"Jeśli rząd nie będzie w stanie sprostać presji wydatkowej i przeszkodom w zwiększeniu dochodów, będzie to oznaczać słabszą siłę fiskalną i skuteczność polityki w porównaniu z naszą obecną oceną" - wskazała agencja Moody's w komunikacie.
Zdaniem agencji, główne zagrożenia dla zaktualizowanej perspektywy fiskalnej i zadłużenia to efekt impasu między rządem a prezydentem, a także prawdopodobieństwo wzrostu wydatków rządowych przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku i w dalszej perspektywie.
Oczekiwania przed decyzją Moody's. Analitycy przewidywali, że tylko obniżenie samego ratingu (a nie perspektywy) mogłoby sprowokować mocniejszą reakcję rynku
"Piątek (19.09.2025) rozpoczął się od lekkiego wzrostu kursu EUR/PLN, ale najprawdopodobniej podobnie jak w poprzednich sesjach, wahania kursu złotego pozostaną marginalne" - napisali w raporcie analitycy Banku Millennium. Dodali, że przy braku istotnych publikacji uczestnicy rynku będą oczekiwać na decyzję Moody's w sprawie ratingu Polski. "Nie zakładamy zmiany, ale jeśli agencja zdecyduje się obniżyć perspektywę tak jak Fitch, może to negatywnie wpływać na nastroje" - ocenili w raporcie cytowanym przez Polską Agencję Prasową.
W podobnym tonie komentowali w piątek rano analitycy PKO BP. "Rynek z dużym prawdopodobieństwem zakłada, że Moody's podobnie jak wcześniej Fitch, obniży perspektywę ratingu ze stabilnej na negatywną, jednakże istnieje pewne ryzyko, że może on nawet zdecydować się na obcięcie samej oceny kredytowej kraju. To mogłoby przełożyć się w krótkim terminie na sięgające 2-4 gr osłabienie złotego, aczkolwiek reakcja na taką decyzję miałaby miejsce już w poniedziałek" - napisali w raporcie.
Fitch dwa tygodnie temu pokazał Polsce żółtą kartkę. Perspektywa ratingu spadła ze stabilnej do negatywnej
Przypomnijmy: pogarszający się stan polskich finansów publicznych (narastanie deficytu i długu) skłonił agencję Fitch (5 września) do zmiany perspektywy ratingu Polski ze stabilnej do negatywnej. Sam rating został utrzymany na poziomie A-.
Agencja wyjaśniła, że decyzja spowodowana jest w szczególności zwiększonym deficytem w latach 2024 i 2025 (na poziomie sięgającym 6,7 proc. PKB), a także problemami we wdrażaniu konsolidacji fiskalnej przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi w 2027 r. Fitch przewiduje, że wyższy deficyt fiskalny doprowadzi do szybszego wzrostu długu sektora instytucji rządowych i samorządowych, nawet do 68 proc. PKB do 2027 r.
Fitch prognozuje, że deficyt wzrośnie do 6,9 proc. PKB w 2025 r., następnie nieznacznie spadnie do 6,8 proc. PKB w 2026 r. (przewidywania Fitch przekraczają rządową prognozę - 6,5 proc.) i do 6,3 proc. w 2027 r.
Fitch prognozuje także, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych wzrośnie do 59,3 proc. PKB w 2025 r. (z 55,3 proc. w 2024 r. i 49,5 proc. w 2023 r.).
Co ważne i niepokojące, agencja prognozuje, że relacja długu publicznego do PKB będzie nadal rosła w kolejnych latach, o ile nie zostaną podjęte dodatkowe działania konsolidacyjne.
"Ryzyka dla finansów publicznych Polski wzrosły od czasu naszej ostatniej oceny. Znaczne poluzowanie fiskalne w latach 2024 i 2025, z deficytem średnio 6,7 proc. PKB, trudności polityczne we wdrażaniu działań konsolidacyjnych oraz brak wiarygodnej strategii fiskalnej utrudnią znaczące zmniejszenie deficytu przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi w 2027 r." - wyjaśnili ekonomiści agencji Fitch. Podkreślmy jednak, że fundamenty polskiej gospodarki wciąż są dobrze oceniane (zmieniono perspektywę ratingu pozostawiając sam rating bez zmian).
Co więcej, zmiana perspektywy ratingu ze stabilnej na negatywną nie spowodowała wyraźnych rynkowych reakcji. Rentowności polskich obligacji pozostały stabilne, podobnie kursy walutowe. Ekonomiści tłumaczyli, że problemy związane z pogarszającym się stanem polskich finansów publicznych już wcześniej zostały wycenione przez rynek.
Decyzję Fitcha skomentował Andrzej Domański, szef resortu finansów i gospodarki, zwracając uwagę na działania prezydenta Karola Nawrockiego. "To konsekwencja blokowania przez prezydenta Nawrockiego kluczowych ustaw, co ogranicza przestrzeń do wzmocnienia fundamentów gospodarki i niezbędnej konsolidacji fiskalnej. W tle pozostaje wojna w Ukrainie i związana z nią konieczność ponoszenia rekordowych wydatków na obronność oraz globalna niepewność, której odzwierciedleniem były także ostatnie obniżki ratingów USA i Austrii" - tak decyzję agencji Fitch skomentował na platformie "X" Andrzej Domański.
Polskie finanse publiczne pod presją deficytu i długu
Polskie finanse publiczne pozostają pod presją deficytu budżetowego i zadłużenia. W połowie września resort finansów i gospodarki poinformował o deficycie budżetu państwa po sierpniu sięgającym 172 mld zł. Dochody wyniosły ponad 362,7 mld zł, a wydatki ponad 534,5 mld zł.
Według ustawy budżetowej na 2025 r. dochody budżetu mają w całym roku wynieść prawie 632,85 mld zł, a wydatki niespełna 921,62 mld zł - deficyt ma nie przekroczyć 288,77 mld zł.
Ekonomiści po publikacji tych danych zwrócili uwagę na potrzebę oszczędności w państwowej kasie - w przeciwnym razie być może będzie konieczna nowelizacja tegorocznego budżetu.
"Dochody wyniosły niespełna 49 mld zł a wydatki 64,2 mld zł. Deficyt wyniósł więc 15,3 mld zł, czyli o 1/3 mniej niż przeciętnie w skali miesiąca w 2025 (21 mld zł), ale nie wystarczająco mniej, by budżet znalazł się na ścieżce realizacji całorocznego deficytu. Co więcej deficyt za ostatnie 12 miesięcy wyniósł 294 mld zł, czyli jest już o 5 mld zł większy niż zaplanowany w ustawie na 2025 r. (289 mld zł)" - komentowali ekonomiści Banku Pekao, analizując sytuację budżetu po sierpniu.
"Jeśli resort finansów chce uniknąć nowelizacji budżetu, musi wydawać mniej niż w ubiegłym roku" - podsumowali analitycy Pekao sugerując, że oszczędności można szukać m.in. w finansowaniu samorządów (samorządy otrzymały w tym roku już ponad 130 mld zł z PIT - po zmianie reguł ich finansowania).