Kryzys gryczany w Rosji. Tak źle nie było od sześciu lat
Zbiory gryki w Rosji w 2025 r. będą prawdopodobnie najniższe od sześciu lat - informuje anglojęzyczny serwis "The Moscow Times". To kolejny przejaw kryzysu na tamtejszym rynku rolnym. Ceny są zbyt niskie, by producenci chcieli uprawiać grykę, a tymczasem w rosyjskiej kuchni jest ona uważana za podstawowy produkt.
Analitycy z firmy konsultingowej AB-Center, na których powołuje się "The Moscow Times", szacują, że zbiory gryki w 2025 roku spadną w Rosji o 35 proc. w ujęciu rok do roku, do 788 tys. ton.
To efekt drastycznej redukcji obszaru zasiewów gryki - w tym roku wyniósł on 733,4 tys. ha, najmniej od 22 lat.
Władimir Petriczenko, szef rolniczego ośrodka analitycznego ProZerno, zwraca uwagę, że rosyjscy rolnicy ograniczyli zasiewy wszystkich zbóż, ale to spadek zasiewów gryki był najmocniejszy i wyniósł 32 proc. w porównaniu z 5-proc. spadkiem dla zbóż ogółem.
Tona gryki kosztuje obecnie od 23-24 tys. rubli (1035-1080 zł). Dla rolników to za mało. "W tym sezonie gryka była tańsza niż pszenica trzeciej klasy. Dla producentów to katastrofa. Przy takich cenach uprawa jest po prostu nieopłacalna" - tłumaczy Petriczenko.
Tymczasem, według AB-Center, popyt na grykę - będącą zbożem o wysokiej wartości odżywczej - osiągnął w tym roku rekordowy poziom 3,47 kilograma na osobę.
Zboże to od dawna jest podstawowym składnikiem rosyjskiej diety. Kasza gryczana jest składnikiem m.in. popularnej zupy szczi z warzyw liściastych; jest też powszechnie wykorzystywana jako farsz do pierogów czy mięs. Obecnie popyt ten jest napędzany także przez rosnącą inflację cen żywności, która skłania gospodarstwa domowe do poszukiwania tańszych źródeł węglowodanów.
Produkcja gryki w Rosji przewyższa dziś popyt krajowy o około 11 proc., a eksport tego zboża z Federacji Rosyjskiej jest niemal w całości ograniczony do Chin, które w zeszłym roku importowały 280 tys. ton rosyjskiej gryki. W związku z mniejszymi zbiorami oczekuje się, że rynek krajowy wyczerpie zapasy wynoszące około 700 tys. ton, czyli mniej więcej tyle samo, co na początku ubiegłego sezonu.