Kryzys nad Dunajem nam zaszkodzi?
Mimo doskonałych perspektyw, sformowany przez socjalistów rząd Węgier doprowadził kraj na skraj bankructwa i rewolucji.
Zwiększająca się inflacja, niepokoje na budapeszteńskiej giełdzie i jedyne w ostatnich latach w Europie tak krwawe protesty społeczne są związane bezpośrednio ze stanem gospodarki, a szczególnie z nieopatrznym przyznaniem się socjalistycznego premiera Węgier Ferenca Gyurcsanyego do doprowadzenia do katastrofy finansów publicznych i kryzysu, którego zażegnanie będzie wymagało od społeczeństwa reform, bez jakich z kraju mogą wycofać się zagraniczni inwestorzy.
Protesty w stolicy kraju zostały stłumione przez policję, ale kilkakrotnie manifestanci pojawiali się przed węgierskim parlamentem, domagając się natychmiastowego ustąpienia obecnego rządu i powołania rządu jedności narodowej, który przeprowadzi reformy w sposób najmniej bolesny dla jego mieszkańców. Ekonomiści przestrzegają jednak, że reformy, które czekają Węgrów, muszą być bolesne, bo gospodarka mimo pozornie doskonałej kondycji jeszcze kilka miesięcy temu, obecnie jest w agonii. Coraz poważniejsza jest groźba wycofywania zagranicznych inwestycji znad Dunaju.
Już pierwszego dnia po opublikowaniu feralnej wypowiedzi premiera inwestorzy zaczęli pozbywać się forintów doprowadzając do największej w UE inflacji. Zagraniczne banki posiadające udziały w węgierskim rynku bankowym przewidują, że w ciągu trzech miesięcy forint osłabi się do 280 za euro, kiedy jeszcze 18 września za jedno euro Węgrzy płacili 270 forintów. Niezbędne na Węgrzech reformy powinny objąć zwiększenie podatków - w tym VAT i podatków korporacyjnych, zwiększenie obowiązkowych pracowniczych składek ubezpieczeniowych, zwiększenie cen energii, wprowadzenie wysokich opłat za służbę zdrowia i edukację.
Prognozy były wysokie
Jeszcze niedawno stabilne i silne ekonomicznie Węgry - z dużo mniejszym niż w pozostałych krajach regionu bezrobociem, ale także z niepokojąco wysoką inflacją - były celem skrupulatnych badań analityków OECD. Ekonomiści byli zgodni - kraj wymagał wielu reform, bo choć gospodarka utrzymywała się w tendencji wzrostowej, mechanizmy odpowiadające za utrzymywanie w kraju gospodarki wolnorynkowej z prawdziwego zdarzenia były przez ostatnie rządy zaniedbywane. Oddaliły się węgierskie deklaracje przystąpienia do strefy euro w 2010 r.
Reformy, które czekają Węgrów jeszcze w tym roku, to zmiany w systemie emerytalnym, gruntowna przebudowa systemu podatkowego oraz likwidacja większości zabezpieczeń socjalnych.
Niezbędna będzie zmiana budżetu i bezwzględne zrealizowanie jego wszystkich założeń. To - przy obecnym zadłużeniu Węgier - jest podstawą odzyskania pełnej wiarygodności budżetowej wewnątrz Unii Europejskiej. Wszelkie ponadplanowe dochody budżetowe - zamiast na bieżące wydatki - powinny zostać wykorzystane na redukcję długów zagranicznych i publicznego Republiki Węgierskiej. Dotychczasowe, często chybione z ekonomicznego punktu widzenia, cele polityczne oraz napięcia między rządem a bankiem centralnym wprowadziły na Węgrzech niezdrowy klimat finansowej niestabilności.
Polska bezpieczna
Tąpnięcie węgierskiej gospodarki nie będzie jednak zagrożeniem dla pozostałych gospodarek regionu.
- Przynajmniej w ujęciu długookresowym ten kryzys nie powinien mieć wpływu ani na polską giełdę, ani na stabilność naszej waluty - mówi Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha. - Nie chciałbym w zupełności wykluczyć wpływu krótkookresowego, który może być zauważony poprzez impuls na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, choć pozostanie on bez wpływu na gospodarkę - dodaje.
Jabłoński podkreśla, że polska gospodarka nie jest aż tak uzależniona od polityki, a jej faktyczną oceną są inwestycje zagraniczne i poprawiająca się koniunktura. Dlatego inwestorzy są spokojni, nawet w przypadku deklaracji o możliwościach przeprowadzenia wcześniejszych wyborów parlamentarnych w kraju.
Paweł Pietkun