Kryzys w Rosji może zaszkodzić także Polsce

Rosja ma 50 proc. udziału w funduszach rynków wschodzących, więc ewentualna ucieczka inwestorów z funduszy emerging markets zaszkodzi także Polsce. Jeśli inwestorzy będą chcieli wycofać środki z funduszy rynków wschodzących, to fundusze te będą skracać pozycje na warszawskim parkiecie. - Możliwe jest, że zarządzający nie będą czekać na faktyczne umorzenia i będą starali się zapewnić w swoich funduszach większy niż zwykle udział gotówki, co będzie wymagało upłynnienia części pozycji. Takie działanie, ze względu na brak istotnego popytu ze strony innych inwestorów na naszym rynku, na pewno nie pozostanie niezauważone i będzie miało negatywny wpływ na krajowe indeksy - powiedział Gazecie Prawnej Rafał Lis, prezes Caspian Capital TFI.

W piątek zostanie wznowiony handel na dwóch największych giełdach w Rosji - RTS (Rosyjski System Handlowy) i MICEX (Moskiewska Międzybankowa Giełda Walutowa). Po tym, gdy we wtorek rozpoczęła się gwałtowna wyprzedaż akcji i Federalna Służba ds. Rynków Finansowych zawiesiła najpierw na godzinę handel, a potem w środę zdecydowała się zawiesić notowania aż do odwołania, władze rosyjskie starały się przywrócić płynność na rynku. Jeszcze we wtorek Centralny Bank Rosji wsparł banki kwotą 14,15 mld dolarów, a Ministerstwo Finansów ulokowało w nich na depozytach 5,88 mld dolarów. W środę banki dostały kolejne 44,2 mld dolarów na odblokowanie kredytowania. W czwartek rosyjski rząd podjął decyzję o wsparciu rynku kapitałowego kwotą prawie 20 mld dolarów.

- Do spadków cen akcji na rosyjskiej giełdzie w ostatnich dniach przyczyniły się, poza panicznymi nastrojami wśród inwestorów na całym świecie, problemy z zachowaniem płynności w rosyjskim systemie finansowym. Bank centralny zasilił rynek sumą kilkudziesięciu miliardów dolarów, jednak ta forma pomocy nie była dostępna dla wszystkich jego uczestników. Część uczestników rynku została zmuszona do wyprzedaży aktywów, głównie akcji, pod których zakup zaciągnęli wcześniej kredyty - podkreśla Rafał Lis.

Nieobojętne dla rosyjskiego rynku kapitałowego były też ostatnie spadki cen surowców, bo spółki surowcowe mają duży udział w obrotach na giełdzie.

- Spadek cen akcji spółek wydobywczych był znacznie bardziej dotkliwy aniżeli spadek cen samych surowców. Obecne ceny spółek naftowych zakładają, że w przyszłości średnia cena ropy spadnie poniżej 60 dol. za baryłkę, co jednak wydaje się scenariuszem zbyt optymistycznym - dodaje Rafał Lis.

Obecny kryzys w Rosji przypada dziesięć lat i miesiąc po poprzednim kryzysie rosyjskim - gdy Rosja zawiesiła spłatę zobowiązań i dewaluację rubla. Wówczas rosyjskie zawirowania dotknęły m.in. fundusz hedgingowy LTCM, a za nim największe banki. Także właśnie zbankrutowany Lehman Brothers. Obecnie jednak spadek wartości rubla nie ma podłoża politycznego.

- Dzisiejszego spadku kursu rubla w żaden sposób nie możemy porównywać z tym, który miał miejsce w 1998 roku - podkreśla Konrad Kozik, członek zarządu UniCredit Bank (Russia).

Anna Lach

Reklama
Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: bank | Rosja | kryzys | Co będzie | handel | LIS | kryzys w Rosji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »