Kto zapłaci gigantyczną karę UOKiK dla Biedronki? Dyskonter, jego dostawcy, konsumenci, a może... nikt?
Decyzja UOKiK o nałożeniu 723 mln zł kary na sieć Biedronka od początku budzi wiele emocji wśród dostawców sieci. Niemal natychmiast pojawiły się w tej sprawie zarówno głosy uznania, jak i oburzenia. Część producentów, z którymi rozmawiał portal wiadomoscihandlowe.pl jest pewna, że jeśli decyzja nie zostanie uchylona i Biedronka będzie zmuszona zapłacić karę, to jej koszt odbije sobie na dostawcach. Inni wierzą, że sieć tego nie zrobi. Jedni uważają, że kara jest sprawiedliwa, drudzy oceniają, że jest niesłuszna.
Ewentualne konsekwencje kary dla Biedronki można rozpatrywać na dwóch poziomach. Pierwszym z nich jest jej skala i potencjalny wpływ na wyniki finansowe sieci. 723 mln zł kary to prawie 80 proc. wartości EBITDA wygenerowanej przez Biedronkę w 2019 roku, a z tej kwoty należy jeszcze uregulować zobowiązania finansowe - nie można jej przeznaczyć w całości na spłatę kary.
Nałożenie kary nie oznacza jednak, że spółka Jeronimo Martins Polska (właściciel Biedronki) na pewno ją zapłaci. Już w grudniu Biedronka ogłosiła plany wejścia z UOKiK na drogę sądową. Jeśli jednak droga odwoławcza zostałaby wyczerpana, a decyzja UOKiK nie zostałaby uchylona, to oznaczałoby dla sieci potężny cios finansowy. Można spodziewać się, że Biedronka chciałaby wtedy zmniejszyć negatywne skutki finansowe - zwiększyłaby więc presję na swoich dostawców. Tyle, że już używając innych instrumentów umownych, niż te obecnie zakwestionowane przez Urząd.
Drugim poziomem jest kwestia samych instrumentów stosowanych przez Biedronkę. Tutaj UOKiK będzie musiał wykazać, czy faktycznie były one wykorzystywaniem przewagi kontaktowej oraz że były niezgodne z dobrymi obyczajami w obrocie gospodarczym.
Z jednej strony sprzedaż do Biedronki daje firmom szansę na zwiększenie skali sprzedaży. Z drugiej - może być zagrożeniem dla ich płynności finansowej. Jeśli nietransparentny system rozliczeń nie będzie dobrze zrozumiany przez dostawcę lub dostawca mocno rozminie się z tym, czego oczekiwał za towar, a co faktycznie otrzymał, może to spowodować duże problemy finansowe w jego firmie. To z kolei może być niebezpieczne, szczególnie dla średnich i mniejszych firm, które mogą nie dysponować dostatecznie dużym zabezpieczeniem finansowym w takich kryzysowych sytuacjach.
Kluczowe jest zatem to, jak dokładnie wyglądały zapisy w umowach i czy dotyczą tylko sieci Biedronka. Czy faktycznie doszło do złamania prawa? Część dostawców uważa, że nie. - Przede wszystkim nie wierzę, że Biedronka zapłaci aż tyle. UOKiK daje kary, potem sądy je zmniejszają i w efekcie ukarany płaci zaledwie 10 proc. tej kwoty. Poczekałbym na wyrok sądu, a nie ekscytował się decyzją UOKiK - mówi portalowi wiadomoscihandlowe.pl pragnący zachować anonimowość przedstawiciel producenta z branży alkoholowej.
I dodaje: - Moim zdaniem kara na Biedronkę została nałożona bezwzględnie niesłusznie. Podobny system współpracy z dostawcami mają wszystkie sieci, zarówno polskie, jak i zachodnie. Te systemy działają na świecie od trzydziestu lat - mówi producent.
Uważa on, że przed wyrokiem sądu trudno przewidywać, czy kara wpłynie na zmianę relacji producentów z sieciami w Polsce. - Ale jedno jest pewne: te relacje już dawno zaczęły się zmieniać i wciąż się zmieniają na korzyść producentów. Jest lepiej niż 20 lat temu. Niezależnie od tego, jak wysoka będzie ostateczna kara dla Biedronki, myślę, że sieć nie przerzuci jej na producentów. Rynek jest bardzo konkurencyjny, inne sieci nie śpią, dlatego Biedronka nie może sztucznie podnieść cen. Nie może też odzyskać tych pieniędzy w postaci bonusów. Z prostego powodu: jest na widelcu - tłumaczy dostawca.
Redakcja portalu wiadomoscihandlowe.pl rozmawiała też z producentem z branży owocowo-warzywnej. Jego spojrzenie na sprawę jest odmienne. - Biedronka jako największy detalista ma prawo narzucać warunki, a dostawcy się po prostu do nich dostosowują. To, co się zmieniło po decyzji o nałożeniu kary przez UOKiK, to fakt, że Biedronka żąda teraz potwierdzenia negocjowanych cotygodniowo warunków na piśmie, mailem. Wcześniej tak nie było - zauważa.
Według niego nie ma wątpliwości co do tego, że koszty kary sieć odbije sobie na dostawcach, o ile taką karę w ogóle trzeba będzie zapłacić. Producent obawia się, że kara, którą nałożył Urząd zasili po prostu budżet państwa (o ile zostanie utrzymana). - Nie jest to kwota, która da sieci do myślenia. Kara nie zapobiegnie kolejnym podobnym działaniom - ocenia rozmówca portalu wiadomoscihandlowe.pl. I dodaje, że teraz Biedronka będzie się lepiej zabezpieczać i narzucać większe rabaty.
W opinii tego dostawcy "lepszą" karą dla Biedronki byłoby zobowiązanie sieci do zwrotu chociaż połowy rabatów - "bo to kwoty idące w miliony". - Pokazałoby to, że są one niesłusznie nakładane, że nie tylko mandat jest karą, ale także "oddanie kasy", co mogłoby zniechęcić Biedronkę do stosowania takich praktyk w przyszłości, a dostawcom pomóc odbudować straty - tłumaczy producent. Zastanawia się on, dlaczego UOKiK nie domaga się zwrotu chociaż części pieniędzy dla dostawców, skoro uznał, że zostali oni poszkodowani.
Przedstawiciel innej firmy z branży FMCG kwituje sprawę krótko: - To bardzo zła wiadomość dla polskich producentów żywności. Nie jestem pewien, czy Urząd dobrze przeanalizował skutki swojej decyzji wprowadzając ten para-podatek.
Z kolei menedżer jednego z zakładów mięsnych wypowiada się w zupełnie innym tonie. Ocenia on, że kierunek przyjęty przez UOKiK działa motywująco. - Firmy stają się bardziej transparentne, wprowadzają niezbędne zmiany, a opinia publiczna widzi, że dostawcy-kontrahenci sieci nie są już tak bezbronni, jak jeszcze 10 lat temu - punktuje.
Sądzi on, że decyzja Urzędu wpłynie na wzmocnienie małego i średniego biznesu. - Nie można pozwalać największym, mimo wielu ich atutów, na niewłaściwe zachowanie kupieckie i nieetyczne działania. Najbliższe lata to renesans mądrego CSR-u, więc relacje z partnerami, podwykonawcami będą zyskiwać na znaczeniu - prognozuje nasz rozmówca.
Inny przedstawiciel branży mięsnej jest sceptycznie nastawiony do tego, czy Biedronka ostatecznie zapłaci jakąkolwiek karę - przypomina on, że tak bogate przedsiębiorstwo jak Jeronimo Martins Polska stać na najlepszych prawników, więc sprawa może ciągnąć się latami. - Jeśli jednak Biedronka będzie zmuszona zapłacić ponad 700 mln zł, to tak jak każda firma znajdująca się w podobnej sytuacji, poszuka sposobu na to, żeby znaleźć dodatkowe środki na ten cel - zaznacza.
Skłania się on ku przypuszczeniu, że karę zapłacą ostatecznie dostawcy. - Zawsze znajdzie się jakiś "sprytny sposób", żeby przerzucić koszt kary na producentów. Oczywiście nie należy spodziewać się gwałtownych ruchów, a raczej z pozoru niewielkich, ale niekorzystnych dla dostawców zmian w umowach. W dłuższej perspektywie czasowej takie małe zmiany przyniosą Biedronce ogromne oszczędności - przewiduje.
Łukasz Rawa, Hubert Wójcik, Agata Kinasiewicz
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze