Michał Kołodziejczak zauważył przerost zatrudnienia. "Zwolniłbym 1/3 urzędników"
Michał Kołodziejczak stwierdził, że w resorcie rolnictwa pracuje zbyt wielu urzędników. - Na tę chwilę pracuje 920 osób. Według mnie to o 1/3 za dużo - ocenił podczas rozmowy w Radiu Plus. Zdaniem wiceministra po przejęciu władzy z rąk PiS należało przeprowadzić reformy podobne do tych w Argentynie. - Tam inflacja w ciągu roku z 25 proc. spadła do 2,5 proc. - dodał.
- Zgłaszam na bieżąco moje uwagi, jeśli chodzi o kadry, zarządzanie kadrami, to co stwarza problemy. Według mnie obecny układ jest bardzo trudny do sterowania - duża liczba urzędników, pracowników - przyznał wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak w Radiu Plus.
Michał Kołodziejczak uważa, że "w polskiej administracji" pracuje zbyt dużo osób. - W ministerstwie rolnictwa na tę chwilę pracuje 920 osób. Według mnie to o 1/3 za dużo - ocenił wiceminister rolnictwa.
Na sugestię, że po takiej wypowiedzi, "nikt go teraz w ministerstwie nie będzie witać kwiatami", odparł, że "nikt nie musi" tego robić. - W ministerstwie mam kwiaty na balkonie, które tam hoduję - dodał.
Zdaniem wiceministra urzędnicy przy mniejszym zatrudnieniu lepiej wykonywaliby swoją pracę. - Nie dublowaliby swojej pracy. [...] Robiliby to co faktycznie jest ważne i istotne, a nie tylko czasem mechanicznie powtarzali czynności. To jest bez sensu - przyznał Kołodziejczak.
W ocenie Michała Kołodziejczaka dobrym przykładem jest Argentyna pod rządami prezydenta Javiera Milei'ego. W trakcie roku reform libertariański prezydent zlikwidował 13 ministerstw i zwolnił około 30 tysięcy urzędników. - Inflacja w ciągu roku z 25 proc. spadła do 2,5 proc. - wskazał.
- Uważam, że lepiej byłoby, gdyby było mocne cięcie po ośmiu latach rządów PiS-u i aby nadwyżka urzędnicza została zlikwidowana. To nie minister Siekierski wraz z obecnym gabinetem zatrudniał tylu pracowników, tylko oni byli zatrudniani przez wiele lat. Według mnie niepotrzebnie wiele osób dubluje swoją pracę bądź robi ją powoli, bo wie, że ktoś ją zrobi za nich. W sektorze prywatnym wielu tych pracowników nie zarobiłoby na siebie - przekonywał w rozmowie Kołodziejczak.
O skutkach reform prezydenta Argentyny Javiera Milei'ego pisaliśmy w Interii Biznes. Polityk zastosował terapię szokową podobną do tej, którą w Polsce w latach 90. XX wieku przeprowadził Leszek Balcerowicz.
Najbardziej kontrowersyjne reformy Mileia objęły m.in. cięcia wydatków publicznych, a także zmniejszenie liczby urzędników. Doszło także do zmian w polityce monetarnej, a także szerokiej deregulacji. W efekcie czego inflacja w tym kraju spadła do najniższego poziomu od trzech lat.
W listopadzie inflacja w Argentynie wyniosła 2,4 proc. w porównaniu do wzrostu o 2,7 proc. w październiku. Był to najniższy odczyt od połowy 2020 roku.
Widoczne są jednak również negatywne skutki polityki Milei'ego - to m.in. wskaźnik ubóstwa. W ubiegłym roku w ubóstwie żyło aż 41,7 proc. z 46 milionów Argentyńczyków. Tymczasem w pierwszej połowie 2024 r. wskaźnik ten skoczył do 52,9 proc.
Więcej na ten temat przeczytasz w: Argentyna idzie drogą Polski z lat 90. Podobieństwem "szokowość terapii"