Miliarderzy w polityce
W USA trwa rok wyborczy, co oznacza przejaskrawione konwencje partyjne, negatywne spoty telewizyjne i, oczywiście, pieniądze.
Nikt nie potrafi lepiej wykorzystać tego okresu niż amerykańscy miliarderzy. Najbogatsi obywatele USA nie pchają się już na pierwsze strony gazet jak podczas wyborów 2004 roku - pamiętacie jak finansista George Soros wyłożył 26 milionów dolarów myśląc, że dzięki temu senator John Kerry trafi do Białego Domu? - jednak pozostają dość mocno zaangażowani w politykę bezpośrednio poprzez wybory, lub w szerszym kontekście.
Na zdjęciach: Miliarderzy i sprawy drogie ich sercom
Na zdjęciach: Nowe pokolenie miliarderów
Na zdjęciach: Jak Tiger zarobi miliard
Na zdjęciach: Najmłodsi miliarderzy Europy
Na zdjęciach: Miliarderzy Europy Wschodniej
Na zdjęciach: Miliarderzy z całego świata
Na zdjęciach: Najmłodsi miliarderzy
Odkąd amerykańskie prawo ograniczyło wysokość indywidualnego wsparcia kandydatów na urzędy federalne do 2300 dolarów, miliarderzy najchętniej inwestują w politykę poprzez dotacje dla grup wsparcia typu komitetów "527". Grupy działaczy politycznych nazwane od 527 artykułu amerykańskiego kodeksu podatkowego mogą przechylać wyborczą szalę, lecz nie są oficjalnie powiązane z konkretnym kandydatem.
Według Center for Responsive Politics, Soros oraz szef Las Vegas Sands (nyse: LVS - news - people) Sheldon Adelson i biznesmen z Cincinnati Carl Lindner należą do osób, które najchętniej finansowały grupy wsparcia podczas tegorocznych wyborów.
Soros wyłożył 4,7 miliona dolarów na rzecz tych organizacji, między innymi kojarzonej z Demokratami grupy Fund for America, która otrzymała od niego 3,5 miliona dolarów. Lubiany przez Republikanów Adelson przekazał prawie 3,6 miliona dolarów grupie American Solutions for Winning the Future, która lobbuje na rzecz poszukiwania złóż ropy i gazu w USA. Lindner przekazał tej organizacji co najmniej 660 000 dolarów.
Oczywiście, miliarderzy mogą sami dopilnować, aby ich fundusze szły na cel polityczny drogi ich sercu - wystarczy, że osobiście staną do walki o urząd. To ryzykowne zagranie - spytajcie Rossa Perota - lecz w ten sposób osiągnął sukces burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg, którego wymieniano w zeszłym roku wśród kandydatów do najwyższego urzędu w państwie po tym, jak uwolnił się z uścisku Republikanów i został politykiem niezależnym.
Dopiero się okaże, czy Bloomberg otrzyma jakieś stanowisko w otoczeniu kolejnego prezydenta, lecz kiedy opuści nowojorski ratusz, inny miliarder, gigant rynku supermarketów, John Catsimatidis, postara się zasiąść w jego fotelu.
Powód, dla którego miliarderzy tak aktywnie angażują się w politykę jest prosty: bo mogą. Lecz to właśnie oni mają środki pozwalające dokonać zmian w określonych sferach. Na przykład, na początku tego roku współzałożyciel Blackstone Group (nyse: BX - news - people ) i były minister handlu Peter G. Peterson przekazał miliard dolarów fundacji noszącej jego nazwisko.
Program fundacji jest ambitny: zwiększenie świadomości i przyspieszenie działań na rzecz redukcji zadłużenia narodowego, wdrażanie programów socjalnych, rozwiązywanie problemów z energią, opieką medyczną, edukacją i rozprzestrzenianiem broni atomowej. Fundacja zajmuje się też promocją nowego filmu traktującego o zadłużeniu narodowym "I.O.U.S.A.", którego premierę przewidziano na koniec tego tygodnia.
Inny miliarder, T. Boone Pickens, stara się wykorzystać świat polityki w prywatnej kampanii na rzecz energii odnawialnej. Biznesmen rozpoczął wielką kampanię promującą "Plan Pickensa", który zakłada zapewnienie energii z wiatru dla 20 proc. amerykańskich konsumentów w ciągu 10 lat. Pickens stał za udaną próbą pokrzyżowania prezydenckich planów Johna Kerry'ego przez weteranów Swift Boat, lecz tym razem nie wspiera oficjalnie żadnego z kandydatów.
Mądra decyzja. Pickens wspiera aspekt energetyczny programów wyborczych obu kandydatów - w kilkudniowym odstępie spotkał się z Republikaninem Johnem McCainem i Demokratą Barackiem Obamą. Pickens spodziewa się sporo zarobić na swoim programie, a obaj kandydaci deklarują wsparcie dla drogich jego sercu idei. (Zobacz "Green In Greentech For Pickens").
Oprócz inwestowania swoich pieniędzy, sławni miliarderzy mogą wspierać konkretne cele w jeszcze jeden sposób: zwracając uwagę opinii publicznej. W lipcu, Obama publicznie ogłosił powołanie rady najtęższych ekonomicznych umysłów, takich jak byli ministrowie skarbu i były prezes Banku Rezerw Federalnych, Paul Volcker. Jednak media najbardziej ekscytował doradca, który uczestniczył w spotkaniu telefonicznie. Największe zainteresowanie wzbudził prezes Berkshire Hathaway (nyse: BRK - news - people ), Warren Buffett.
Andrew Farrell i Brian Wingfield