Koniec ulgi dla Polski

Polska przestaje być traktowana priorytetowo przez zagranicznych inwestorów. Rosnące szybko koszty pracy i niedobór pracowników, wraz z zapowiedziami recesji, skłaniają firmy do inwestowania na nowych rynkach.

Ubiegłoroczny napływ inwestycji bezpośrednich do Polski na poziomie 13,7 mld euro, może być więc trudny do powtórzenia. Po okresie przyjmowania wszystkiego, co nam oferowano, nadszedł czas dokonywania możliwości wyboru. Polsce nie zależy już na każdym projekcie inwestycyjnym - liczą się głównie te zaawansowane technologicznie, dzięki którym znajdują pracę absolwenci wyższych uczelni.

Nie wszystkie inwestycje są w Polsce pożądane, choćby ze względu na kwestie ochrony środowiska, norm CO2, czy konkurencji dla już istniejących firm. Nie wszystkie branże są równie perspektywiczne, niektórzy inwestorzy żądają zbyt wysokiego wsparcia od rządu czy władz lokalnych. Jest jeszcze jeden ważny czynnik - w Polsce maleje lista miejsc pod inwestycje, ponieważ infrastruktura techniczna nie nadąża za potrzebami inwestorów. Z tego powodu, preferowane są inwestycje w aglomeracji warszawskiej, na Dolnym Śląsku, w regionie kujawsko-pomorskim oraz w Krakowie, Łodzi i Poznaniu. Dlatego Konfederacja Pracodawców Polskich z przychylnością traktuje swoiste "wyspecjalizowanie" się PAIiIZ w obsłudze inwestorów motoryzacyjnych, w pozyskiwaniu centrów badań i rozwoju, projektów z branży lotniczej, maszynowej, biotechnologicznej oraz z zakresu technik informacyjnych i zielonej energii. Te branże wyznaczają kierunek w rozwoju gospodarczym, są przewidywalne i perspektywiczne.

Reklama

Inwestorzy wskazują, iż jednym z głównych powodów zainwestowania w Polsce, był niższy niż w innych krajach, poziom kosztów prowadzenia działalności gospodarczej oraz możliwość ich dalszego obniżenia. W porównaniu do państw Europy Zachodniej, koszty te były w naszym kraju nawet cztero - pięciokrotnie niższe. Ta przewaga dziś już zmalała, a wzrost wydajności nie następuje odpowiednio szybko.

Dlatego pod względem atrakcyjności inwestycyjnej spadamy z czołowych miejsc w rankingach. Konfederacja Pracodawców Polskich przypomina, że ubiegłoroczny rezultat był mniejszy o ponad miliard od wyników z roku 2006, kiedy to na nasz kraj przypadało 43% wszystkich inwestycji zagranicznych, zlokalizowanych w krajach UE-10.

Przyczynia się do tego także ograniczona możliwość udzielania pomocy inwestującym. Kiedy nie możemy udzielić większej pomocy na szkolenia, na przygotowanie pracowników, kiedy wyczerpują się możliwości wnoszenia przez samorządy darmowych parceli pod budowę i nie działa już handicap w postaci wysoko kwalifikowanej, rezerwowej armii pracy w urzędach zatrudnienia ?ustępujemy pola Bułgarii czy Rumunii, w których panują podobne warunki. Konkurencję możemy jeszcze wygrać jakością naszej kadry, centralnym położeniem i bliskim dostępem do interioru niemieckiego oraz rynków wschodnich. A także naszym, chłonnym rynkiem krajowym i szybko rosnącymi potrzebami ludności.

W czasie, kiedy nasi politycy zajmowali się wszystkim kwestiami drugorzędnymi z punktu widzenia rozwoju gospodarczego, sąsiedzi na Zachodzie reformowali swoje systemy administracyjno-ekonomiczne, dzięki czemu - na przykład - niektóre firmy niemieckie zaczęły wracać do Niemiec a najwięcej inwestycji - mimo wysokich kosztów funkcjonowania biznesu - zaczęła przyciągać na naszym kontynencie gospodarka brytyjska.

Czy wyciągniemy z tego wnioski?

Napływ inwestycji mógłby być większy, jednak słabo rozwinięta infrastruktura, przede wszystkim transportowa, brak reakcji władz państwowych na zmieniający się rynek pracy, brak reform zmniejszających biurokrację, wolno działający system sądowniczy, niestabilne i trudno przewidywalne otoczenie polityczne, hamują ten proces. W światowych rankingach nisko oceniane i źle postrzegane są ogólne warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Zagrożeniem dla naszej gospodarki jest również słabnący atut niskich kosztów pracy, rosnąca konkurencja ze strony innych państw europejskich, niedostosowanie systemu edukacji do zmieniającego się rynku pracy, utrata kapitału ludzkiego (głównie poprzez emigrację) oraz niewykorzystanie okresu wzrostu gospodarczego do reformowania budżetu i obniżenia podatków.

W jedenastym raporcie o wolności gospodarczej, przedstawionym przez kanadyjski Instytut Frasera, Polska zajmuje 56 miejsce wśród 141 badanych państw. Wyprzedzamy tylko 2 kraje z UE (Rumunię i Słowenię), jesteśmy natomiast za: Kostaryką, Botswaną, Peru, Armenią czy Kazachstanem. Lokata ta odzwierciedla w równej mierze ocenę działań rządu, wydajności sądów, stabilności pieniądza, swobodę wymiany międzynarodowej oraz regulacje prawne dotyczące firm, rynku pracy i rynku kapitałowego. Raport wskazuje, że państwo w Polsce ma zbyt duży udział w gospodarce i wysoki poziom opodatkowania - w obszarze kosztów pracy. To wszystko wskazuje, że zakres wolności gospodarczej jest stanowczo zbyt wąski. Potencjalni inwestorzy z pewnością biorą to pod uwagę.

Rosnące w ponad 10 procentowym tempie wynagrodzenia, są jednym z czynników zmniejszających konkurencyjność polskiej gospodarki wobec np. Rumunii i Bułgarii. Od lat nie istnieje żadna spójna polityka dotycząca strategii przyciągania inwestycji zagranicznych. Każda zmiana ekipy politycznej przynosi inną koncepcję wspierania inwestorów zagranicznych. Wyrazem tego jest np. brak instrumentów finansowych pozwalających skutecznie walczyć o możliwe inwestycje, jak i tocząca się od lat debata: jaką mamy mieć rządową agencję inwestycji zagranicznych?

Utrzymanie pozycji lidera w Europie w zakresie tworzenia nowych miejsc pracy poprzez napływ nowych, bezpośrednich inwestycji zagranicznych, będzie wielkim wyzwaniem najbliższych kilku lat. Aby utrzymać dotychczasową pozycję, musimy prowadzić aktywniejszą politykę na rynku pracy, zwłaszcza w zakresie zwiększania mobilności pracowników.

Niezmiernie ważne jest, by Polska jawiła się w oczach zagranicznych przedsiębiorców jako ustabilizowana, przewidywalna demokracja. Z tym postulatem łączy się również wymóg stabilności prawa. Należy pamiętać, że proces podejmowania decyzji o ulokowaniu inwestycji w danym kraju trwa kilka lat. Wszelkie decyzje w zakresie zmiany prawa, czy też innych czynników dotyczących gospodarki, wpływają na warunki jej rozwoju po pewnym okresie.

Osiągnęliśmy sukces w przyciąganiu inwestycji, dzięki którym powstaje wiele miejsc pracy, teraz czas na innowacyjność. Przyciąganie inwestorów wyłącznie wizją niskich kosztów pracy, teraz musi zejść na dalszy plan. Rząd powinien stymulować tworzenie zaplecza badawczo-rozwojowego dla międzynarodowych koncernów i rozwój edukacji, a szczególnie kierunków technicznych. Powinniśmy jak najlepiej wykorzystać globalne trendy.

Mamy wiele atutów.

Aby wykorzystać nasze możliwości, musimy spełnić szereg warunków progowych. Ramy prawne prowadzenia biznesu powinny być tak skonstruowane, by nie hamowały rozwijania działalności i konkurencji rynkowej. Czynniki pozaprawne (np: infrastruktura transportowa) powinny pozwalać na swobodną współpracę pomiędzy poszczególnymi firmami, a także na swobodne dotarcie do odbiorców usług. W tym, zakresie mamy nadal duże zaległości. Potrzebna jest również zmiana mentalności aparatu administracyjnego. Obecnie mamy do czynienia z dużą dozą nieufności wobec przedsiębiorców, a przecież od ich działalności zależy wzrost poziomu życia w Polsce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polskie | inwestorzy | ulgi | firmy | infrastruktura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »