie zauważony. Szkoda, że polskie media takich zdarzeń w ogóle nie odnotowują.
A może w misję organizacji inżynierskich powinna zostać wpisana edukacja społeczna?
Ależ to robimy. Przecież te tysiące inżynierów przesłanie kongresowe przenoszą do swoich krajów i środowisk. W naszych szeregach funkcjonuje ogromna rzesza pracowników naukowych, którzy promują taki sposób myślenia w środowisku akademickim. To jest jednak proces, do dostrzegania, rozumienia i rozwiązywania wielu problemów wszyscy muszą dorastać. Tego nie da się zadekretować. Naszym zadaniem jest inicjowanie odpowiedzialnego spoglądania na sprawy, których inni nie widzą lub nie doceniają. To jest jedna z mocniejszych stron działalności NOT. Na szczęście zaczynamy być czasami, choć z pewnością w zbyt małym stopniu, słuchani, na przykład podczas spotkań dotyczących spraw nauki i edukacji, inicjowanych przez administrację rządową. Szkoda, że nie zawsze uwzględnia się nasze opinie, jak w przypadku nadawania specjalizacji zawodowych, czy uznawaniu kwalifikacji w odniesieniu do zawodów technicznych , które w większości krajów powierzane są stowarzyszeniom naukowo technicznym, inżynierskim.
Niestety, to nie jest chyba jedyny problem. NOT - poprzez swoje Centrum Innowacji - ma olbrzymi dorobek w zakresie organizacji konkursów dla małych i średnich przedsiębiorstw na dofinansowanie badań i wdrażanie nowoczesnych technologii. Tymczasem rząd zdaje się monopolizować działania w tym zakresie i rezygnować z udziału organizacji pozarządowych.
W dziedzinie projektów celowych dla msp Naczelna Organizacja Techniczna zdobyła duże doświadczenie i uznanie przedsiębiorców sektora msp i jednostek badawczych. Od samego początku aktywnie uczestniczyliśmy w przygotowaniach projektu Programu Operacyjnego - Innowacyjna Gospodarka, najważniejszego dla naszego technicznego środowiska, konkretnego programu na lata 2007-2013.
To z inicjatywy NOT przyjęto rozwiązanie połączenia działania 1.4 (dofinansowanie badań i prac rozwojowych) z działaniem 4.1 (dofinansowanie inwestycji służących wdrożeniu tych badań i prac). Z naszego doświadczenia wynikało bowiem, że największą barierą praktycznego zastosowania innowacyjnych rozwiązań w gospodarce jest brak środków na inwestycje wdrożeniowe oraz trudny dostęp małych i średnich przedsiębiorców do kredytów bankowych. Z radością przyjęliśmy zapewnienia autorów projektu Programu Operacyjnego - Innowacyjna Gospodarka 2007-2013, że FSNT NOT będzie uczestniczyła w realizacji tego programu, wdrażając jego część dotyczącą działań 1.4+4.1 dla małych i średnich przedsiębiorstw. Poddany konsultacjom społecznym projekt tego programu w działaniu 1.4+4.1 przewidywał podział kompetencji pomiędzy NOT (msp) i PARP (duże przedsiębiorstwa i tzw. Inicjatywa Technologiczna). Poprzednia ekipa rządowa w połowie 2007 roku, odstąpiła od jednoznacznego stwierdzenia, że wnioski z msp dotyczące działania 1.4+4.1 będą przyjmowane i rozpatrywane przez NOT. Spowodowało to nasze wielkie rozczarowanie. Liczne interwencje kierowane do zainteresowanych ministerstw przemilczano, bądź znajdywano bariery prawne. Dążono do centralizacji decyzji i uprawnień w zarządzaniu programami operacyjnymi.
A nowa koalicja rządowa nie zmieniła tej koncepcji?
Przejęcie rządów przez nową ekipę wywołało ponowne zainteresowanie tą sprawą. Na wielu ogólnopolskich konferencjach i spotkaniach a także w czasie spotkań w NOT, otrzymaliśmy z ust przedstawicieli rządu zapewnienia, że NOT będzie kontynuował projekty celowe i współuczestniczył we wdrażaniu działania 1.4+4.1 PO-IG na lata 2007-2013. Wspólnie z kierownictwem PARP prowadziliśmy już rozmowy i szczegółowe uzgodnienia dotyczące wspólnego realizowania zadań związanych z działaniem 1.4+4.1 PO-IG 2007-2013. Byliśmy przekonani, że nowa ekipa rządowa stworzy odpowiednie warunki powierzenia NOT tego zadania. Zachowaliśmy bowiem w pamięci słowa i deklaracje skierowane do organizacji pozarządowych w expose premiera Donalda Tuska. Wielokrotnie wskazywaliśmy, że zarówno polskie, jak i unijne regulacje prawne zezwalają na powierzenie funkcji instytucji wdrażającej (bądź innych form realizacji zadań wynikających z Programów Operacyjnych) dużej organizacji pozarządowej, dysponującej w tym zakresie odpowiednim potencjałem i doświadczeniem. Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że tak się nie stało.
W rozporządzeniu Ministra Rozwoju Regionalnego z 7 kwietnia 2008 r., które nie było poddane konsultacjom społecznym całość zadań odnoszących się do projektów celowych powierzono wyłącznie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Czujemy się więc zawiedzeni, a nawet oszukani. Nasz wieloletni dorobek, doświadczenie i poczynione przygotowania do nowych zadań, okazały się bezużyteczne. A słowa o społeczeństwie obywatelskim są pustym frazesem. Partnerom rządowym zabrakło odwagi i determinacji, ale przede wszystkim brakło zaufania do organizacji reprezentującej około 120 000 inżynierów i gotowości wykorzystania ich umiejętności i doświadczenia.
Raz jeszcze okazało się, że urzędnicy wiedzą lepiej. Coraz częściej zgłaszane wątpliwości, czy rzeczywiście PARP jest zdolny wykorzystać środki ze wszystkich programów na czas i w odpowiedniej skali. Być może skłoni to rząd do weryfikacji decyzji i zaniechania absurdalnej monopolistycznej pozycji. Może warto, by Pani, pierwsza w ponad 170. letniej historii NOT kobieta na stanowisku prezesa, podjęła nową inicjatywę w tej sprawie.
Tu chodzi o racje merytoryczne, a nie respekt dla światowych tendencji, by wspierać aspiracje kobiet w nauce i inżynierii. Pragnę podkreślić, że w ramach europejskiego projektu Work in Net 2005:2008 (z programu Era-Net), w którym uczestniczy Naczelna Organizacja Techniczna, opracowano poradnik dla nowych i przyszłych członków Unii Europejskiej pt. "Polskie doświadczenia wspierania wzrostu zatrudnienia przez innowacje", gdzie system projektów celowych zaprezentowano jako oryginalne polskie rozwiązanie systemowe, bazując na przykładach z doświadczeń zdobytych przez NOT w tym zakresie.
Wracając zaś do kwestii pierwszej kobiety na stanowisku prezesa NOT, muszę powiedzieć, że w strukturach tej organizacji jestem od wielu lat, ostatnio jako wiceprezes od dwóch kadencji. Jestem również pierwszą w historii redaktor naczelną "Przeglądu Technicznego", pisma ukazującego się od 1866 roku, jednego z najstarszych w Europie pism ogólnotechnicznych. Obecność kobiety w gremiach kierowniczych organizacji inżynierskich nie jest jednak aż tak bardzo unikalna w świecie. We władzach Światowej Federacji Organizacji Inżynierskich jest tak, że honorowana jest obecność byłego prezydenta, obecnego i przyszłego. Osobą wybraną jako przyszły prezydent jest kobieta, Maria Jesus Prieto-Laffargue, która jest prezesem organizacji inżynierskiej w Hiszpanii.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał
Adam Cymer