Koalicja nie taka znowu straszna

Nie sprawdziły się wcześniejsze obawy, iż utworzenie koalicji PiS z Samoobroną i LPR negatywnie wpłynie na rynki finansowe - uważają ekonomiści. Krytykują jednak rząd za brak działań w celu naprawy finansów publicznych i niewielkie zainteresowanie gospodarką.

Koalicja PiS-LPR-Samoobrona ma za sobą sto dni rządów. Jaki to był okres dla polskiej gospodarki? Nie taki zły - twierdzą ekonomiści. W każdym razie nie sprawdziły się obawy, jakie większość specjalistów miała w związku powołaniem nowego rządu. Prognozowano wówczas osłabienia złotego i wzrost rentowności obligacji.

Nic jednoznacznie złego

- Wpływ wejścia koalicjantów do rządu na gospodarkę był marginalny - uważa główny ekonomista PKO BP Łukasz Tarnawa. Podkreślił, że wahania na rynku walutowym były bardziej zależne od sytuacji zewnętrznej i "osłabienia sentymentu wobec rynków wschodzących", w tym spadku zainteresowania zagranicznych inwestorów rynkiem polskim.

Reklama

Ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Małgorzata Krzysztoszek podkreśliła, że "w czasie 100 dni istnienia, koalicja nie zrobiła jednoznacznie niczego złego w gospodarce".

- Sądzę, że stało się tak dlatego, że gospodarką po prostu się nie zajmowała - powiedziała Krzysztoszek.

Według niej, z jednej strony sygnały, które wychodziły z rządu, szczególnie od premiera Jarosława Kaczyńskiego, miały na celu uspokojenie rynków. Jednak z drugiej strony zwróciła uwagę na niedawne wypowiedzi wicepremiera Andrzeja Leppera dotyczące zwiększania wydatków z budżetu na cele socjalne, czy powrót do koncepcji podatku obrotowego.

- Te wypowiedzi są dla gospodarki bardzo niepokojące - zaznaczyła.

Krzysztoszek dodała, że w ciągu 100 dni funkcjonowania koalicji rząd zajął się bardzo ważnym projektem ustawy o podatku VAT, nie wykorzystał jednak w pełni szansy na maksymalne uproszczenie przepisów o VAT.

Zapomnieli o reformach

Główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak zauważył, że rząd nie podjął dotychczas wystarczających działań, by zredukować deficyt budżetowy i zreformować podatki. Według niego, Polska powinna wykorzystać obecny wzrost gospodarczy, by szybko ograniczyć wydatki. Nie wystarczy zapowiedź utrzymania deficytu na poziomie 30 mld zł.

Jego zdaniem, starania Polski o zgodę Komisji Europejskiej na późniejsze dostosowanie deficytu budżetowego do unijnych kryteriów "obniżają wiarygodność fiskalną Polski". O takich staraniach informował niedawno minister finansów Stanisław Kluza.

- Trudno też mówić o reformie podatkowej bez jednoczesnej redukcji wydatków państwa - powiedział Jankowiak.

Dodał, że planowanie poszerzenia bazy podatkowej bez obniżenia stawek oznacza wzrost fiskalizmu.

Samoobrona uspokaja wieś

W opinii prof. Jerzego Wilkina z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk, przejęcie przez Samoobronę resortu rolnictwa uspokoiło sytuację w instytucjach związanych z rolnictwem, gdyż obecny minister nie prowadzi "czystek" personalnych.

Zdaniem profesora, rola resortu rolnictwa po wstąpieniu Polski do Unii jest ograniczona, ponieważ w wielu wypadkach musi on realizować politykę rolną Komisji Europejskiej. Dlatego nie widzi on dużych zmian jakościowych w kierowaniu rolnictwem.

Profesor zwrócił uwagę, że nie można szafować obietnicami np. dotyczącymi pomocy rolnikom dotkniętym suszą. Dodał, że budżet jest bardzo napięty i wyasygnowanie 500 mln zł na pomoc wymagało dużo starań. Zwrócił uwagę, że największym problemem w rolnictwie jest efektywne wykorzystanie funduszy unijnych.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »