W skrócie
- Czasu na złożenie planów krajowych, które będą następnie analizowane przez Komisję Europejską, zostało niewiele. Termin upływa 30 listopada. - Będziemy gotowi - mówi Interii Biznes Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, pełnomocniczka rządu ds. SAFE.
- Wskazuje także, że rozmowy z KE już trwają. - Taką strategię przyjęłam, żeby każdy projekt z komisją omówić jeszcze przed złożeniem wniosku, tak żeby nie było zaskoczeń - dodaje.
- Polska zdefiniowała kilka kluczowych obszarów, do których trafią pieniądze z instrumentu. To m.in. Tarcza Wschód, tarcza dronowa, cyberwojska, kosmos.
- W procesie przygotowywania wniosku są Ministerstwo Finansów, MSWiA, MI, MAP. Ale też Agencja Uzbrojenia i Sztab Generalny Wojska Polskiego. - Pan generał Artur Kuptel świetnie pilnuje tej sprawy i jego zespół jest na wagę złota. (…) Agencja Uzbrojenia dostała też wsparcie kadrowe. Nie możemy zapominać też o sztabie generalnym - gen. Wiesław Kukuła i gen. Krzysztof Zielski i gen. Jarosław Rybak - współpracuje się nam bardzo dobrze - mówi Interii Magdalena Sobkowiak-Czarnecka.
- - Dla mnie ważny jest dzisiaj jeden cel: mieć tak skonstruowany wniosek na 30 listopada, żeby był jak najbardziej przydatny dla polskiej armii i polskiego bezpieczeństwa, aby jak najwięcej pieniędzy zostało w Polsce i polskim przemyśle - dodaje.
- Wciąż nie wszystkie zasady programu są jasne, co podnosi Polska w rozmowach z Komisją Europejską.
- Cały program SAFE to jest 150 mld euro, Polska wnioskuje o najwyższą kwotę z krajów UE.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Bartosz Bednarz, Interia Biznes: Polska zawnioskuje o całość wstępnie przyznanej kwoty, czyli prawie 44 mld euro w ramach SAFE (Instrument na rzecz Zwiększenia Bezpieczeństwa Europy)?
Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, pełnomocniczka rządu ds. SAFE: - Taki jest plan.
Co robimy w tym celu, by wykorzystać pełną kwotę?
- Jesteśmy w momencie przygotowywania, a właściwie finalizowania wniosku do Komisji Europejskiej o pożyczkę w wysokości dokładnie 43,7 mld euro. Wniosek to w tym przypadku konkretny plan inwestycyjny. Program SAFE, w odróżnieniu od np. EDIP (Program na rzecz europejskiego przemysłu obronnego), jest instrumentem pożyczkowym.
Kolejny dług.
- To jest pożyczka na preferencyjnych warunkach. Spłata będzie bardzo odłożona w czasie, o nawet 45 lat. SAFE jest największym dokonaniem polskiej prezydencji.
Kwestia perspektywy.
- To jest sukces. Pierwszy raz na taką skalę Unia Europejska zajmuje się obronnością. A decyzja zapadła podczas polskiej prezydencji. Polska jest też największym beneficjentem i liderem tego programu.
Mamy wojnę za wschodnią granicą.
- To na pewno ma wpływ na decyzje Brukseli. Owszem, tematy wojskowe są kompetencją NATO, ale kraje UE też muszą się dozbrajać i się w tym wspierać. Dzisiaj tego już się nie neguje.
Efekt Donalda Trumpa.
- Powtórzę: to sukces polskiej prezydencji i przypomnę, że to Polska kierowała pracami Rady UE w I połowie 2025 r. Pierwszy raz na taką skalę UE zaczęła myśleć o zbrojeniach. Tempo negocjacji było niezwykle szybkie i tutaj była ogromna rola pani ambasador Agnieszki Bartol. Mechanizm zaproponowany przez przewodniczącą KE Ursulę von der Leyen - wyłączenie Parlamentu Europejskiego z procesu - też znacznie przyspieszył sprawę.
Czy to będzie sukces to pewnie ocenimy za kilka lat, jeśli się uda faktycznie wszystkie środki wykorzystać. Ale, jak jesteśmy przy szczegółach, to ostatnie kilkanaście dni zostało na przygotowanie planów krajowych, w tym przez Polskę, by w ogóle po te pieniądze sięgnąć. Jesteśmy gotowi?
- Kończymy nasz wniosek. Mamy już listę projektów i wyprzedzając pytanie - lista jest oczywiście dokumentem tajnym. Z prostej przyczyny. Nie chodzi o to, że chcemy coś ukryć przed polskim podatnikiem, ale mówimy o sprawie newralgicznej dla polskiego bezpieczeństwa. I myślę, że warto obalić mit dotyczący SAFE. To nie jest program taki jak KPO, gdzie ktoś może o coś aplikować.
Nie będzie konkursów.
- Dostaję pytania od przedsiębiorców: gdzie możemy aplikować do programu? Tutaj tego nie będzie. Mechanizm jest zupełnie inny. Siły zbrojne wyznaczają swoje zapotrzebowanie. Rolą rządu jest dopasowanie do tego zapotrzebowania mechanizmu finansowego.
Co z zapotrzebowania wojska wypełnia kryteria SAFE i znalazło się na liście?
- Te kryteria nie są takie proste. Możemy zamawiać tylko produkty. To jest program skierowany na konkretne rzeczy. Nie można kupować usług czy finansować wprost inwestycji, i to jest, myślę kolejny mit, który pojawia się wokół programu. Często są pytania: na jakie inwestycje pójdą te pieniądze? Inwestycje mogą być w SAFE, mówiąc kolokwialnie, zaszyte - jeżeli kupujemy daną ilość danego produktu i do jego wyprodukowania potrzebna jest nowa linia produkcyjna, to tak, możemy to zrobić przez SAFE, ale cały proces musi być połączony z zakupami.
I wiemy już co chcemy kupić?
- Produkt gotowy musi być dostarczony do roku 2030. To w zbrojeniach nie jest długi czas. I znów sukcesem polskiej prezydencji jest zapis, że wszystkie umowy, które będą zawarte do końca maja przyszłego roku, Polska zamawia w tzw. systemie single procurement, czyli nie potrzebujemy partnera. Wszystko to, co będzie zamawiane po maju 2026 r., wszystkie te umowy muszą być już robione w wariancie common procurement, czyli jeden lub więcej krajów członkowskich zamawia ten sam produkt. I kolejny mit dotyczący SAFE: to, że z kimś robimy common procurement, to nie znaczy, że my płacimy za kogoś. Każdy płaci ze swojego kawałka tortu. Chodzi tylko o to, żeby spotkać się u tego samego producenta nad tym samym produktem. Kolejne ograniczenia programu dotyczą kraju pochodzenia produktu i producenta.
To nam raczej mocno zawęża pole manewru.
- Sprzęt w 65 proc. musi być wyprodukowany na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego i tak samo firma, która go dostarcza, musi też być firmą europejską. Ja się akurat cieszę z tych kryteriów, dlatego że one ułatwiają osiągnięcie celu, który mam postawiony, zgodny z tak zwaną doktryną Kosiniaka, czyli jak najwięcej wydajemy w polskim przemyśle zbrojeniowym i to też chcemy osiągnąć przy programie SAFE.
Minister aktywów państwowych też mówi o "local content".
- Ta idea jest dla rządu ważna.
Jaką część zamówień chcemy - mówiąc kolokwialnie - ogarnąć do maja 2026 r.?
- Będzie to spora część, to oczywiście dotyczy tych umów, które już były zaawansowane w rozmowach, bo też SAFE daje nam możliwość finansowania tego, co już zostało zamówione. Mimo tego, że plan dopiero składamy, to SAFE na umowy działa wstecznie, czyli od momentu wejścia w życie rozporządzenia, tj. 27 maja 2025.
Nie możemy powiedzieć, jak wygląda lista zamówień i wydatki ze względu na bezpieczeństwo państwa, ale może możemy wskazać, jakie mamy założenia. Jak ta mapa drogowa ma wyglądać?
- Ma kilka punktów. Po pierwsze to jest Tarcza Wschód. Dla nas jest to priorytetowy projekt, ale też - dzięki zapisom jednego ze szczytów unijnych - całej Unii Europejskiej. Duża część pieniędzy z SAFE będzie przeznaczona na to. Kolejna rzecz - głośny ostatnio temat tarczy dronowej i budowy kompetencji w tym obszarze. Kolejny komponent to są cyberwojska - to, co robi pan generał Karol Molenda. Te działania wpisują się zarówno w plany MON jak i MSWiA i Ministerstwa Cyfryzacji. Nasza działalność w obszarze bezpieczeństwa cyberprzestrzeni jest istotna, bo nie jest też tajemnicą, że Polska jest jednym z najbardziej poddanych cyberatakom państw Unii Europejskiej. W związku z tym dużo też w SAFE o tym mówimy.
Sprzęt w 65 proc. musi być wyprodukowany na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego i tak samo firma, która go dostarcza, musi też być firmą europejską. Ja się akurat cieszę z tych kryteriów, dlatego że one ułatwiają osiągnięcie celu, który mam postawiony, zgodny z tak zwaną doktryną Kosiniaka, czyli jak najwięcej wydajemy w polskim przemyśle zbrojeniowym i to też chcemy osiągnąć przy programie SAFE.
Czyli nie tylko MON będzie decydować, o tym co i w jakiej skali znajdzie się we wniosku do Komisji Europejskiej?
- Podjęliśmy jakiś czas temu decyzję o rozszerzeniu SAFE nie tylko o projekty tak zwane czysto MON-owskie, czyli wprost wojskowe, ale też inne związane z obronnością. Mówimy chociażby o włączeniu resortu infrastruktury i koncepcji military mobility, czyli mobilności wojskowej. Dostosowanie czy wybudowanie w taki sposób infrastruktury, żeby była ona także funkcjonalna dla wojska. Czasem to jest kwestia poszerzenia drogi, wzmocnienia mostu, czy takiej konstrukcji, żeby sprzęt wojskowy mógł daną drogą się przemieszczać. Pracujemy z ministrem Dariuszem Klimczakiem nad tym komponentem.
A MSWiA?
- Przede wszystkim rola straży granicznej, czyli znowu mówimy o tej wschodniej granicy i Tarczy Wschód.
Kosmos?
- Jak najbardziej. To już dziś standard.
Kiedy możemy się spodziewać zatwierdzenia tego planu?
- Komisja Europejska deklaruje, że potrzebuje czterech tygodni na przyjrzenie się planom, czyli w styczniu powinniśmy poznać decyzję. Ale rezerwuje sobie też czas, żeby umowy, przede wszystkim dotyczące finansowania, podpisywać będziemy na początku marca. My jak wszystkie kraje członkowskie objęte mechanizmem SAFE do końca listopada musimy złożyć wniosek.
Czyli trzymamy się tego 28 listopada (piątek)?
- Nawet 30 listopada, co do minuty. Nie mamy żadnej decyzji ze strony Komisji Europejskiej, żeby ten termin miał ulec zmianie. On jest też zapisany w rozporządzeniu wprost. Jeżeli coś się zmieni, to tylko jako dodatkowy czas. Zespół pracuje, międzyresortowo trwają ustalenia. Będziemy gotowi na 30 listopada. Jesteśmy też w bieżącym dialogu z Komisją Europejską; staramy się, taką strategię przyjęłam, żeby każdy projekt z komisją omówić jeszcze przed złożeniem wniosku, tak żeby nie było zaskoczeń. Nie chciałabym stracić ani jednego euro z tego, co zostało wstępnie zadeklarowane.
Mam wrażenie, że trochę traktujemy w Polsce te wstępnie zadeklarowane kwoty jak coś pewnego.
- To, co odbyło się we wrześniu, to taka pierwsza deklaracja komisji na podstawie zapotrzebowań z państw członkowskich, jak te 150 miliardów euro zostanie podzielone. Natomiast faktyczna decyzja ile, który kraj dostanie z tej pożyczki, zapadnie na początku roku.
Ciężko będzie zmieścić się w stawianych przez KE wymogach?
- Wyzwaniem postawionym przede mną i zespołem jest to, żeby ten wniosek był tak skonstruowany, abyśmy nie stracili ani jednego euro, wypełnili najlepiej potrzeby sił zbrojnych i wzmocnili polski przemysł. Powtórzę: 30 listopada składamy wniosek. Pewnie w grudniu jeszcze jakieś bilateralne ustalenia z komisją będą, ale wtedy już głównie będziemy czekać na decyzję o przyznanych kwotach. Dzisiaj ta praca trwa na wielu frontach, bo z jednej strony to są ustalenia ze Sztabem Generalnym Wojska Polskiego, z Agencją Uzbrojenia nad wnioskiem, nad potrzebami wojska, z ministerstwami nad ich celami. Ale proszę nie zapominać o tym, że mamy w SAFE jeszcze komponent ukraiński i pracujemy też blisko z naszymi partnerami z Ukrainy, jak w polskiej części programu sprawa wsparcia Ukrainy ma być zawarta.
- I kolejna rzecz, nad którą bardzo mocno pracujemy, to jest kwestia porozumień bilateralnych, które prowadzą do common procurement, czyli wspólnych zamówień. Oczywiście bym chciała, żeby jak najwięcej zamówień dotyczyło produktów polskich i na tym przede wszystkim się skupiam.
Czyli pani celuje w te 43,7 mld euro na ten moment?
- Jak najbardziej, w 100 procentach. Proszę pamiętać, że do Polski ma trafić największa kwota. Jesteśmy liderem tego projektu i to komisja wiele razy podkreśla.
Z kim rozmawiamy w Europie o tych wspólnych zamówieniach?
- Jest kilka krajów. Jest za wcześnie, żeby ogłaszać szczegóły, ale co najmniej kilka państw członkowskich jest zainteresowanych naszym sprzętem i staramy się teraz sfinalizować rozmowy przy udziale i przemysłu państwowego, i prywatnego. Kolejny mit, który często pojawia się przy SAFE - że w całości skierowany jest on do PGZ-u. Tak nie jest.
Biznes prywatny też skorzysta?
- Na tej liście znajdują się też produkty, które pochodzą z prywatnego przemysłu. Moim zdaniem rolą PGZ-u jest bycie pewnym hubem przemysłowym. To, że PGZ wytwarza dany produkt, nie znaczy, że nie ma prywatnych kontrahentów. SAFE trafi i do państwowego, ale też do prywatnego biznesu.
Czyli rozmowy z Komisją Europejską już trwają nad składowymi tego finalnego wniosku, który zostanie złożony?
- Tak, wszyscy się uczą tego nowego programu. Uczy się też komisja.
Nie chcemy być zaskoczeni po fakcie?
- Pierwszy raz mamy program na taką skalę i pierwszy raz dotyczący obronności UE. Komisja Europejska naciska, aby realizować go w porozumieniu z państwami członkowskimi, zależy jej na wzmocnieniu przemysłu obronnego całej UE. Proszę jednak pamiętać, że wspólne zamówienia akurat w przemyśle zbrojeniowym to nie jest najłatwiejsza rzecz. Każdy kraj chce mieć swój arsenał, który jest inny niż wszystkie.
I gigantyczne pieniądze w tle.
- Cały program SAFE to jest 150 mld euro. My jesteśmy na pierwszym miejscu. Komisja największą pulę obiecuje Polsce. Jesteśmy liderem tego projektu i wszyscy patrzą na to, jak Polska do niego podejdzie.
Kto będzie miał ostateczne zdanie, jak ten wniosek na koniec ma wyglądać? To pani zdecyduje?
- Podpis będzie składał wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Ministerstwo Finansów dla siebie tych pieniędzy nie chce? Mamy jednak problem z rosnącym długiem. Spora część nowego zadłużenia to jednak wydatki na obronność.
- Pracujemy w bardzo szerokim gronie, bo to, powtórzę, nie jest ćwiczenie czysto MON-owskie. W projekcie są: po pierwsze Ministerstwo Finansów, rola pana ministra Andrzeja Domańskiego jest bardzo istotna. Po drugie, jesteśmy też w bliskim kontakcie i w bliskiej współpracy z Ministerstwem Aktywów Państwowych - tu z ministrem Konradem Gołotą pracujemy na co dzień. Nadzoruje on PGZ. Jest też druga część nadzorowanego przez ministra Domańskiego resortu, czyli MRiT, tj. cała kwestia przemysłu prywatnego, ale też tak jak mówiłam - Ministerstwo Infrastruktury oraz MSWiA, aby zaadresować tematy bezpieczeństwa wewnętrznego, i nie możemy zapominać o MSZ i współpracy bilateralnej z Ukrainą. I właśnie dlatego powstało stanowisko pełnomocnika, bo połowa rządu jest zaangażowana w to, aby jak najlepiej możliwie przygotować i zrealizować ten plan. Mamy kilka resortów i to wszystko wymaga koordynacji.
Albo wyciągnęliście wnioski z KPO. Komunikacja była jednak słaba.
- Współpraca z kolegami i koleżankami z resortu funduszy, korzystanie z tego, jakie oni mają wnioski z KPO też są bardzo pomocne przy konstruowaniu tego wniosku.
My jesteśmy na pierwszym miejscu. Komisja największą pulę obiecuje Polsce. Jesteśmy liderem tego projektu i wszyscy patrzą na to, jak Polska do niego podejdzie.
Jeśli chodzi o projekty dual use, to w BGK rusza Fundusz Bezpieczeństwa i Obronności. Nie będziecie rywalizować o te same projekty?
- Wojsko tworzy zapotrzebowanie, natomiast potem trzeba to zapotrzebowanie rozdzielić na różne instrumenty finansowe. Mamy projekty zbrojeniowe finansowane z budżetu Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych (też BGK - red.), teraz właśnie wchodzi instrument FBiO, będzie instrument SAFE, prawdopodobnie będzie EDIP (granty, ale kwota w porównaniu do wspomnianych wyżej instrumentów jest relatywnie niewielka - wyniesie 1,5 mld euro dla całej UE - red.).
Sporo tego zaczyna się robić.
- Dla mnie ważny jest dzisiaj jeden cel: mieć tak skonstruowany wniosek na 30 listopada, żeby był jak najbardziej przydatny dla polskiej armii i polskiego bezpieczeństwa, aby jak najwięcej pieniędzy zostało w Polsce i polskim przemyśle, Polki i Polacy byli bezpieczni i oczywiście żeby wniosek przeszedł ocenę Komisji Europejskiej.
Postawiła sobie pani jakiś taki cel minimum na tę polskość w tych zamówieniach?
- Cel będzie wypełniony.
Wiadomo już, po ile będziemy pożyczać pieniądze?
- Będzie to odzwierciedleniem innych instrumentów finansowych, które Unia Europejska stosuje. To jest, rzecz jasna, w gestii ministra finansów. W marcowej umowie określone zostaną szczegóły, które też będą negocjowane. Jest to najtańszy pieniądz, jaki dzisiaj jest dostępny.
Są obawy o kumulację zamówień i opóźnienia?
- Wręcz przeciwnie. Agencja Uzbrojenia wypełnia wniosek. Przy każdym kontrakcie kontaktuje się z potencjalnym kontrahentem co do terminowości dostaw. Dlatego też to "ćwiczenie" z SAFE jest o tyle trudne, że my dzisiaj składając wniosek musimy opisać dany produkt, u kogo go zamówimy, za ile i stworzyć też kamienie milowe tego każdego jednego kontraktu. Bo te kamienie milowe będą potem podstawą do wypłaty pieniędzy.
Po akceptacji wniosku dostajemy 15 proc. zaliczki?
- Tak. A potem pieniądze będą spływały w ramach wypełnienia kamieni milowych. Czyli my dzisiaj nie dosyć, że ten wniosek konstruujemy równocześnie na wielu płaszczyznach, spełniając oczekiwania wojska, wypełniając kryteria, działając na poziomie połowy rządu, żeby wypełniał nasze potrzeby bezpieczeństwa, szukamy partnerów unijnych, dbając o polski przemysł, to jeszcze musimy tak rozpisać akcenty i szczegóły tego, co w nim zawrzemy, żeby nie odbiło nam się czkawką za jakiś czas przy kamieniach milowych.
A ile będzie kamieni milowych?
- My opisujemy tam każdy kontrakt osobno, uwzględniając takie informacje jak np. czas dostawy: do kiedy połowa zamówienia, kiedy całość. Ja wiem, że kamienie milowe to ulubione sformułowanie KE, ale tym razem ma to działać inaczej niż w KPO.
Ile stron będzie mieć ten wniosek?
- Bardzo, bardzo dużo. To nie jest prosta sprawa. To jest naprawdę gigantyczne zadanie, w które zaangażowana jest ogromna grupa ludzi. Wcześniej, jak pan wie, pracowałam przy prezydencji. Wydawało mi się to bardzo dużym wyzwaniem. Okazuje się, że są o wiele większe przede mną.
Ciężar przygotowania wniosku spadł na Agencję Uzbrojenia.
- Pan generał Artur Kuptel świetnie pilnuje tej sprawy i jego zespół jest na wagę złota. Tutaj bardzo dobrze się z nami współpracuje. Bardzo dobrze się dogadujemy. Agencja Uzbrojenia dostała też wsparcie kadrowe. Nie możemy zapominać też o sztabie generalnym - gen. Wiesław Kukuła i gen. Krzysztof Zielski i gen. Jarosław Rybak - współpracuje się nam bardzo dobrze.
Przy tego typu projektach musi paść pytanie, czego my na koniec oczekujemy. Jakie są nasze cele makro, poza tym oczywistym, czyli zwiększeniem bezpieczeństwa.
- To jest oczywiście nasze bezpieczeństwo. Moim osobistym - sprostanie temu wyzwaniu, żebyśmy mieli na swoim wyposażeniu wszystko to, czego dzisiaj potrzebujemy. A proszę pamiętać, że ten rynek zbrojeniowy, on przez wojnę na Ukrainie bardzo się zmienił.
I dalej szybko zmienia.
- Jeszcze przed wojną ten cykl życia produktów zbrojeniowych wyglądał zupełnie inaczej. Przez wiele lat się go konstruowało, potem się go testowało, a dzisiaj Ukraińcy - i zresztą z nimi też współpracujemy w kwestii pozyskiwania technologii, bo to tam dzisiaj jest najbardziej nowoczesny sprzęt - mówią, że cykl życia produktu jest bardzo krótki. Tam się sprzęt testuje z dnia na dzień. Zmienia się podejście do systemów obronnych. Wielka dyskusja, która była w momencie, gdy po nocy z 9 na 10 września i pojawienia się rosyjskich dronów w naszej przestrzeni powietrznej, jest tego dowodem. To też miało duży wpływ na Brukselę, otworzyły się oczy. Wnioski są już wyciągane - czy potrzebujemy tak drogiego i tak ciężkiego sprzętu do reagowania na tak stosunkowo tani i prosty środek, który jest wysyłany przez nieprzyjaciela. I to wszystko też będzie miało odzwierciedlenie w SAFE.
- Dlatego myślę, że ten instrument dzisiaj jest bardzo potrzebny właśnie po to, żebyśmy mogli odpowiadać na bieżące problemy. Ale też - dla postawienia w pełni europejskiego przemysłu obronnego. Przecież do niedawna większość zamówień europejskich była realizowana przez podmioty spoza Unii Europejskiej. Czas wojny pokazuje też i zmiany w łańcuchach dostaw i też to, że posiadanie własnych technologii, własnych zakładów produkcyjnych jest również ogromnym plusem. My do tego dążymy w Polsce, żeby jak najwięcej produkować tutaj. Nazywam to biało-czerwonym łańcuchem dostaw.
- Nie wiem, czy pan pamięta rok 2014, kiedy Putin anektował Krym. Polska biła na alarm w Brukseli. Wielkiego zrozumienia dla tego nie było. Dopiero musiała wydarzyć się pełnoskalowa wojna, inwazja na Ukrainę, żeby Unia się obudziła.
- Chociaż ta dyskusja wewnątrz Unii: czy zbrojenia, czy na przykład wydatki socjalne, wciąż się toczy i ona się tak szybko nie skończy.
Można te pieniądze z SAFE wydać szybko, można na etapie oceny wniosku mieć wątpliwości do każdego przecinka. Jak będzie? Czasu jest niewiele, to ledwo 2030 r.
- To nie jest dużo czasu, ale też nie jest przesadnie mało. W rozporządzeniu mamy zagwarantowaną możliwość zmiany planu inwestycyjnego w takim samym trybie, jak były zmiany w KPO prowadzone.
Jak ma się ta rewizja odbywać?
- Wnosimy wniosek i jest decyzja Rady o zmianę planu narodowego. Taka furtka jest potrzebna, bo wojna w Ukrainie pokazuje, że co kilka miesięcy pojawia się nowa technologia. Czy dzisiaj ktokolwiek jest w stanie przewidzieć, co fizycznie będzie potrzebne na przykład w 2029 roku? Uważam, że nie. Jako kraj przyfrontowy, oczywiście jesteśmy za tym, że trzeba rozwijać przemysł europejski, ale my dodajemy jeszcze jeden element, który nie wszyscy podkreślają - my też musimy być bezpieczni. My jesteśmy krajem przyfrontowym i te zakupy które robimy, muszą przede wszystkim skupiać się na bezpieczeństwie Polaków, a co za tym idzie wszystkich Europejczyków.
W sumie o to chodzi w wydatkach na zbrojenia. Niektórzy liczą, że to będzie pobudzać gospodarkę, ale to jest - wydaje się dzisiaj - ten efekt drugorzędny. Szykuje pani jakiś taki pakiet legislacyjny, żeby co się da to uprościć, co da się zderegulować to zrobić?
- Ta sprawa się dzieje na wielu polach. Z jednej strony jest cały czas na tym polu unijnym po polskiej prezydencji. Na szczęście ta ścieżka deregulacji została i jest też tak zwany Omnibus Obrony. Omnibus, czyli te pakiety proponowane do uwolnienia pewnych regulacji i one też dotyczą przemysłu zbrojeniowego. To jest raz.
- Dwa to jest to, co dzieje się na polskim podwórku. Tutaj najwięcej tych impulsów daje pan premier Kosiniak-Kamysz, chociażby ostatnie zmiany dotyczące tego, jak funkcjonują firmy zbrojeniowe w ramach specjalnych stref ekonomicznych, co na przykład bardzo przyspiesza dzisiaj uzyskiwanie zezwoleń na rozpoczęcie produkcji czy jej rozszerzenie. To musi przyspieszać. Dzisiaj zbrojeniówka nie może czekać latami na wydawanie decyzji administracyjnych. To musi się dziać tu i teraz, bo produkty zbrojeniowe są potrzebne tu i teraz. I w związku z tym ta deregulacja na rynku polskim równocześnie też postępuje.
Czego my od Ukrainy tak naprawdę oczekujemy w ramach współpracy w ramach SAFE?
- Po pierwsze, oczywiście, wspieramy naszych partnerów w Ukrainie, bo linia obrony Polski dzisiaj jest linią frontu Ukrainy. To tam przebiega dzisiaj linia frontu i wszyscy musimy działać dla wspólnego bezpieczeństwa Europy. Natomiast niewątpliwie chcemy też korzystać z doświadczeń naszych ukraińskich partnerów, z tych technologii, które sprawdzają i o tym też rozmawiamy. Kolejna rzecz, to znaczy rozszerzenie dostępu do programu SAFE o dodatkowe kraje i tak jak Ukraina od razu w instrumencie została zapisana, choć proszę pamiętać, że niedostaje pieniędzy. Ona tylko uczestniczy w mechanizmie, ale z Ukrainą możemy współpracować w trzech formułach. Kupować dla Ukrainy, kupować z Ukrainą albo kupować od Ukrainy.
Mamy w SAFE jeszcze komponent ukraiński i pracujemy też blisko z naszymi partnerami z Ukrainy, jak w polskiej części programu sprawa wsparcia Ukrainy ma być zawarta
Jest mowa o rozszerzeniu SAFE o kolejne kraje.
- Najbliżej tego rozszerzenia jest Wielka Brytania i Kanada. I tu znowu mówimy tak jak 65 proc. komponentu EOG, 35 proc. spoza. To porozumienie z Wielką Brytanią i z Kanadą ma doprowadzić do tego, żeby zyskali swój procent gdzieś pomiędzy tymi wartościami. No ale tego porozumienia wciąż nie ma i to jest też to, co podnosimy w rozmowach z KE. Jak tworzyć plany inwestycyjne, kiedy wszystkie reguły gry nie są do końca doprecyzowane, bo dzisiaj fizycznie umowy z Brytyjczykami i z Kanadyjczykami nie ma na stole.
- Komisarz Kubilius mówi też o porozumieniu z Koreą. Ja myślę, że to jest jeszcze dalej w kolejce, więc jest to kolejny argument do tego, żeby były możliwe rewizje planów po 30 listopada.
Pani widzi szanse, że ta Wielka Brytania i Kanada mogłyby dołączyć? Brytyjczycy dostali dosyć kontrowersyjny poziom wejścia w program.
- Myślę, że najbliżej dzisiaj jesteśmy porozumienia z Wielką Brytanią.
Rozmawiał Bartosz Bednarz
















