Londyn nie chce mieć za sąsiadów oligarchów
Mieszkańcy Kensington, najdroższej dzielnicy Londynu, nie chcą, aby mieszkali w niej rosyjscy oligarchowie. Za pośrednictwem stworzonej przez nich organizacji non-profit, zaapelowali do brytyjskiego rządu o ujawnienie, kto jest właścicielem mieszczących się tam anonimowych nieruchomości
W Kensington, najdroższej dzielnicy Londynu, gdzie mieszkała księżna Diana, powstała organizacja non-profit o nazwie Kensington Przeciwko Brudnym Pieniądzom (Kensington Against Dirty Money). Jej celem jest ograniczenie udziału "funduszy korupcyjnych" w kupowanych tam nieruchomościach i wykorzystanie pustostanów, których właściciele nie chcą się ujawnić, w mieszkania socjalne.
- To haniebne, że oligarchowie z całego świata i sojusznicy Putina mogą swobodnie prać pieniądze w luksusowych nieruchomościach w całej dzielnicy - napisali w opublikowanym komunikacie mieszkańcy Kensington. Wartą 150 milionów dolarów rezydencję ma tam m.in. Roman Abramowicz.
Według danych Transparency International - pozarządowej organizacji walczącej z korupcją - w 2016 roku prawie 44 tysiące nieruchomości należało w Londynie do zagranicznych firm. Większość z nich (91 proc.) została zarejestrowana na anonimowych właścicieli, najczęściej firmy fasadowe.
Wiele z nieruchomości jest usytuowanych w Kensington. Teraz, po agresji Rosji na Ukrainę, mieszkańcy dzielnicy chcą wiedzieć, do kogo należą te domy i mieszkania. - Nikt z nas nie chce, aby pieniądze z wątpliwych źródeł krążyły po naszych ulicach, dlatego musimy wspierać wszelkie procesy, które umożliwią większą kontrolę - czytamy w oświadczeniu mieszkańców najbogatszej dzielnicy Londynu.