Kontrnatarcie PSL nie zdecyduje o losie biopaliw
Termin podpisania przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego ustawy z dnia 19 grudnia 2002 r. "o organizacji rynku biopaliw ciekłych oraz biokomponentów do ich produkcji" upływa w piątek o północy, czyli pojutrze.
Im bliżej ogłoszenia przez głowę państwa decyzji, tym bardziej polaryzują się nastroje wokół ustawy. Przez kilka tygodni trwała propagandowa ofensywa jej przeciwników, w tym przede wszystkim zaniepokojonych kierowców i producentów samochodów. W samej końcówce zaś do medialnego kontrnatarcia przystąpił Jarosław Kalinowski, wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi, prezes PSL.
W całym biopaliwowym zgiełku odchodzi w zapomnienie pewien istotny szczegół - otóż kontrowersyjna ustawa wystartowała w lipcu 2002 r. aż trzema konkurencyjnymi projektami, składanymi do laski marszałkowskiej niemal na wyścigi. Wystarczy porównać ich tytuły, aby zorientować się, iż wersja uchwalona przez parlament musiała stać się hybrydą i składanką elementów nie zawsze spójnych. Wkrótce może się okazać, że taka ustawa nie ma ojca - a zatem warto ich wszystkich przypomnieć:
- 23 lipca - grupa 30 posłów Samoobrony wniosła projekt ustawy o organizacji rynku ekopaliw płynnych i ich składników;
- 23 lipca - grupa 38 posłów Platformy Obywatelskiej wniosła projekt ustawy o biopaliwach;
- 24 lipca - Rada Ministrów wniosła projekt ustawy o organizacji rynku ekopaliw ciekłych oraz ekokomponentów do ich produkcji (stanowiący realizację strategii gospodarczej "Przedsiębiorczość - Rozwój - Praca").
Jak widać, wśród inicjatorów ustawy nie ma klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego. Podkreślamy ten fakt, ponieważ ostrze społecznej krytyki za nachalny biopaliwowy lobbing kieruje się ku prezesowi Kalinowskiemu i jego zapleczu. W części jest to oczywiście uzasadnione, ale rzepak wlewany do baku uprawiany jest w Polsce na szerszym areale politycznym. Najlepszym dowodem jest przypomniana lista inicjatorów ustawy - jeśli projekt wnosi nie tylko Samoobrona, ale i klub PO, teoretycznie stojący bardzo daleko od spraw rolnictwa, to nawet dla laika staje się jasne, że konfiturami pływającymi w biopaliwie pożywią się wszyscy zainteresowani.
Dla rozważającego podpisanie jakiejś kontrowersyjnej ustawy prezydenta najważniejszą lekturą są... stenogramy z posiedzeń Sejmu i Senatu. Głowa państwa analizuje ścieżkę legislacyjną, ze szczególnym uwzględnieniem rozkładu głosów. Pamiętna porażka lustracyjna z roku 1999 nauczyła Aleksandra Kwaśniewskiego, że weto musi być skuteczne! Świeżym przykładem jest rozegranie przez prezydenta drażliwego tematu abolicyjno-majątkowego - zamiast odmówić podpisu i ponieść spektakularną klęskę (jego własna opcja polityczna odbiłaby w Sejmie weto!), posłuchał rady m.in. redakcji "PB" i skierował ustawę do TK, a sędziowie dopełnili dzieła.
Ustawa biopaliwowa do Trybunału się nie nadaje, głowa państwa musi zatem zdecydować. Wyniki głosowań w Sejmie i Senacie - zarówno nad przepisami najbardziej krytykowanymi, jak i nad całą ustawą - wskazują, iż ewentualne prezydenckie weto (pierwsze w tej kadencji) zostałoby przez Sejm odbite, z dużą nadróbką ponad wymagane 3/5 głosów. I na tym wypadałoby zakończyć dywagacje na temat - podpisze czy nie podpisze.