Katastrofa nie wstrzymała japońskich inwestycji zagranicznych
Właściciel Wedla zainwestuje na pewno, jest też szansa na Nissana. Zagraniczne inwestycje płyną z Japonii obficie, a firmy zapowiadają, że będą przenosić produkcję za granicę. Według Nikkei, 25 proc. przepytanych prezesów chce też zwiększyć dostawy zza granicy. Nie tylko Polska liczy, że Kraj Kwitnącej Wiśni otrząsnął się z traumy po marcowym trzęsieniu ziemi.
11 marca 2011 roku w trzęsieniu ziemi i tsunami najdotkliwiej zniszczony został region, w którym siedziby mają firmy z sektora hi-tech i producenci wyspecjalizowanych komponentów, jak Renesas Electronics, który kontroluje 30 proc. światowego rynku mikroczujników. Przerwy w dostawie prądu, które nastąpiły później spowodowały zakłócenia w łańcuchach dostaw, nie tylko w Japonii, ale na całym świece.
- Zniszczenia w prefekturach Fukushima, Miyagi i Iwate są szacowane na 228 mld dol., czyli 20-40 proc. wartości dróg i domów znajdujących się tam na koniec 2009 r. Jeśli w ciągu pięciu lat te tereny mają odzyskać dawny blask, potrzeba 3,6 bln jenów inwestycji rocznie - uważa Hussain Khan, tokijski analityk, którego analizę opublikował portal Asia Times Online.
Na szczęście jednak wydarzenia w Japonii nie odwiodły firm od planowanych inwestycji w Polsce. W czerwcu producent obrabiarek Yamazaki Mazak ogłosił, że zbuduje w Katowicach Centrum Technologiczne. W toku są dwa wielkie projekty. Lotte, firma, do której od roku należy fabryka Wedla, ma wkrótce zdecydować o budowie w Świdnicy dwóch fabryk słodyczy (tradycyjnych i japońskich pianek) za 250 mln zł. Projekt Lotte jest na tyle pewny, że już zapowiadają go przedstawiciele Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Wciąż ważą się losy inwestycji Nissana - firma rozważa zakup FSO od ukraińskiego Avto ZAZ.
- Nie widzimy spadku japońskich inwestycji, wręcz przeciwnie, od ubiegłego roku notujemy wyraźny wzrost zainteresowania japońskich firm Polską. Pewnie właśnie wtedy dotarła do nich wiadomość, że warto u nas inwestować. Japoński biznes jest konserwatywny: skoro pięć lat temu szefowie firm podjęli decyzję, że Polska nie jest atrakcyjnym kierunkiem, trzymali się tego nie zważając na fakty - mówi Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ).
Na koniec 2009 r. japońskie inwestycje w Polsce wyniosły 1,15 mld euro, wynika z danych NBP. W 2009 r. (ostatnie dane) napłynęło ich 176,5 mln euro - po kryzysowym 2008 r., gdy spadły o 28,5 mln.
Jetro, rządowa organizacja, która wspiera japońskie inwestycje i handel za granicą podkreśla, że faktycznie może być jeszcze więcej, także przez różnice w statystykach. Inwestycja Toyota Motor warta 500 mln dol. trafiła do Polski przez europejską centralę w Brukseli i jest klasyfikowana jako belgijska.
Po katastrofie dość szybko otrząsnęły się giełdy. Pierwszego dnia po trzęsieniu ziemi, 14 marca, indeks Nikkei 225 spadł prawie o 20 proc. z 10 254 do 8 227. 8 lipca przekroczył poziom 10 200. Inne giełdy na świecie po tąpnięciu po katastrofie odbiły średnio po dwóch tygodniach. Np. WIG20 11 marca spadł z 2760,25 dzień wcześniej do 2749,30. Już 18 marca przebił poziom sprzed trzęsienia ziemi. Biznes starał się również nie zostawać w tyle.
Autorzy najnowszego raportu inwestycyjnego UNCTAD podkreślają, że Japończycy bez problemu wrócili do formy. Za przykład podają Toyotę, gdzie produkcja jest na poziomie 90 proc. w porównaniu z wydajnością sprzed trzęsienia ziemi.
Choć japońskie firmy wykazały się odpornością, wydarzenia skłoniły japońskich producentów do przeanalizowania strategii dostaw. Tu pojawia się szansa dla Polski. Badanie Nikkei przeprowadzone wśród setki prezesów w maju tego roku wykazuje, że jedna czwarta respondentów chce zwiększyć dostawy zza granicy, a jedna piąta zamierza zdywersyfikować dostawców w Japonii. Dwie trzecie firm ma zamiar utrzymać lub zwiększyć całkowite inwestycje.
Prognozy potwierdza raport japońskiego Ministerstwa Gospodarki i Handlu (METI). Znajdują się w nim wypowiedzi przedstawicieli anonimowych koncernów. Wynika z nich, że będą inwestować za granicą. "Musimy poważnie rozważyć plan zlokalizowania drugiej centrali w Chinach. Jeśli utrzymamy system zarządzania w głównej mierze w Japonii, możemy nie być w stanie kontynuować operacji w wypadku trzęsienia ziemi". "Zamierzamy rozważyć przeniesienie za granicę części naszej produkcji". "Przenoszenie za granicę naszych baz produkcyjnych przyspieszy po ostatniej katastrofie po trzęsieniu ziemi. To jedyny sposób, by firma taka jak nasza przetrwała". Do podobnych wniosków doszli autorzy raportu UNCTAD: "W krótkim okresie załamanie dostaw zmniejszy przychody zagranicznych spółek z japońskich międzynarodowych koncernów. To wpłynie także na reinwestowane przez nie zyski. Z drugiej strony, czasowa utrata przychodów mogła zachęcić firmy do udzielania pożyczek wewnątrz grupy. W średnim terminie, strategia dywersyfikacji dostawców wzmocni wychodzące bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Jednak wpływ trzęsienia ziemi na BIZ z Japonii będzie mieć najpewniej ograniczony wpływ - inwestycje kwitną, głównie dzięki fuzjom i przejęciom z udziałem japońskich firm. W dłuższej perspektywie Japonia znów będzie wiodącym inwestorem".
Japońska gospodarka od kilku lat wzmacnia więzi z zagranicznymi rynkami. Według danych Jetro, w Polsce na koniec 2010 r. działało 271 japońskich firm (z oddziałami lokalnymi i przedstawicielstwami). 77 z nich jeszcze nie rozpoczęło produkcji.
W 2009 r. wzrósł udział bezpośrednich inwestycji zagranicznych, eksportu i importu w PKB tego kraju. Liczba japońskich firm działających za granicą wzrosła w 2009 r. do ponad 18 tys. z niecałych 16 tys. w 2005 r. - wynika z raportu METI.
Sami Japończycy optymistycznie widzą przyszłość. Nastroje wśród kierowców taksówek, sklepikarzy i innych zawodów wrażliwych na trendy gospodarcze, poprawiły się w czerwcu najbardziej w historii. "Indeks przeskoczył poziom sprzed kryzysu" - podaje "Asia Times Online".
Dobre nastroje znajdują też odzwierciedlenie w liczbach. Od stycznia do kwietnia tego roku na świecie wartość japońskich projektów typu greenfield (budowa fabryk od podstaw) wyniosła 21,1 mln dol. Przez cały 2010 roku było to 60 mln dol.
Jest więc szansa, że Japonia, która w ubiegłym roku straciła na znaczeniu jako inwestor zagraniczny - wypływający kapitał spadł z 74,7 mln dol. w 2009 r. do 56,2 mln dol., a Japonia spadła z czwartego na siódme miejsce na świecie (wyprzedziły ją m.in. Chiny) - w tym roku poprawi pozycję w rankingu.
Na japońskie inwestycje bardzo liczy Wietnam - Japonia jest tam czwartym pod względem wielkości inwestorem. Rząd tego kraju przyjął Rezolucję 11, która ma obniżyć inflację, ustabilizować gospodarkę i zapewnić bezpieczeństwo. Nowe przepisy wejdą w życie w ciągu roku. Wietnamski rząd zorganizował już wiele misji do Japonii, w Wietnamie odbyły się imprezy, które miały zachęcić potencjalnych japońskich inwestorów do lokowania kapitału. Tylko w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku Wietnam ściągnął 94 japońskie projekty warte 720 mln USD. Łącznie jest ich już 1560, a ich wartość to 21,6 mld dol.
- Trudno nam porównywać się z Chinami, Koreą czy Wietnamem, które z Japonią są gospodarczo związane od wieków. W naszych kontaktach istnieje bariera wiedzy: my wiemy więcej o Japonii niż Japończycy o nas, ale wznowiliśmy w ubiegłym roku misje do Japonii. Za dwa miesiące jedziemy tam kolejny raz. Jesteśmy w stałym kontakcie z japońskimi firmami - mówi Sławomir Majman.
Wygląda jednak na to, że trzęsienie ziemi odstraszyło zagranicznych inwestorów od Japonii. W pierwszych czterech miesiącach tego roku trafiły tam inwestycje typu greenfield o wartości około 560 mln dol., a to bardzo niewiele.
Małgorzata Grzegorczyk
Autorka jest dziennikarzem "Pulsu Biznesu"