Komputery komputerami, a afery aferami
Przyzwyczajeni do afer gospodarczych, w których żongluje się setkami milionów złotych przechodzącymi w miliardy, skłonni bylibyśmy nad "nieporozumieniem" z dostawą komputerów do szkół, w ramach zamówienia publicznego ogłoszonego przez resort oświaty, przejść do porządku dziennego, uznać je za zbyt błahe, by zajmować się nim szczegółowo. Tym bardziej że dopiero szczegółowe dochodzenie wyjaśni sprawę i - być może - okaże się, że to naprawdę czeski błąd, jak chcieliby przedstawiciele firmy realizującej kontrakt. Pożyjemy - zobaczymy.
W tym, że jednak jest coś na rzeczy, i warto się sprawą zajmować, utwierdzają nas reakcje, jakie nasze pierwsze publikacje wywołały. Zarówno w samym ministerstwie, jak i wśród czytelników, którzy zdecydowali się zabrać głos i wyrazić swoją opinię za pomocą poczty internetowej. Zwraca uwagę bardzo fachowa dyskusja, jaka odbyła się pomiędzy internautami. Dotyczyła nieuzasadnionego, zdaniem części dyskutantów, preferowania systemu Windows i produktów Microsoftu kosztem innych systemów i innych firm. Preferowania, mimo że jest on droższy, a z powodzeniem mógłby być zastąpiony tańszym, wynikającego nie ze świadomego wyboru, tylko ze zwyczajnej niewiedzy. A to już budzi wątpliwości.
Znacznie bardziej interesujący wydaje się jednak wątek, który można by ogólnie określić jako dyskusję nad oceną funkcjonowania naszej administracji najwyższego szczebla, rządzących nią praw i mechanizmów, wreszcie uwagi o przetargowej praktyce w resortach. Wypowiedzi świadczą przede wszystkim o dużej wiedzy uczestników dyskusji, wiedzy wynikającej z praktyki. Pracowałem w Apeximie, to wiem, jak odbywają się przetargi na sprzęt IT - twierdzi jeden z uczestników. - To zasłona dymna, żeby społeczeństwo myślało, iż w kraju jest demokracja. Nie ma przetargów nie ustawionych - dodaje. Takie opinie muszą szokować.
To są skutki mianowania nowych ministrów po każdej zmianie przy korycie - uważa kolejny dyskutant. - Zamiast administratorów mamy politycznych półgłówków, często z tytułami naukowymi, tylko bez pojęcia o zarządzaniu gospodarką. (...) Będąc pracownikiem jednego z resortów, przeżyłem trzech takich orłów. Resort był gospodarczy, a żaden z panów ministrów, bez względu na opcję polityczną, nie był już o 11 rano trzeźwy. Taki to ciężki kawałek chleba.
Nie jest naszym celem, ani zadaniem, weryfikowanie takich opinii i poglądów, badanie ich prawdziwości. Jeżeli jednak prawdziwa jest sentencja (a jest), że czy to człowiek, czy rzeczywistość są nie tacy, jacy są, ale tacy, jakimi widzą ich inni - ten obraz źle rokuje naszej klasie politycznej, administracji, wręcz całej naszej młodej demokracji.