Konsolidacja pod obcą flagą
Jest 2015 rok. Polski koncern chemiczny PolChem, utworzony z połączenia ZAK-u, ZAT-u i Ciechu, dokonuje spektakularnej akwizycji w Niemczech i za kilka miliardów euro kupuje jedną z tamtejszych dużych firm chemicznych. Być może ten futurystyczny scenariusz się spełni, tyle że właścicielem koncernu nie będzie już Skarb Państwa, tylko prywatny, najpewniej zagraniczny inwestor.
Teraz sytuacja jest jasna. Skarb Państwa kontroluje wszystkie spółki wielkiej syntezy chemicznej. Nawet jeśli część z nich jest notowana na giełdzie, to i tak decydujący głos mają urzędnicy z budynku na rogu ulic Kruczej i Wspólnej.
Wydaje się, że rząd zmienił plany wobec tych spółek. Oznak nowej taktyki było kilka. Bez wątpienia najważniejszą była rezygnacja z wprowadzenia na giełdę zakładów chemicznych ZAK. Kędzierzyńska firma miała zadebiutować na parkiecie w czerwcu. Jednak rząd się z tych planów wycofał, mimo że spółka, w związku z planem debiutu na GPW, poniosła już wydatki. Oficjalnie powodem była gorsza koniunktura giełdowa.
- Wszystko wskazuje, że musimy się jeszcze wstrzymać. Zabiegi związane z IPO (z ang. Initial Public Offering - pierwsza oferta publiczna) pokazały, że wstrzemięźliwość jest w kwestii debiutu ZAK-u wskazana - uważa wiceminister skarbu Krzysztof Żuk.
O co chodzi, dokładnie wyjaśnia prezes ZAK-u Krzysztof Jałosiński.
- Teraz pierwszeństwo ma prywatyzacja trzech firm chemicznych (ZAK-u, ZAT-u i Ciechu - przyp. aut.) i w tym kontekście uznano, że emisja akcji ZAK-u mogłaby opóźnić tę transakcję - mówi Jałosiński.
Prezes ocenia, że koszt przygotowania emisji akcji przez ZAK wyniósł kilka milionów złotych, ale podkreśla, że czasem tego typu koszty warto ponieść dla wyższego celu, jakim w tym przypadku byłby sukces prywatyzacji całej grupy firm chemicznych.
- We wrześniu powinno się okazać, czy sprzedaż trzech firm się powiodła. Jeśli tak, to nie sądzę, żeby doszło do emisji akcji ZAK-u. Choć oczywiście nie da się tego wykluczyć, będzie to już jednak w gestii nowego właściciela - dodaje prezes Jałosiński.
Nadchodzą inwestorzy
Nowa koncepcja rządowa to sprzedaż całości pakietów Zakładów Azotowych Tarnów, Ciechu i kędzierzyńskiego ZAK-u, będących jeszcze pod kontrolą Skarbu Państwa, inwestorowi zagranicznemu. Do niedawna wydawało się to mrzonką. Powód był prosty - branża chemiczna uznawana była za przestarzałą i potrzebującą inwestycji.
- Należy jednak pamiętać, że spółki wielkiej syntezy chemicznej funkcjonują w kraju zamieszkanym przez niemal 40 mln ludności. A to oznacza duży popyt i zapotrzebowanie na chemikalia. Warto także podkreślić, że zużycie chemikaliów na głowę mieszkańca w Polsce należy do najniższych w Unii Europejskiej. To oznacza gigantyczny i bardzo perspektywiczny rynek zbytu - ocenia sytuację Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego. - To może zachęcić inwestorów - dodaje.
Jest niemal pewne, że jeśli dojdzie do integracji branży chemicznej, to zostanie ona przeprowadzona przez inwestora zagranicznego. Spośród polskich spółek o taki krok mogłyby się pokusić właściwie tylko PKN Orlen i PGNiG. Jednak PKN Orlen, po deklaracji chęci pozbycia się Anwilu, zrezygnował z takiej opcji. Rolą integratora nie jest także zainteresowany PGNiG.
- Jeszcze kilkanaście miesięcy temu chcieliśmy odegrać rolę integratora polskiego przemysłu chemicznego na dobre i na złe, ale wówczas branża podchodziła do tego pomysłu z dużą rezerwą. Wszystko ma swój czas i dzisiaj sytuacja się zmieniła - mówi Michał Szubski, szef PGNiG-u.
Według niego, spółka nie będzie już kupowała żadnych nowych aktywów w sektorze chemicznym i nie bierze pod uwagę odegrania roli wiodącej w konsolidacji tej branży.
- Jeśli chodzi o kupione akcje Azotów Tarnów, to jest to dla nas inwestycja o charakterze średnioterminowym. Wyjdziemy z niej, kiedy będziemy w stanie zrealizować premię, zakładaną przy zakupie podczas ubiegłorocznej emisji na giełdzie - dodaje prezes gazowego potentata.
Jeśli nie oni, to kto? Nieoficjalnie w resorcie skarbu powiedziano nam, że w grę wchodzą inwestorzy niemieccy i arabscy.
O jakie firmy chodzi, nie wiadomo. Raz już niemiecki PCC (właściciel zakładów w Brzegu) był bardzo blisko zakupu ZAT-u i ZAK-u. Wówczas niemal gotową umowę storpedował PiS, nie podpisując jednego z ostatnich wymaganych dokumentów.
W grę wchodzą także bardziej egzotyczni inwestorzy. Być może pokłosiem wiosennej wizyty premiera Donalda Tuska w Katarze będzie sprzedaż polskich spółek chemicznych jednemu z tamtejszych inwestorów.
Skoro udało się to zrobić ze stoczniami, to czemu nie z dużo lepszymi i bardziej perspektywicznymi zakładami chemicznymi. Zwłaszcza że korzyści mogłyby dla polskich firm być znaczne. Dostęp do gotówki i gwarancje surowca to tylko te najważniejsze.
Dobra kondycja, wyższa cena
Pomimo kryzysu, branża znajduje się w niezłej (poza Policami) sytuacji i całkiem dobrze radzi sobie z niesprzyjającym otoczeniem.
- Za wcześnie na spekulowanie, czy to już koniec kryzysu. Produkcja przemysłowa w dalszym ciągu się obniża, koniunktura w kluczowych dla nas branżach nie powróciła do pełnej formy, nadal też występują ograniczenia w dostępie do finansowania. Z drugiej jednak strony spadają ceny surowców - mówi Ryszard Kunicki, prezes Ciechu.
Efekty zaczynają przynosić działania zapoczątkowane przez zarząd Ciechu jeszcze przed nastaniem kryzysu - restrukturyzacja i konsolidacja grupy.
Wprowadzona na początku roku redukcja kosztów operacyjnych o 71 mln zł oraz nakładów na inwestycje o 121 mln zł zapewnią poprawę wskaźników płynności, zadłużenia i poziomu kapitału obrotowego.
W pierwszym kwartale zrealizowane inwestycje rzeczowe Ciechu zamknęły się kwotą 87 mln zł. - Zakładaliśmy po redukcji planu wydatków, że łączne nakłady na inwestycje rzeczowe w tym roku wyniosą 290 mln zł. Możliwe jednak, że w rzeczywistości będą one jeszcze o kilkadziesiąt milionów niższe - przyznaje szef Ciechu.
Mimo to Grupa Chemiczna Ciech w I kwartale 2009 r. osiągnęła 33 mln zł zysku netto przy przychodach przekraczających 971 mln zł. Przychody tego okresu to zaledwie 6 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Nie może także narzekać ZAK. - Pierwszy kwartał był udany. Drugi to tradycyjnie pogorszenie się sprzedaży, bo nie sprzyja jej okres wakacyjny. Z drugiej strony rośnie popyt na produkowane przez nas alkohole oxo. Ogólnie sytuacja nie jest więc zła - podkreśla prezes Jałosiński.
Hamowanie optymizmu
Jednak przed zbytnim optymizmem ostrzega dyrektor Majchrzak. - Pamiętajmy, że dużo będzie zależało od tego, co się będzie działo w gospodarce Niemiec. Jeśli tam sytuacja się nie poprawi, niestety nasza chemia może to odczuć - mówi.
Dobra kondycja spółek może spowodować, że cena zakupu pakietów ich akcji będzie bardziej atrakcyjna. A to ważne dla budżetu. Na razie trudno powiedzieć, kiedy do ewentualnych rozstrzygnięć może dojść.
Wiadomo jednak, że jeśli wszystko udałoby się pozytywnie zakończyć, byłby to kres już kilkunastoletniej epopei dotyczącej przyszłości zakładów wielkiej syntezy chemicznej, a przynajmniej większości z nich.
Dariusz Malinowski