Klęska Polski ws. stoczni
Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes zapowiedziała we wtorek, że zaproponuje Komisji Europejskiej podjęcie negatywnej decyzji w sprawie polskich stoczni - powiedział Asger Petersen, były wysoki urzędnik KE, obecnie doradzający polskiemu rządowi.
- Komisarz powiedziała, że zaproponuje swoim kolegom w KE negatywną decyzję - powiedział Petersen, który uczestniczył we wtorkowym spotkaniu ministra skarbu Aleksandra Grada i komisarz Kroes w sprawie programów restrukturyzacyjnych dla stoczni w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie.
- Uważam, że przy odrobinie dobrej woli te programy są do zaakceptowania, ale powiem szczerze, że dzisiaj tej dobrej woli nie widziałem po stronie pani komisarz - przyznał Grad po spotkaniu. - Jeżeli tej dobrej woli zabraknie, to można się spodziewać negatywnej decyzji, to oczywiście będzie upadłość tych stoczni - dodał.
Komisja Europejska nie potwierdziła zapowiedzi negatywnej decyzji. W oficjalnym komunikacie po spotkaniu napisano jedynie, że "komisarz Kroes zobowiązała się, że zaproponuje KE tak szybko, jak to będzie możliwe, ostateczną decyzję o zatwierdzeniu bądź odrzuceniu planów restrukturyzacji".
Komisja Europejska (KE) oczekuje od polskiego rządu przesłania osobnego planu restrukturyzacji dla stoczni w Gdańsku, który miałby zapewnić jej przetrwanie - podały źródła w KE. Według tych źródeł, unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes próbowała przekonać do tego ministra skarbu Aleksandra Grada na spotkaniu w Brukseli we wtorek wieczorem. KE stoi na stanowisku, iż stocznia w Gdańsku ma szanse na przetrwanie, bo jest zakładem relatywnie małym, już sprywatyzowanym i otrzymała mniejszą pomoc publiczną, niż stocznie w Gdyni i Szczecinie. Pomiędzy ekspertami KE a doradcami polskiego rządu występują "znaczne rozbieżności" w ocenie przedstawionych 12 września programów - powiedział Grad. Dlatego poprosił komisarz Kroes o przedstawienie na piśmie zastrzeżeń KE.
- Poprosiłem o pisemną analizę i odniesienie się do tego programu, abyśmy my z kolei mogli odnieść się do tych uwag - wyjaśnił minister Grad. Dodał, że "rozważa" zwrócenie się do komisarz Kroes o to, by "niezależni urzędnicy, inni urzędnicy KE sprawdzili te programy restrukturyzacje".
- Nikomu tego nie proponowałem, po prostu głośno myślę, czy w świetle tego, co się zdarzyło, nie byłoby to wskazane - tłumaczył minister.
- Odnosiłem takie wrażenie, jakby urzędnicy pani komisarz czytali inny dokument a nasi eksperci, pan Petersen, pan Schaub, inny dokument - powiedział Grad.
Asger Petersen i Alexander Schaub to byli dyrektorzy generalni KE zajmujący się konkurencją, a obecnie brukselscy eksperci doradzający polskiemu rządowi w sprawie stoczni. Petersen relacjonował po spotkaniu, że komisarz Kroes twardo odmawia przeciągania sprawy stoczni i nie chce dać więcej czasu na wyjaśnienie wątpliwości.
- Komisarz trwała na stanowisku, że czas się skończył 12 września i nie da więcej czasu. Powiedziała, że nie będzie więcej czasu na dalsze dyskusje - powiedział prawnik dziennikarzom. Jego zdaniem wkład inwestorów w restrukturyzację stoczni jest na tyle wysoki, że KE powinna go zaakceptować.
Petersen powiedział, że zastrzeżenia KE dotyczą wszystkich trzech stoczni. Gdańsk, dla którego rząd przedstawił połączony z Gdynią program restrukturyzacji, ma jednak nieco inną sytuację - jako jedyny z trzech zakładów został już sprywatyzowany.
Minister Grad przekonywał, że zgodnie z unijnymi przepisami o zatwierdzaniu pomocy publicznej, KE może być "elastyczna" w sprawie udziału własnego inwestorów stoczni w procesie restrukturyzacji.
- Można w takich przypadkach podejść elastycznie i uznać zaangażowanie na poziomie 38-40 proc. Z uwagi na stare długi w tych programach trudno jest uzyskać stosunek 50-50 - tłumaczył. Uzasadniał także kwestionowaną przez KE dalszą pomoc z budżetu państwa dla stoczni w wysokości ponad 1,2 mld złotych.
- Polski rząd podjął kluczową decyzję o dodatkowej pomocy publicznej po to, żeby te stocznie ratować. Dzisiaj inwestorzy nie mogą być obciążeni historyczną pomocą publiczną, która była kierowana do stoczni - powiedział minister. Grad zapowiedział, że nawet w przypadku negatywnej decyzji KE stocznie w Szczecinie i Gdyni zostaną sprywatyzowane. Pytany, czy polski rząd gotów jest zaskarżyć negatywną decyzję do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, powiedział: "nad tym się zastanowimy".
KOMENTARZE -
edług b. wiceministra gospodarki Pawła Poncyljusza (PiS) unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes bardzo niesprawiedliwie oceniła plany restrukturyzacji polskich stoczni. "To bardzo niesprawiedliwe oceny pani komisarz Kroes, ja rozumiem, że dzisiaj niestety pani komisarz Kroes zajmuje się ratowaniem prywatnych banków belgijskich, a co tam stocznie polskie - daleko, z dużymi kłopotami" - powiedział dziennikarzom w Sejmie Poncyljusz. Zaznaczył, że nie zna przebiegu negocjacji, ale obawia się, że to lipcowa rozmowa ministra skarbu Aleksandra Grada z Kroes zadecydowała o klęsce polskiego rządu w temacie stoczni. Poseł zaapelował do premiera Donalda Tuska o działanie. "Bo to jest jedyny szczebel w rozmowach z przewodniczącym KE Jose Manuelem Barroso, gdzie jeszcze można cokolwiek ustalić. Ale ja też rozumiem, że KE będzie trudno naginać decyzję, jeżeli ma dobrze umotywowaną decyzję negatywną" - zaznaczył.
Według niego, zmiana negatywnej decyzji jest jeszcze możliwa. "Szczególnie, że jest taka atmosfera, jeżeli ratuje się banki belgijskie tylko dlatego, że mają kłopoty, bo inwestowały w puste obligacje za Wielką Wodą, no to może jest szansa, aby ratować polskie stocznie - tu pracuje ponad dziesięć tysięcy osób" - podkreślił. Poncyljusz przypomniał jednak, że w ostatnich miesiącach wydano negatywne decyzje ws. stoczni hiszpańskich i greckich. "Gdyby teraz na poziomie politycznym udało się załatwić decyzję pozytywną (dla Polski), na pewno Hiszpanie i Grecy się powołają na to przed sądem w Strasburgu" - zauważył. "Na pewno restrukturyzacja polskich stoczni przez upadłość jest najbardziej ryzykowna dla pracowników, dla armatorów i również dla państwa, bo nie wiadomo po prostu czy na miejscu polskich stoczni nie pojawią się apartamentowce, tym bardziej, że stocznie położone są często w centrum miasta nad samą wodą" - dodał poseł PiS.