Kolejny przetarg, kolejna afera

Czy rodzaj drukarki może zdecydować o wyborze testu na BSE? W Polsce tak. I nieważne, że będzie to sporo kosztować.

Do trzech razy sztuka?

Tym razem porzekadło się nie sprawdziło. W listopadzie przeprowadzono trzeci w tym roku duży przetarg na zakup testów wykrywających BSE u bydła (wraz z testami na wykrywanie trzęsawki owiec). Dwa poprzednie zostały unieważnione w atmosferze skandalu, przez co Polska straciła możliwość pozyskania 12 mln EUR unijnych pieniędzy (z funduszy PHARE). Wówczas na unieważnienia duży wpływ mieli urzędnicy unijni. Teraz jako kraj członkowski UE decydujemy sami, a konkretnie Fundusz Współpracy, przeprowadzający procedury na zlecenie beneficjentów. I tym razem jednak nie brakuje kontrowersji.

Reklama

Oburzony konkurent

Fundusz Współpracy wybrał dużo droższą ofertę - bydgoskiego CHS Computers - za ponad 25 mln zł, odrzucając propozycję Roche Diagnostics Polska za 11 mln zł. Powód odrzucenia: drukarka zaoferowana przez Roche - zdaniem komisji przetargowej - nie spełniała wymagań. Roche zaprotestował i skierował sprawę do Urzędu Zamówień Publicznych (UZP), którego arbitrzy podważyli decyzję o odrzuceniu oferty Roche i nakazali ponowną ocenę ofert. Rozprawa odbyła się 25 listopada. Tego samego dnia (w czasie trwania rozprawy) prezes UZP wydał zgodę Funduszowi Współpracy na podpisanie umowy przed zakończeniem procedur odwoławczych. Powód: jeżeli umowa z wykonawcą nie zostanie podpisana do 30 listopada, pieniądze unijne na ten cel przepadną. Roche jest oburzony decyzją, gdyż obawia się, że Fundusz Współpracy zignoruje wyrok arbitrów i podpisze umowę z droższym CHS.

- To skandal. Poinformowaliśmy o tej sprawie Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, zamierzamy zainteresować nią rząd i urząd antykorupcyjny. Nie może być tak, że zamawiający wybiera dwa razy droższą ofertę, odrzucając tańszą z błahych powodów, a prezes UZP daje zgodę na podpisanie umowy przed ostatecznym rozstrzygnięciem protestu - mówi Andrzej Banaszkiewicz, prezes Roche Diagnostics Polska.

Co w tej sytuacji zamierza zrobić Fundusz Współpracy? - Decyzję podejmuje zarząd. Można jej się spodziewać do 30 listopada, bo wtedy upływa termin kontraktowania - powiedziano nam w Funduszu Współpracy. Wymiar ceny Zdaniem pracownika Funduszu Współpracy pracującego przy tym przetargu, decyzja arbitrów nakazująca powtórną ocenę ofert jest zaskakująca.

Dlaczego jednak fundusz wybrał ponad dwukrotnie droższą ofertę? - Bo tylko ta oferta spełniała wymagania. Co do ceny, to są dwa różne produkty. Testy firmy Biorad (testy zaoferowane przez CHS) są w pełni automatyczne i dlatego droższe. Testy Rocha to zupełnie inna klasa produktów - mówi nasz rozmówca.

- Gdyby nasze testy nie były zautomatyzowane, to nie spełniłyby wymagań. Tymczasem naszą ofertę odrzucono nie z powodu testów, lecz urządzenia peryferyjnego - drukarki, która zresztą, jak ocenił UZP, spełniała wymagania - odpiera prezes polskiego oddziału Roche. Podkreśla, że jeden test firmy Biorad w tym przetargu kosztuje 38 zł, podczas gdy dotąd sprzedawano je po niższych cenach zarówno w Polsce, jak i w Europie od 27 do 35 zł brutto. - Dlaczego w największym przetargu kosztują tak drogo - pyta prezes Roche. Nie udało nam się uzyskać komentarza od CHS Computers.

Mariusz Zielke

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: afera | przetarg | testy | roche | drukarki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »