Koniec, "jaja" się skończyły

Ponad 97 proc. górników z Kompanii Węglowej (KW) uczestniczących w poniedziałkowym referendum opowiedziało się za przeprowadzeniem strajku w tej spółce.

Do 24-godzinnego protestu ma dojść w najbliższy poniedziałek. Powodem jest niespełnienie postulatów płacowych zgłaszanych przez związkowców. Jeżeli mimo to nie dojdzie do porozumienia z zarządem Kompanii, dwa dni później komitet protestacyjno-strajkowy wyznaczy datę strajku generalnego - poinformowali we wtorek na konferencji prasowej przedstawiciele górniczych związków zawodowych.

Według oficjalnych danych przedstawionych przez związkowców, w referendum wzięło udział 38 tys. 275 osób, czyli 61,03 proc. zatrudnionych w KW. Strajk poparło 37 tys. 159, czyli 97,08 proc. głosujących. Szefowie górniczych central ocenili, że zaufanie, jakim obdarzyły ich załogi kopalń, jest "bardzo mobilizujące".

Reklama

- Można powiedzieć humorystycznie i po górniczemu, że od dnia dzisiejszego jaja się skończyły - powiedział szef górniczej "Solidarności" Dominik Kolorz.

Strona związkowa chce, aby w tym roku płace w Kompanii wzrosły o 6,9 proc., a tzw. ekwiwalent barbórkowy zwiększył się ze 140 do 500 zł. Na przyszły rok związki żądają 14-proc. podwyżki. Zarząd spółki proponuje 4,8 proc. w tym roku (to obowiązujący, przyjęty dla tej firmy przez rząd wskaźnik wzrostu) i 10 proc. w przyszłym.

Mimo formalnej decyzji o przeprowadzeniu strajku, w najbliższą środę ma dojść do kolejnej tury negocjacji z zarządem Kompanii. Związkowcy jednak raczej nie wierzą, że przyniosą one kompromis.

- Jeżeli do zbliżenia stanowisk nie dojdzie, (...) to niestety można przypuszczać, że te rozmowy będą trwały bardzo krótko - powiedział szef górniczej S.

Zaznaczył jednak, że związkowcom nie chodzi o organizowanie strajku dla samego strajku, więc jeśli dojdzie do zawarcia satysfakcjonującego porozumienia, strajku nie będzie. W przypadku braku kompromisu 17 grudnia kopalnie wstrzymają na dobę wydobycie.

- Lepiej rozmawiać niż strajkować. Liczymy na to, że uda nam się wypracować kompromis i do strajku jednak nie dojdzie. Ta akcja spowodowałaby duże straty dla spółki, a przecież wszyscy siedzimy na tej samej gałęzi - powiedział rzecznik KW Zbigniew Madej.

Z wyliczeń Kompanii wynika, że jedna doba strajku to ok. 43 mln zł utraconych przychodów z tytułu niewydobytego i niesprzedanego węgla; to ubytek, którego nie da się już nadrobić. Według Madeja, spowodowałby on w 2007 roku stratę netto całej firmy. W ubiegłym roku Kompania straciła prawie 100 mln zł; na ten rok, mimo kłopotów i mniejszej sprzedaży węgla, zakładała niewielki zysk.

Analitycy Kompanii wyliczyli, że w przyszłym roku Kompania będzie w stanie zarobić na 10-procentowe podwyżki i jednocześnie wypracować zysk - pod warunkiem, że wzrośnie cena węgla dla energetyki. Spółka zaproponowała elektrowniom wzrost o 15 proc. Negocjacje trwają.

Gdyby jednak płace miały wzrosnąć - jak chcą związkowcy o 14 proc., spółka, mimo podwyżki dla energetyki, zamknęłaby 2008 rok wielomilionowymi stratami. Przekraczająca 100 mln zł strata wystąpiłaby już w tym roku, gdyby chcieć spełnić związkowy postulat wzrostu płac o 6,9 proc. i zwiększyć ekwiwalent barbórkowy do 500 zł. W przyszłym roku, przy spełnieniu związkowych postulatów, strata byłaby ponad dwukrotnie wyższa.

Związkowcy nie zgadzają się z twierdzeniami, że ich żądania doprowadzą spółkę do katastrofy. Uważają, że za sytuację KW odpowiada zarząd; zarzucają mu nieudolność w kierowaniu spółką i obarczają winą za spór płacowy.

Jak mówił Kolorz, to szefowie Kompanii doprowadzili do spadku wydobycia i w związku z tym przychodów o blisko 1 mld zł. "Nasze żądania, gdyby były zrealizowane stu procentach, kosztowałyby rocznie 500 mln zł" - oświadczył. Obecnie średnia płaca w KW to blisko 4.500 zł brutto; górnik dołowy zarabia średnio 3.881 zł brutto, pracownik dozoru - ok. 5.300 zł. Zgodnie z propozycją Kompanii (wzrost o 4,8 proc.) w tym roku płace rosną o 120-230 zł na osobę, w zależności od kopalni i stanowiska. Średnia podwyżka to ok. 140 zł.

Poniedziałkowe referendum strajkowe było drugim w tym roku. 18 stycznia pracownicy wszystkich spółek węglowych wypowiadali się na temat strajku generalnego w proteście przeciwko ówczesnym założeniom strategii dla górnictwa. W tamtym głosowaniu za strajkiem opowiedziało się 95,75 proc. głosujących.

Do zapowiadanego 24-godzinnego strajku jednak nie doszło, bo związkowcy porozumieli się z resortem gospodarki.

W poprzednich latach związkowcy kilkakrotnie pytali górników o chęć przystąpienia do strajku, za każdym razem otrzymując ponad 90- proc. poparcie. W 2003 r. doszło do 2-godzinnego, a następnie 24- godzinnego strajku, który objął trzecią część kopalń. Ostatnie duże, trwające około dwa tygodnie, strajki w branży miały miejsce ponad 13 lat temu, wiosną 1994 roku. Kompania Węglowa to największa górnicza firma w Europie. W 16 kopalniach zatrudnia ok. 63,5 tys. osób. Po 10 miesiącach roku firma zanotowała 25,7 mln zł straty na sprzedaży węgla i 14,2 mln zł straty netto. O wysokość podwyżek związkowcy spierają się także z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej - najbardziej dochodowej górniczej firmy. Kolejne rozmowy zapowiedziano na poniedziałek.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: związkowcy | zarobki | jaja | referendum. | referendum | strajku | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »