Kto zyska na euro?

Prezydent Lech Kaczyński jest zwolennikiem ostrożnych ruchów w sprawie przystąpienia Polski do strefy euro - powiedział jego rzecznik, minister Michał Kamiński na środowej konferencji prasowej. "Prezydent wielokrotnie mówił, że sprawa przystąpienia do strefy euro ma różne aspekty.

Pierwszy, że Polska zobowiązała się do przystąpienia do strefy euro, ale nie określiła kiedy to nastąpi. Data przyjęcia powinna być podejmowana, biorąc pod uwagę interes społeczeństwa" - powiedział Kamiński.

Powiedział także, że punktem wyjścia jest interes normalnego obywatela i pod tym kątem prezydent będzie ją oceniał. "Czy nie będzie to narażało na szwank interesu obywateli" - dodał.

Zwycięska Platforma Obywatelska chce, aby Polska przystąpiła do strefy euro jak najszybciej.

Przypomnijmy ze 58 proc. Polaków nie chce zamiany narodowej waluty na euro, wynika z badań Taylor Nelson Sofres przeprowadzonych na zlecenie londyńskiego instytutu Open Europe.Największymi przeciwnikami Euro są mieszkańcy Wielkiej Brytanii (77 proc. przeciw), Łotysze, Litwini, Cypryjczycy i Polacy - wylicza Instytut Globalizacji.

Reklama

Z badania wynika ponadto, że euro ma zdecydowanie więcej przeciwników w krajach, które nie wprowadziły dotąd wspólnej waluty. Natomiast w połowie krajów ze strefy Euro, obywatele chcieliby powrotu do walut narodowych.

Mimo hucznych obchodów Deklaracji Berlińskiej, z badań wynika ponadto, że aż 70 proc. Europejczyków chciałoby referendum nad traktatem, który zwiększałby uprawnienia instytucji europejskich. Ponadto nie prawdą jest, że euro jest osiągnięciem zjednoczonej Europy. 49 proc. mieszkańców Eurolandu, chce powrotu do walut narodowych.

Ekonomiści i przedsiębiorcy są zgodni

co do tego,że przyjęcie wspólnej waluty jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszej gospodarki. Eksporterzy nie będą tracili milionów złotych na spadku kursu o kilkadziesiąt groszy. Nasi najwięksi partnerzy handlowi to przecież kraje UE z Niemcami na czele - w styczniu br. przypadło na nie niemal 62 proc. naszego importu i aż 80 proc. eksportu. Na niższe oprocentowanie pożyczek zaciąganych na załatanie dziury budżetowej może liczyć nasz rząd. Zmniejszy się ryzyko obniżania wartości złotówki w wyniku spekulacji instytucji finansowych, na co jest podatna. Łatwiej powinno być o kredyty. Samo przyjęcie harmonogramu wejścia do strefy euro zmusiłoby polski rząd do reformy wydatków publicznych, na której przeprowadzenie się wcale nie zanosi.

NASZ KOMENTARZ - Marcin Zabrzeski INTERIA.PL:

Doświadczenia małych i średnich firm z Hiszpanii czy Portugali wskazują, że łatwiej im było po wprowadzeniu euro zaistnieć na rynkach europejskich, a podnosząc jakość swoich produktów i obniżając koszty firmy zyskały na konkurencyjności.

Natomiast odczucia społeczne są zasadniczo odmienne, ceny po wprowadzeniu euro poszybowały do góry, inflacja wzrosła. Szczególny wzrost cen zanotowano w krajach o słabszych walutach jak Włochy ( lir) czy Grecja (drachma). Dlatego zgodnie z maksymą "śpiesz się powoli" wprowadzenie wspólnej waluty powinno nastąpić w takim momencie, aby koszty społeczne były jak najniższe. Szybkie wprowadzenie euro byłoby korzystne dla biznesu, ale dokonane w niewłaściwym momencie może zaszkodzić znacznej części ubogiego społeczeństwa polskiego.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: prezydent | waluty | strefy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »