Klientka włożyła pieniądze do wpłatomatu, ale nie trafiły na konto. Bank tłumaczy, co trzeba robić

Transakcje bezgotówkowe mają swoich zwolenników, jednak nadal wiele osób nie wyobraża sobie codziennego funkcjonowania bez gotówki w portfelu. Na ulicach polskich miast nie brakuje urządzeń, za pomocą których można dokonywać wpłat i wypłat pieniędzy. Nie są one jednak niezawodne, o czym przekonała się nasza czytelniczka. Urządzenie, z którego skorzystała klientka banku Pekao, przyjęło gotówkę, ale nie zasiliła ona rachunku. Konieczne okazało się złożenie reklamacji.

Choć płatności bezgotówkowe, które polegają na elektronicznym transferze środków pieniężnych między dwoma kontami bankowymi, nie tracą na popularności, to wielu Polaków nadal lubi korzystać z tradycyjnego pieniądza. Może jednak dojść do sytuacji, w której chcemy wpłacić gotówkę na nasze konto za pomocą wpłatomatu. Co zrobić, gdy urządzenie "zje" pieniądze? Jak szybko możemy liczyć na ich odzyskanie? Na te i inne pytania odpowiedział rzecznik prasowy banku Pekao

Wpłatomat przyjął gotówkę, ale środki nie zasiliły konta bankowego

Z redakcją Interii Biznes skontaktowała się czytelniczka, która posiada konto w banku Pekao. W ubiegłym tygodniu kobieta chciała wpłacić kilkaset złotych na swój rachunek bankowy, twierdząc, że miała za dużo gotówki w portfelu i nie chciała jej zgubić. W tym celu udała się do wpłatomatu Pekao. Urządzenie jednak nie zaksięgowało wpłaty, a pieniądze nie zasiliły rachunku. 

Reklama

"Bałam się, że straciłam 300 zł" - relacjonuje kobieta, dodając, że od razu zadzwoniła na infolinię banku. Pracownicy, z którymi się skontaktowała, polecili jej, żeby złożyła reklamację, której rozpatrywanie może potrwać do 14 dni. 

Nasza czytelniczka musiała podać swoje dane oraz szczegółowo opisać całą sytuację, w tym m.in. datę oraz miejsce wadliwego działania wpłatomatu. Rozpatrywanie reklamacji nie trwało długo, bo środki wróciły na jej konto już po czterech dniach

Czy takie sytuacje zdarzają się często?

Chcąc sprawdzić, czy sytuacje, w których z jakiegoś powodu pieniądze wpłacane przez klienta nie trafiają na jego konto zdarzają się często, skontaktowaliśmy się z przedstawicielami banku Pekao. "Takie sytuacje nie należą do częstych. Jeśli już do nich dojdzie, to w dużej mierze jest to spowodowane nadmiernym zniszczeniem wpłacanych banknotów" - przekazał w odpowiedzi na nasze pytania Paweł Jurek, rzecznik prasowy banku Pekao S.A. 

Zdradził również, co może sprawić, że wpłatomat nie będzie działał prawidłowo. "Znane są nam też sytuacje, w których banknoty były spięte spinaczami, gumkami lub między nimi znajdowały się drobne przedmioty. To może zakłócić prawidłową pracę urządzenia" - podkreślił Paweł Jurek.

Bank Pekao wyjaśnia. Musisz o tym pamiętać przy składaniu reklamacji

Zapytany o to, ile z reguły trwa rozpatrywanie takiej reklamacji, a tym samym ile czasu klienci muszą czekać na zwrot środków, rzecznik podkreślił, że bank "stara się rozpatrywać takie reklamacje jak najszybciej". 

Na co powinny uważać osoby, które znalazły się w podobnej sytuacji? Czy jest jakiś sposób, żeby tę procedurę przyspieszyć? 

"Ważne jest, aby klienci, którzy wpłacają gotówkę, zawsze ją przeliczali, w składanych reklamacjach bardzo często klienci piszą, że reklamują 'około', 'między' albo wręcz nie wiedzą, ile wpłacali gotówki" - wyjaśnił Paweł Jurek. 

"Powinni mieć na uwadze, aby banknoty nie były nadmiernie zniszczone, nie były pospinane i odpowiednio ułożone. Taki komunikat pojawia się także na ekranie bankomatu podczas wykonywania operacji wpłaty" - podsumował rzecznik prasowy banku Pekao. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wpłatomat | Bank Pekao | pieniądze | reklamacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »