Kuba nie oczekuje jałmużny
Kuba nie oczekuje amerykańskiej jałmużny lecz zakończenia "okrutnej" blokady kraju - ocenił kubański lider Fidel Castro w komentarzu na temat zniesienia przez Waszyngton ograniczeń w podróżowaniu na Kubę emigrantów kubańskich odwiedzających na wyspie swoje rodziny.
Castro - który po przejściu ciężkiej operacji w lecie 2006 roku wycofał się z życia publicznego Kuby a na stanowisku szefa państwa zastąpił go brat Raul Castro - tradycyjnie wypowiedział się w eseju, opublikowanym na rządowej stronie internetowej.
"Do tej pory nie padło ani jedno słowo na temat najokrutniejszego z posunięć USA - amerykańskiej blokady Kuby" - napisał. Castro zastrzegł jednocześnie, iż "Kuba nie oskarża Obamy o przestępstwa, popełnione wobec niej przez inne rządu Stanów Zjednoczonych" oraz "nie wątpi w obecną szczerość i wolę zmiany politycznej USA".
Administracja USA zniosła w poniedziałek ograniczenia w podróżowaniu na Kubę emigrantów kubańskich, chcących odwiedzić rodziny. Decyzja została przyjęta przez analityków jako pierwszy wyłom w dotychczasowej amerykańskiej polityce izolacji wyspy.
Zgodnie z nową decyzją administracji Baracka Obamy, mieszkający w USA Kubańczycy będą mogli bez ograniczeń podróżować na Kubę i bez ograniczeń przesyłać przekazy pieniężne dla zamieszkałych tam swoich rodzin. Prezydent Obama nakazał również urzędnikom rozpatrzenie możliwości przywrócenia regularnych połączeń lotniczych między USA a Kubą. Chciałby również, by amerykańskie firmy telekomunikacyjne mogły starać się o kontrakty na wyspie.
Dotychczas kubańscy emigranci do USA mogli jeździć na Kubę tylko raz na trzy lata i to tylko ci, którzy posiadają tam najbliższe rodziny, tzn. dzieci, rodziców, żony, mężów, dziadków lub wnuki. Limit przekazów pieniężnych wynosił 300 dolarów na kwartał. Wynikało to z liczącego już 48 lat embarga zakazującego wymiany handlowej z reżimem Castro, której częścią byłyby wydatki amerykańskich turystów na Kubie.